sobota, marca 30

Nareszcie odpoczynek!

No hejka ;) Udało się! wrzucam dziś. Naprawdę się cieszę bo myślałam, że się nie uda, ale skończyłam go dziś i jest :) Dajcie znać co myślicie, czy odpowiada wam taki przebieg wydarzeń?, może nie tego się spodziewaliście i jesteście zawiedzeni? Naprawdę zależy mi na waszej opinii. I mam nadzieje, że uda wam się dobić do 4 kom. bo umowa ta sama dopiero po nich nowy.
                                                                                                           Miłego czytania! :)
                                                                                                                     CATh



Alexia

Wstałyśmy dzisiaj wcześniej, gdyż miałyśmy obejść całe centrum w poszukiwaniu rzeczy na wyjazd. Znając nas spędzimy tam cały dzień. W takim razie trzeba zjeść porządne śniadanie.
Postanowiłam zrobić nam parę kanapek i płatki. Przy zaparzaniu herbaty usłyszałam skrzypiącą podłogę, a gdy się odwróciłam zauważyłam głowę Lee wystająca zza framugi.
-No co się tak czaisz? chodź na śniadanie
-Już idę- po podejściu do stół zaśmiała się i powiedziała- a co dziś taki wybór? przewidujesz przemarsz armii?
-Hahaha bardzo śmieszne...po prostu zdaje mi się że długo nas nie będzie więc trzeba zjeść porządnie.
-Tak jasne...- i znów w śmiech... no ja jej nie ogarniam
Po zjedzeniu, poszłyśmy się ubrać, umyć i te inne babskie duperele...No więc po tym wszystkim stawiłyśmy się gotowe w korytarzu, uśmiechnięte, w bardzo dobrych humorach i gotowe na zakupy.
-Czyli w drogę?- zapytałam wskazując na drzwi.
-Jasne! czuje że to będzie super dzień
-Ja też! to była świetny pomysł- w doskonałych humorach wyszłyśmy z domu, zamykając za sobą.

50 sklepów, 10 ton ciuchów, ileś kilometrów i 2 kontuzje później...

-To był najgorszy pomysł na świecie- powiedziałam zamykając drzwi do mieszkania.
-Dokładnie! nigdy więcej- przyznała Lee i w jednym momencie obie padłyśmy na tyłki na podłogę
-Nie czuje nóg- zrzędziłam
-Moje ręce zaraz odpadną- dorzuciła Lee
-Już nigdy nie poczuje pleców- jęczałam
-Moja szyja to tylko na odstrzał
Na przemian jęcząc i użalając się nad sobą jakoś dotarłyśmy do pokoi i rzuciłyśmy się na łóżka, od razu zasypiając.

Następnego dnia

Obudziłam się wcześnie rano przez ból pleców i oczywiście nie mogłam już zasnąć! Nie pozostało mi nic innego jak tylko ogarnąć się i iść zjeść śniadanie.
Mieliśmy wyjeżdżać dziś w południe, więc nie musiałam na razie budzić Lee. Niech się wyśpi.
Ja po zjedzonym śniadaniu, stwierdziłam, że przyda mi się spacer na rozciągnięcie mięśni, wiec ubrałam się i wyszłam zamykając za sobą drzwi na klucz. Postanowiłam wstąpić jeszcze do chłopaków, powiedzieć im że wychodzę, żeby przekazali to Leah. Podałam im przybliżony czas powrotu, oni przypomnieli mi jeszcze godzinę wyjazdu, a po tym udałam się do parku.

Po dotarciu tam jak zwykle zajęłam ławkę pod drzewem, nie była za bardzo widoczna co czyniło ją idealną do wypoczynku gdyż było małe prawdopodobieństwo, że ktoś mnie zauważy i mi przeszkodzi.
Tak więc wyjęłam słuchawki i włączyłam jakąś piosenkę, nie za bardzo się na niej skupiałam, miałam parę rzeczy do przemyślenia. 

Siedziałam tak już dłuższy czas, gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Nawet nie wiecie jak się przestraszyłam. Szybko odwróciłam się do osoby która mi przeszkodziła. A okazał się nią nie kto inny niż Niall! Ja to mam szczęście! Przecież ta ławka jest tak dobrze ukryta!
Nie pozostało mi nic innego jak tylko zdjąć słuchawki i dowiedzieć się o co chodzi.
-Jak mnie tu znalazłeś?
-Wiesz szczerze mówiąc nie spodziewałem się tu ciebie...przychodzę tu dość często...wiesz pomyśleć, oderwać się i takie tam...- był dość zakłopotany to chyba przez ten ostatni incydent...
-Skoro tak to nie będę ci przeszkadzać- po tym zaczęłam się podnosić, ale zatrzymał mnie jego głos.
-Nie, zostań, nie będziesz przeszkadzać, naprawdę...
-Jesteś pewny?
-Na sto procent- uśmiechnął się i usiadł koło mnie.
-To... co cię gryzie?- nie spodziewałam się że o to zapyta, myślałam że będzie po prostu siedział...a w ogóle to skąd on wiedział?
-Nie rozumiem...
-Skoro tu jesteś to na pewno cię coś gryzie, to miejsce jest dobre do odizolowania się i przemyślenia pewnych rzeczy, ale jeśli nie chcesz to nie mów- przy tym uśmiechnął się- pomyślałem tylko, że mógłbym pomóc...- przebijała przez niego szczerość, a najważniejsze że nie był nachalny...chciał pomóc.
-Męczy mnie pewna sprawa...nie mam pojęcia co mam robić...
-Chodzi o Zayna prawda?- przebijało przez niego zrozumienie, byłam mu za to wdzięczna.
-Tak. Nie mam pojęcia co mam robić...ale ty przecież jesteś po jego stronie, zgadłam?
-To nie tak, ja nie jestem po niczyjej stronie, oboje macie swoje racje, choć przyznam, że Zayn zachował się beznadziejnie...ale ważne, że chce to naprawić, prawda?
-Niall prawda jest taka, że ja mu dawno wybaczyłam...ja po prostu boje się mu zaufać...to dla tego jestem taka wredna, chce go odepchnąć...
-Ale wiesz, że on nie ma zamiaru się poddać?- spojrzał na mnie tym przenikliwym wzrokiem, a ja nie wiedziałam co powiedzieć...-wiem że to trudne zaufać od nowa, ale nie chce żebyś potem żałowała, to gorsze od bólu, uwierz...- przy tym zapatrzył się gdzieś ponad moją głowa, a jego wzrok stał się mętny, jakby wróciły do niego jakieś przykre wspomnienia...
-Nie długo i tak się wszystko wyjaśni- tym zdaniem sprowadziła go na ziemie. Spojrzał na mnie z nie zrozumieniem wypisanym na twarzy.
-Co masz na myśli...?
-Wyjeżdżam...- oczywiście musiał wpaść mi w zdanie.
-Co?! Jak to?!
-Chwila, spokojnie nie dałeś mi skończyć
-Przepraszam
-Nic się nie stało. A więc wyjeżdżam na wakacje i mam zamiar tam wszystko przemyśleć, po powrocie będę już znała odpowiedz...
-Mogę tylko życzyć ci szczęścia...
-Dziękuje...ale dość już o mnie może teraz ty mi powiesz co się stało...- przez chwilę nie wiedział o co mi chodzi, ale potem zrozumienie pojawiło się na jego twarzy.
-To nic specjalnego, byłem po prostu zmęczony, wiesz chłopaki czasami maja za dużo energii- nie byłam pewna czy mówi prawdę, ale postanowiłam nie drążyć tematu.
Porozmawialiśmy jeszcze chwile, ale oboje musieliśmy się zaraz zbierać. Po pożegnaniu się, Niall zaczął się oddalać, był już kawałek ode mnie gdy odwrócił się i powiedział:
-Lepiej spróbować i ewentualnie pocierpieć niż nie spróbować i żałować- po czym odwrócił się i zniknął za drzewami.
Coś się stało, a on nic nie mówił. Niech tylko poczeka jak wrócę! Bardzo mi pomógł chciałabym to samo zrobić dla niego...
Posiedziałam jeszcze chwilkę i zebrałam się. Po wejściu do domu zauważyłam Lee krzątającą się po kuchni. Czyżby dopiero wstała?
-Hej Lee!
-O matko! Nie strasz mnie tak!- taaa...zapomniałam wspomnieć, że stała do mnie tyłem...
-Przepraszam nie chciałam
-No dobra wybaczam...a teraz powiedz gdzie byłaś- teraz to się ożywiła...
-E tam, nic takiego, spacer na rozprostowanie kości po wczorajszych zakupach...- no i chyba jej nie przekonałam...
-I jesteś pewna, że tylko tyle...
-No taki był główny cel...
-Nie rozumiem
-No spotkałam Niall po drodze, trochę pogadaliśmy, był jakiś taki inny...
-To znaczy?
-Za spokojny, cichy...
-Na pewno przesadzasz, może miał gorszy dzień
-Może...- nie chciałam już nic mówić, ale byłam prawie pewna, że to nie tylko zły dzień.
-A właśnie, spakowana?- przerwała moje przemyślenia, ale ja nadal bujałam gdzieś w obłokach. Spojrzała na mnie wyczekująco gdy długo nie uzyskiwała odpowiedzi, nie wiem co mi się stało, ale w ogóle nie mogłam się skupić.
-Wszystko w porządku? Dziwnie się zachowujesz
-Tak, jasne, w porządku, po prostu się zamyśliłam.
-To wróć na ziemie, za chwilę wyjeżdżamy, trzeba znieść walizki i zrobić ci coś do jedzenia na drogę.
-Czy ty coś insynuujesz?
-Nieee...- spojrzała na mnie wzrokiem niewiniątka- po prostu jestem pewna, że w drodze zgłodniejesz.
-A idź ty! Idę znieść walizki- po tym wyszłam z kuchni i udałam się do naszych pokoi, zabrać wspomniane wyżej przedmioty. Swoją drogą lekkie to one nie były. Ale jakoś udało mi się je dowlec na dół. Chłopcy stali już przy samochodzie i pakowali rzeczy. Nasze walizki były ostatnie.
-Hej chłopaki! Jak tam wam idzie? Pomóc?
-Hej Lex! Jakoś idzie i spokojnie radzimy sobie- po czym uśmiechnęli się i wzięli nasze walizki.
-O matko jak ty to zniosłaś?! To waży chyba z tonę! Co tam jest?- myślałam, że je upuszczą! A to dobre!
-Wiesz kiedyś chodziłam z Zaynem na treningi, to była świetna zabawa i miło spędzony czas- na wspomnienie o tym okresie, uśmiech sam wkradał mi się na usta.
-Co wyście ćwiczyli?! Podnoszenie ciężarów?!- żebyście widzieli ich miny, to była mieszanka zdziwienia i niedowierzania, a ja nie mogłam się oprzeć i wybuchłam śmiechem.
-Nie, nie podnoszenie ciężarów- mówiłam przez śmiech- to było coś bardziej subtelnego
-Czyli...
-Kiedyś się dowiecie- i zostawiłam ich z tymi wszystkimi pytaniami.
Po zapakowaniu wszystkiego i wszystkich, ruszyliśmy w dość długą drogę.

3 godziny później 

Po iluś sprzeczkach, stratach na psychice i 10 zdrętwieniach udało nam się dojechać na miejsce. Było tu prześlicznie. Takie miejsce było mi teraz potrzebne, a szczególnie cisza tu panująca, musiałam uporać się z paroma rzeczami bo męczę nie tylko siebie.
Po wyjściu z samochodu i rozprostowaniu kości, udaliśmy się na recepcję odebrać kluczyki do domków. Na szczęście szybko się uwinęliśmy i mogliśmy iść odpocząć po podróży. Postanowiliśmy spotkać się za 2-3 godziny i iść się rozejrzeć. Po ustaleniu czasu zbiórki rozeszliśmy się. My z Laeh dostałyśmy domek z numerem 5. Nie będzie to dziwne jak powiem wam, że od razu po wejściu obie padłyśmy na swoje łóżka? Nie? To dobrze. Po prostu byłyśmy bardzo zmęczone. Po godzinie drzemki wstałyśmy i rozpakowałyśmy się. Miałyśmy jeszcze trochę czasu do wyjścia więc postanowiłyśmy rozejrzeć się po domku. Był na prawdę śliczny, taki przytulny.

Gdy nadszedł czas na przyszykowanie się każda udała się po rzeczy i do łazienki (na szczęście były dwie, jedna na dole, druga na górze).

 Ubranie Lexi

Nie zajęło nam to dużo czasu więc stawiłyśmy się przed czasem, ale nie czekałyśmy za długo, reszta zjawiła się po chwili. Wszyscy jednogłośnie zdecydowali, że idziemy do klubu potańczyć, zapytaliśmy się w recepcji gdzie możemy znaleźć jakieś dobre miejsce do zabawy. Zostaliśmy skierowani na plażę, podobno znajdował się tam najlepszy klub. Po dotarciu na miejsce byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni. Klub prezentował się świetnie. Bardzo szybko wmieszaliśmy się w tłum. Tańczyłam chyba z wszystkimi z naszej paczki i nie tylko. Atmosfera była świetna i do tego poznaliśmy parę fajnych osób. Umówiliśmy się z nimi na jutro. Mieliśmy rozegrać mecz siatkówki na plaży.
Oczywiście do domków wróciliśmy zmęczeni, ale też zadowoleni. Jutrzejszy dzień zapowiadał się tak samo dobrze jak dzisiejszy.
----------
Następnego dnia nie mogłam za długo spać, pewnie przez tą zmianę miejsca. A skro tak to zdecydowałam, że przejdę się trochę po ośrodku. Wrzuciłam na siebie luźne ciuchy i wyszłam po cichu żeby nie obudzić Lee.

Przechadzałam się już chwilę gdy nagle coś przykuło mój wzrok, a mianowicie wierzba płacząca i ławka która pod nią stała. Wyglądało to magicznie. Miejsce idealne. Od razu skręciłam i poszłam w tamtą stronę.

Stwierdziłam, że mam jeszcze sporo czasu więc założyłam słuchawki, usiadłam i pozwoliłam sobie rozważyć pewne sprawy. Po głowie krążyły mi setki pytań: Czy ja rzeczywiście chce się z nim kłócić?, czy ta kłótnia ma sens?, może jestem zbyt przewrażliwiona i uparta? i najważniejsze: czy mi go brakuje? Te i mnóstwo innych pytań krążyło mi po głowie. Na część znałam odpowiedz, na inne szukałam. Było trudno, ale musiałam w końcu się zdecydować.

Siedziałam tak sporo czasu, po czym nagle zrozumiałam, że znam już wszystkie odpowiedzi, że już od dawna je znałam. To przyszło tak nagle, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu wkradającego się na moją twarz. W końcu mogłam poczuć się wolna, bez tego wielkiego ciężaru na plecach. Oczywiście to nie było tak, że nagle stwierdziłam, że świat jest piękny, wszyscy są cudowni, a ja do nikogo nie mam  żalu, nie to nie tak. Ja po prostu coś zrozumiałam i to była taka ulga, że nie możecie sobie tego wyobrazić. W końcu mogłam powiedzieć: wiem czego chce! Potrzebowałam jeszcze tylko jednej rzeczy: zapewnienia, że robię dobrze, że nie popełniam błędu. Nareszcie wszystko miało szansę pójść w dobrym kierunku.
Tak więc w wyśmienitym humorze udałam się do naszego domku coś zjeść.

Po wejściu do domku zastałam nakryty stół i ludzi dookoła niego. Cała gromada się zebrała. Gdy weszłam wszyscy zwrócili swoje oczy na mnie w niemym zapytaniu, a ja najzwyklej w świecie zapytałam:
-Co na śniadanie?- a jakby na umówiony sygnał wszyscy zakryli rękami oczy.
-Ty tak serio? My się tu martwimy, gdzie ty jesteś, a ty wchodzisz i pytasz co na śniadanie?!- zapytał Chris.
-Nom- przytaknęłam zadowolona z siebie i usiadłam przy stole, nakładając sobie po chwili jedzenie.
-Mówiłam im, że nic ci nie jest i że niedługo wrócisz, ale oni swoje- wtrąciła Lee.
-No i czemu jej nie posłuchaliście?
-No bo długo cie nie było i...
-Dobra, dobra już, wszyscy żyją, nic się nie dzieje- uśmiechnęłam się i kontynuowałam jedzenie, przez co otrzymałam zdziwione spojrzenie, a zaraz po tym pytanie
-A co ty dziś w takim dobrym humorze? Nie to żebym miała coś przeciwko, ale dawno cię takiej nie widziałam...- nie lubię jak zbyt dużo ludzi się na mnie gapi, a w tej chwili tak się działo.
-Po prostu coś do mnie dotarło...
-To nic tyko gratulować- uśmiechnęła się i obie wróciłyśmy do posiłku zostawiając innych zdezorientowanych.

Po śniadaniu udaliśmy się na plażę, spotkać się z nowymi znajomymi. Mecz był zacięty, a zakończył się remisem, co zadowoliło wszystkich. Postanowiliśmy wyjść dziś wszyscy na miasto i lepiej się poznać.

Tymczasem w Londynie

Zayn

Postanowiłem odwiedzić  Lex i Lee. Może uda nam się spędzić trochę czasu razem. Mam nadzieję. 

Gdy byłem na miejscu zapukałem i czekałem aż ktoś mi otworzy, ale nie zapowiadało się. Pewnie gdzieś wyszły dlatego zdecydowałem, że wrócę wieczorem.

No więc gdy nastał wieczór znów pukałem do ich drzwi, ale sytuacja z południa powtórzyła się: nikogo nie było. Zaczynałem już trochę panikować, ale postanowiłem nie robić szumu, tylko wrócić jutro rano. Jeśli jutro ich nie zastanę: wtedy zrobię szum.
Tak jak postanowiłem udałem się powolnym krokiem do domu, zahaczając  po drodze o park. Usiałem na ławce i spojrzałem na gwiazdy. Było w nich coś magicznego, uwielbialiśmy razem z Alexią na nie patrzeć. Tak mi jej brakuje, jak mogłem być taki głupi? Nie wiem czy to coś da, ale gdy tylko ja zobaczę od razu przeproszę za wszystko. Dziwne, że tak na prawdę nigdy nie powiedziałem przepraszam. Ale to się zmieni, już niedługo. 

Gdy podniosłem się z ławki musiałem przyśpieszyć trochę kroku, nie było mnie już za długo. Idę o zakład, że mi się dostanie.

Gdy przekroczyłem próg domu, usłyszałem hałas i po chwili mogłem już zauważyć chłopców. Nie mieli za wesołych min. Chciałem im wyjaśnić, ale nie było mi dane bo Lou wszedł mi w zdanie.
-Gdzieś ty się podziewał? Nie było cie cały dzień! Telefonu tez nie odbierasz! Nie masz pojęcia jak się martwiliśmy, spróbuj jeszcze raz odwalić taki numer a nie będę taki miły- a nie mówiłem? obskok...
-Przepraszam, ale mi się wyładował, a byłem u dziewczyn, ale ich nie było to zdecydowałem, że wrócę wieczorem, ale ich i tak nie było, a potem zasiedziałem się w parku i noo...martwię się! nie wiem gdzie jest Alexia!- mój monolog przerwał Niall i jednocześnie wbił mnie w podłogę
-Wyjechały
-Co ale jak to? gdzie? co się stało? skąd wiesz?
-Tak to, nad morze, nic się nie stało, powiedziała mi Ali
-O matko, już się martwiłem, że na dłużej...czekaj, chwilę...jaka Ali?
-No w sensie, że Alexia- i tutaj zdębiałem bo Niall zaczerwienił się od góry do dołu i spuścił wzrok.
-Ahaa...nie, nadal nie nadążam możesz od początku?
-Jasne- zadowolony ze zmiany tematu zaczął opowiadać, ale nie ciesz się tak Horan, później wszystko z ciebie wyciągnę- spotkałem ją w parku i rozmawialiśmy chwilę i jakoś zeszło na to, że wyjeżdżają nad morze, stąd wiem.
-Dobra teraz rozumiem, a teraz chłopaki mógłbym iść już do siebie, miałem ciężki dzień.
-Dobra, ale żadnych więcej takich numerów- zagroził Lou.
-Obiecuje
-No i o to mi chodziło. Dobranoc.- i zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi.
-Dobranoc, a właśnie Niall mógłbyś pójść ze mną, chciałem z tobą pogadać chwilkę- po jego minie mogłem wywnioskować, że wie o czym będzie ta rozmowa.
-Tak jasne, już idę.
Po tym skierowaliśmy się do mojego pokoju i rozsiedliśmy się na moim łóżku.

Niall

Byłem nieźle zdenerwowany, nie mogłem się na niczym skupić. Bałem się tej rozmowy, ale i tak w końcu by do niej doszło.

Po tym jak usiedliśmy, Zayn spojrzał na mnie oczekująco, ale ja nie miałem zamiaru rozpoczynać tej rozmowy.
-No dobra widzę, że muszę zapytać wprost: czy ty coś czujesz do mojej siostry?- spojrzał na mnie ze skonsternowanym wyrazem  twarzy, a ja czułem jak na moje policzki wypływa róż, przeklęta cecha!
-Ja, ten, no- no tak, jeszcze brakowało tylko jąkania!
Po moim popisie Zayn spojrzał na mnie nagle tak łagodnym wzrokiem, że postanowiłem zebrać się w sobie i dać mu jakąś racjonalną odpowiedz.
-Zayn ja...ja nie wiem- przy tym wypuściłem ze świstem powietrze- dobrze się przy niej czuje i lubię z nią spędzać czas i...zaciekawiła mnie...- czyżbym zauważył na twarzy Zayna zrozumienie? nie ma mi za złe?
-Chyba wiem o co ci chodzi, jeśli już pozwoli ci się poznać, trudno zostawić ją w spokoju...z tego co widzę tobie pozwoliła...- uśmiechnął się kończąc zdanie i poklepał po ramieniu dodając otuchy.
-Czyli...ty nie masz nic przeciwko?- teraz to naprawdę byłem zdziwiony on zawszę tak ją bronił, myślałem, że będzie zły.
-Jasne, że nie, ufam ci, kto jak kto, ale ty raczej byś jej nie skrzywdził.- nie macie pojęcia jak mi ulżyło.
-Myślałem, że będziesz chciał ją chronić...no wiesz zawód miłosny i te sprawy...
-Powiem ci jedną rzecz w sekrecie, w sprawach sercowych moja siostra jest swoją najlepszą ochroną, ma zadziwiającą zdolność wybierania akurat tych właściwych ludzi, jeśli komuś już zaufa to znaczy, że wie co robi i jest to dobry wybór, a ty jak widzę jesteś na dobrej drodze do jej zaufania. Mogę tylko ci pogratulować i życzyć żebyś tego nie spaprał- po tym jakby nigdy nic uśmiechnął się, wstał i wyszedł.
To był dziwny dzień.

Parę dni później

Alexia
Niestety nasz wyjazd zbliżał się ku końcowi. Byliśmy tu już prawie dwa tygodnie. Czekały na nas ostatnie dwa dni tutaj i chcieliśmy je wykorzystać jak najlepiej. Na szczęście pogoda nam sprzyjała. Dzisiaj mieliśmy zrobić sobie piknik. Wszystko było już gotowe i zbieraliśmy się do wyjścia. Czekał nas kawałek drogi. Przed dzień znaleźliśmy wspaniałą polanę i właśnie tam teraz szliśmy. 

Przez czas wyjazdu Lee i Jake bardzo się do siebie zbliżyli, tylko czekam aż coś z tego wyjdzie. Jake jest strasznie nie śmiały. Apropo nich to właśnie idą na początku naszej grupki i flirtują ze sobą. Ja zostałam skazana na Chrisa idącego teraz po mojej prawej. Żartuje nie jest zły! A wręcz przeciwnie, jest naprawdę dobrym przyjacielem. Można z nim porozmawiać o wszystkim. Cieszę się, że sie poznaliśmy. 

Ten wyjazd dużo mi dał. Wyciszył mnie i uspokoił, a także pozwolił przemyśleć na spokojnie parę rzeczy. Choć nie powiem jedna osoba nie dawała mi spokoju i cały czas chodziła po mojej głowie. Zgadniecie kto? Tak! Dokładnie! Niall! Nieźli jesteście. Cały czas chodziła mi po głowie nasza rozmowa. Był w tedy taki inny. Zdecydowanie za spokojny na niego. Nie zostawię tego tak. Po powrocie nie dam mu żyć. On mi pomógł teraz moja kolej. Naprawdę jestem mu wdzięczna. Nie zniechęcił się nawet jak byłam wredna. Zaimponował mi.

Z rozmyślań wyrwało mnie szturchniecie w rękę. Czyli Chris...
-Co ty taka zamyślona? Zakochałaś się?- zaśmiał się, a ja spaliłam buraka.
-Czekaj ty tak poważnie...?!- nie mam pojęcia czemu się zarumieniłam, przecież ja nie...
-Nie! Jasne, że nie!- chyba zbyt gwałtowna reakcja...
-Zostawisz mnie dla innego! jak możesz?! ja się pytam?!- teraz to już się śmiałam
-Nie rób z siebie pajaca- wykrztusiłam, nadal nie przestając się śmiać.
-W ogóle nie zważasz na moje uczucia- nadal odgrywał tą scenkę więc postanowiłam, że się włączę.
-Przepraszam o Milordzie jak mogę odkupić swoje winy?
-Wisisz mi kanapkę z nutellą- wyszczerzył się, a ja nie mogłam się oprzeć i wzniosłam oczy ku niebu.

Czego ja niby mogłam się po nim spodziewać? No więc tak jak było ustalone, dostał tą kanapkę i wszyscy byli szczęśliwi. To był naprawdę fajny dzień. Niestety jutro już trzeba wracać, a może stety? W końcu wszystko się wyjaśni. W Londynie poznamy wszystkie odpowiedzi.

Dzień wyjazdu

-Wszystko zapakowane?
-Zrobiliście jedzenie na drogę?
-Gdzie moja walizka?
-Zgubiłem pana  misia!- chwila co? czy to był jeden z chłopaków? Dobra pomińmy to ostatnie.
No więc takie jak i wiele innych i coraz dziwniejszych pytań było słychać przez cały ranek, gdy próbowaliśmy się zapakować.
Było ciężko, ale jakoś daliśmy radę. O 12.00 zapakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy w drogę powrotną. W samochodzie część spała, część słuchała muzyki, a reszta gadała. Ja wyglądałam za okno i podziwiałam widoki. Szczerze mówiąc z każdym kilometrem który przybliżał nas do Londynu, byłam coraz bardziej zdenerwowana. Wszystko miało się zmienić. Nie wiem czy na dobre czy na złe. Tego nikt nie wiedział. Miałam tylko nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję. Wszystko okaże się na miejscu. I właśnie w tym momencie zauważyłam tablicę z napisem Witamy w Londynie...

piątek, marca 29

Hejka ;)

No więc od czego by tu zacząć, co? Może od tego, że życzymy wam wesołych, spokojnych świąt, dużo odpoczynku, miło spędzonego czasu i poprawy pogody :) oraz ogromnej cierpliwości do nas ;D
(cierpliwość zawsze się przydaje)

+jeśli chodzi o nowy rozdział to jeśli wszystko pójdzie dobrze i dziś go skończę to pojawi się jutro (odpuszczę już wam te 2 komentarze ;))
                                                                                                      
                                                                                                                CATh i S.I.A

 P.S: Mam nadzieje do jutra :)


sobota, marca 16

Plan wprost idealny


Hej wstawiam Wam kolejny rozdział i mam nadzieję, że tym razem jednak postaracie się i skomentujecie ;D. Zachęcam też do brania udziału w ankiecie ----------------------->
, klikania w reakcje pod postem i proszę o dodawanie się do obserwatorów. 
             Kolejny rozdział= 4 komentarze  
                              Pozdrawiam i życzę miłego czytania :) 
                                                                                                       S.I.A


Leah


Nie wiem jak to wam powiedzieć, ale właśnie zapowiadała się masakry część dalsza... no cóż jakoś będę musiała to przeżyć przy okazji wspierając Lexii. Ja na prawdę zdaje sobie sprawę z tego, że to wszystko jest dla niej cholernie trudne, ale przecież oni muszą się kiedyś pogodzić. Już myślałam, że jesteśmy na prostej gdy Lex zaczęła utrzymywać jakikolwiek kontakt z Niallem... lecz chyba się pomyliłam i to mocno.
Jedno z drugim wcale nie ma nic wspólnego, a szkoda...
 Kiedyś będę musiała z nią poważnie pogadać na ten temat. Co o tym wszystkim myślę i takie tam, mam nadzieję, że to jakoś pomoże, a nie wręcz przeciwnie -_- . No tak, ale to już na pewno nie dziś. Nie dość, że jest zmęczona po pracy i Zayn znów namieszał to i ja miałabym ją jeszcze dodatkowo dobić... no chyba nie.
Tak właściwie jak się spóźniłam po przyjaciółkę to pogrążyliśmy się z Jake’iem w rozmowie na temat studnia  czyli bez dna, a jest nim jak się pewnie domyślacie i to zgodnie z prawdą nasze kochane rodzeństwo Zayn i Alexia ^_^.
Kiedy Jake do mnie przyszedł zaraz po tym jak moja współlokatorka wyszła do pracy postanowiliśmy obejrzeć jakiś film, ale jakoś niezbyt nas zainteresował i pogrążyliśmy się w rozmowie. Chłopak jest naprawdę wyśmienitym słuchaczem, a także zawsze potrafi coś doradzić i wiem, że mogę na nim polegać.
Gadaliśmy już dłuższy czas aż w końcu przerzuciliśmy się na wątek o Malikach. Jake zaczął  temat od tak zwanej zakrystii spytał jak ja się w tym wszystkim czuje
- Wiesz nie jest łatwo, ale Lex to moja najlepsza przyjaciółka jest dla mnie jak siostra i muszę ją wspierać choćby nie wiem co- szczerze to mnie zaskoczył bo nikt nigdy mnie o to nie pytał
- Taa.. rozumiem, ale też widzę, że to was coraz bardziej męczy... nie wiem czy powinienem to mówić...- no i się zaciął
- Jak już zacząłeś to dokończ
- Zauważyłem też, że ostatnio schudłaś, zresztą Alexia też tyle, że mniej i nie zrozum mnie źle, ale martwię się- tłumaczył się chłopak  faktycznie zorientowałam się ostatnie, że spodnie w których nie byłam się w stanie dopiąć teraz leżą na mnie jak ulał, ale nie przywiązałam to tego zbytniej uwagi. To słodkie z jego strony, że się o mnie troszczy
- Miło, że się o mnie martwisz, ale zupełnie nie potrzebnie...- jednak nie dane było mi dokończyć myśli
- Jak to niepotrzebnie Leah błagam cie ty mało co jadasz – już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć jednak mnie uprzedził- I nawet nie próbuj zaprzeczać przecież doskonale wiem jak się odżywiasz. Dziewczyno niedługo zostaną z ciebie same kości i skóra...ah chyba będę musiał się za ciebie wziąć
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem
- No co tak patrzysz? Zacznę ci gotować obiady- i w tym momencie już nie wytrzymałam i wybuchłam niepohamowanym śmiechem – I co w tym takiego przepraszam śmiesznego?
- Jake ty chyba nie mówisz serio?
- Jak najbardziej serio- taka była odpowiedz na moje pytanie
- Przecież ty nie umiesz gotować
- Skąd wiesz? Może jestem mistrzem kuchni
- Tsaa.. na pewno szczególnie można tak sądzić po tym kiedy ostatnio u was byłam jak robiłeś sobie jajecznice po pierwsze ją przesoliłeś, a po drugie przypaliłeś, albo wtedy co wykipiało ci mleko i w całym domu śmierdziało. Chcesz więcej przykładów?
- Oj no dobra dobra przyznaje się nie umiem gotować zadowolona?
- No właśnie nie koniecznie bo chciałeś robić za moją prywatną kucharkę wiesz jak chcesz mnie otruć albo się mnie pozbyć to trzeba było powiedzieć
- Ha  ha  ha naprawdę bardzo śmieszne... w takim razie będę cie zabierał na obiady- kolejny genialny pomysł
- Jake przecież ja pracuje w czasie obiadowym i to w restauracji
- Dobra na razie poddaje się, ale nie odpuszczę... coś jeszcze wymyślę- pogroził mi palcem wypowiadając ostatnią część zdania
- A teraz już całkiem poważnie to , że schudłam jest spowodowane tym, że jestem strasznie zabiegana i w ogóle nie mam czasu, a tak właściwie to która godzina?- po usłyszeniu odpowiedzi zerwałam się na równe nogi
- Coś się stało?
- I tak i nie na prawdę bardzo cie przepraszam, ale apropo braku czasu to jestem spóźniona i to mocno miałam iść po Alexię
- Rozumiem już się zmywam do zobaczenia- rzucił wychodząc i tak skończyła się nasza rozmowa
Wracając do teraźniejszości to postanowiłam sprawdzić jak trzyma się Lexii. Wchodząc do pokoju zauważyłam, że siedzi na łóżku plecami do drzwi i już wiedziałam co to oznacza. Niewiele myśląc podeszłam i przytuliłam ją siadając tuż za nią. Dziewczyna odwróciła twarz w moją stronę ocierając łzy
- Lexii błagam nie płacz, nie warto marnować łez
- To jest silniejsze ode mnie
- Oj no już dobrze zobaczysz jutro będzie lepiej teraz jesteś dodatkowo jeszcze zmęczona i zła... co ty na to żeby położyć się wreszcie spać to był długi i męczący dzień
- Może masz racje- powiedziała próbując się uśmiechnąć  lecz niezbyt jej to wyszło
- Nie może, a na pewno... a teraz szoruj się wykąpać i spać
- Tak jest kapitanie
- To dobranoc- powiedziałam opuszczając pokój przyjaciółki
 Myślałam, że łatwo nie będzie z nią przeprowadzić rozmowy o pogodzeniu się z bratem, ale teraz wiem, że będzie znacznie gorzej. Kiedy wchodziłam już do łazienki z zamiarem zażycia kąpieli usłyszałam dźwięk smsa.. Swoją drogą kto o tej porze pisze sms-y? Obiecuje, że jeśli będzie on od Zayna to nie ręczę za siebie
Na całe szczęście pomyliłam się był od Jake’a
- „ Leah wszystko w porządku? Widziałem jak ten cały Zayn wychodził od was z kimś jeszcze. Proszę odezwij się  ^_^ ”
- „ Tak jest ok po prostu odprowadzili  nas do domu :D”- no przecież nie napisze mu, że między Malikami było kolejne spięcie
- „ W takim razie dobranoc i do zobaczenia jutro :)
- „ Dobranoc :)
Jeszcze wtedy nie wiedziałam co chłopak ma na myśli mówiąc „ do zobaczenia jutro”, nie widziałam w tym nic dziwnego. Teraz mój priorytetem jest sen... oczy same mi się kleją
O tak jak dobrze móc wreszcie walnąć się na łóżko i pójść spać... marzenie każdego człowieka po ciężkim dniu

Chris

Na zegarku 6.30, a któryś z chłopaków już tłucze się po kuchni. Matko skaranie boskie z nimi... czy oni na prawdę nie mają co o tej godzinie robić. Chryste... dobra to teraz zatkać uszy, zamknąć oczy i spać. Nie no zwariuje. Muszę iść zrobić z tym porządek i uprzedzam nie ręczę za siebie.
- O cześć Chris- odparł uśmiechnięty od ucha do ucha Jake gdy mnie tylko zobaczył swoją drogą ciekawe czemu się tak szczerzy jak głupi do dera
-  Jakie cześć człowieku ja chce spać, a ty co?! Żarty sobie ze mnie robisz?!?!
- Chris spokojnie
- Nie spokojnie Jake mamy 6.30 do cholery wiesz co ludzie o tej porze robią?
- Patrząc na ciebie to śpią albo się wkurzają  albo drą się na innych  z samego rana wybierz co wolisz- w tym momencie wszedł Tony
- Chłopaki co wy robicie?
- Kłócimy się nie widać?
- Widać, a Jake objaśnisz nam co ty wyprawiasz?
- Ucz się- odparł dumny
- Że co?
- Uczę się gotować
- To coś ci nie idzie bo właśnie coś ci się przypala
- O kurde nie mogłeś powiedzieć wcześniej?
- I tak by ci się nie udało musisz wziąć jakieś korepetycje czy coś
- To jest genialny pomysł dzięki chłopaki
No i poszedł w pineskę... wybiegł jak poparzony i tyle go widzieliśmy. Swoją drogą co mu odbiło? Na głowę upadł czy jak?

Leah

Następnego dnia obudziły mnie hałasy więc zwlekłam się ostatkiem sił z łóżka i poszłam sprawdzić o co chodzi. To co tam zastałam kompletnie wybiło mnie z rytmu... w życiu nie zgadniecie. No ale już was nie trzymam w niepewności otóż zobaczyłam pół przytomną Lexii siedzącą na krześle barowym przy blacie kuchennym, która znudzona po raz podejrzewam już setny tłumaczyła Jake’owi jak coś tam przyrządzić.
Muszę przyznać widok był komiczny. On nic nie pojmował, a ona miała go kompletnie dość.
- Co tu się wyrabia?- spytałam śmiejąc się i w tym momencie wzrok dwójki został skierowany na mnie
Lex przesłała mi wdzięczne spojrzenie
- Bogu dzięki- szepnęła przyjaciółka gdy do niej podeszłam na tyle głośno bym mogła usłyszeć
- Mogę mieć pytanie?
- Jasne
- Co wy robicie w kuchni o...- spojrzałam na zegarek, żeby dowiedzieć się właściwie, która jest godzina-... 8 rano przecież to jeszcze środek nocy?
- Otóż twój książę chciał ci zrobić śniadanie, ale jako, że nie umie to obudził mnie już o 7, żebym nauczyła go gotować. No i podsumowując jak widać na załączonym obrazku to mu nie idzie- odpowiedziała wkurzona podkreślając słowa twój książę
Jake się zaczerwienił na te słowa, a ja spytałam go:
- Czyli jednak?
- No przecież obiecałem
- Coś ty jej obiecał? Że będziesz jej robił śniadania czy to, że będziesz ją truł?-spytała zdezorientowana dziewczyna
- Hej nie musisz być wredna, ale poniekąd chodzi o śniadania
- Czyli jaki kąt?
- Obiecałem, że zajmę się jej żywieniem- odparł dumnie na co jego rozmówczyni parsknęła śmiechem- Serio ty też?
- Nie uda ci się
- Skąd wiesz?
- Po pierwsze nawet mi się nie udało, a to już coś znaczy, a po drugie zapomniałeś o jednej podstawowej rzeczy
- Mianowicie? – spytał zaciekawiony
- Nie umiesz gotować- tym razem obie się zaśmiałyśmy, a chłopak przebrał naburmuszoną minę
- Wy to potraficie zniszczyć marzenia i sprowadzić człowieka na ziemię w tempie ekspresowym
- Oj nie przesadzaj, wiesz ja na prawdę podziwiam twój zapał i zaangażowanie, ale Lexii ma rację nie uda ci się. Wielu już próbowało i kończyło się to jednak rezygnacją- mówiąc to przytuliłam go w geście pocieszenia
- A teraz bardzo was przepraszam, ale muszę iść szykować się do pracy
- Nie tak szybko moja droga panno musisz coś zjeść
- Jake proszę nie zaczynaj znowu... zjem coś w pracy- mówiąc to patrzyłam mu głęboko w oczy
- Ale... Lex powiedz jej coś- zwrócił się do mojej przyjaciółki
- Nic na to nie poradzę, ale dobra Leah jeśli się dowiem, że znowu cały dzień nic nie zjadłaś to nie będzie już tak miło- wrzasnęła bym mogła usłyszeć z pokoju
 

No więc po ogarnięciu się i doprowadzeniu mojego wyglądu do stanu używalności jeszcze szybko się przebrałam i ruszyłam w kierunku drzwi żegnając się z przyjaciółmi i nakładając szpilki, ale żeby było mi wygodniej w pracy do torebki wrzuciłam trampki




 

Jak dotarłam do pracy zauważyłam  George’a, Andy’ego i Agnes. No tak, ale wy nie wiecie kto to jest otóż są to osoby pracujące w Nando's jako kelnerzy tak jak ja. Kiedy mnie zobaczyli rzucili się na mnie z przywitaniami.
Świetnie się z nimi dogadywałam. Cała trójka była w moim wieku i tak jak ja pracowali tu dorywczo.  No ale wracając do tego co teraz czekał mnie cały dzień biegania, zbierania i roznoszenia zamówień. Może to dziwne lecz lubię tą prace i pomimo tego, że Lexii uświadomiła mnie kogo to ulubiona restauracja nie zrażałam się. Jeszcze ani razu ich tu nie widziałam.
Postanowiłam się trochę podpytać George’a bo on tu najdłużej pracuje, ale to trochę później.  Na razie ruszyłam na salę przyjąć zamówienia. Po pewnym czasie zwróciłam się do George’a gdy mieliśmy nareszcie upragnioną przerwę i siedzieliśmy przy wolnym stoliku
- Mogę mieć do ciebie pytanie?
- Jasne pytaj o co chcesz
- Czy to prawda, że Nando's to ulubiona restauracja ONE DIRECTION? – zapytałam niepewnie
- Czemu pytasz? Jesteś ich fanką?- odpowiedział pytaniem na pytanie
- No właśnie niekoniecznie
- Czyli hejterka
- Co? Nie... to trochę zagmatwane kiedyś ci to wyjaśnię
- Ok no więc tak dość często tu bywają...- i zatrzymał się – apropo odwróć się
- Tylko mi nie mów, że właśnie weszli
- Właśnie ci nie mówię- odparł uśmiechając się
- Nosz cholera czemu to ja muszę mieć takie głupie szczęście?- zapytałam pod nosem i w tym momencie poczułam uderzenie
- Bardzo panią przepraszam na prawdę nie chc...- tłumaczył się Harry dopóki nie zauważył kim jestem  - O Leah- wrzasnął i zaraz zeszła się reszta
- To wy się znacie?- to pytanie padło z ust zdezorientowanego George’a
- Tak jakby – przesłałam mu wzrok mówiący, że później go oświecę
- Lee co ty tu robisz? Jest tu też Alexia? Przyszłyście na obiad?- przepytywał mnie pan ciekawski rozglądając się wkoło
- Nie Zayn nie ma jej
- Jak to czemu? – zaczynał mnie już irytować
- Być może dlatego, że ja tu pracuje ośle, a ona sobie siedzi w domu na kanapie przed telewizorem i grzeje tyłek
- Oł... to dużo wyjaśnia- do rozmowy włączył się Loui
- Nie wiem czy wiesz, ale jesteście wszędzie tam gdzie my- tym razem był to Hazza
- Uwierz na pewno nie robimy tego specjalnie- już chciał coś odpowiedzieć lecz zadzwonił mój telefon
Wstałam i kawałek odeszłam jednak i tak widziałam, że podsłuchują
- No co tam?- zwróciłam się do telefonu starając przy tym brzmieć jak najnormalniej lecz nie z nią te numery
- Co się stało?
- Nic wszystko w najlepszym porządku tylko trochę jestem zmęczona
- A jasne słuchaj dzwonie, żeby uprzedzić cie, że spóźnię się trochę
- Nie!!!... to znaczy słuchaj dziś mamy niezły młyn, poza tym po pracy muszę jeszcze załatwić coś więc nie ma to sensu
- No dobra nie wnikam to do zobaczenia w domu
Po zakończeniu rozmowy wróciłam do stolika, przy którym siedziałam z Georgem
- Lexii?- gdy tylko usłyszałam to pytanie ciśnienie mi się podniosło co go to interesuje, przesłałam mu gniewne spojrzenie
- Zayn odpuść- po raz pierwszy dziś odezwał się Liam
- Chłopaki błagam chodźcie już do stolika zaraz padnę z głodu- oho odezwał się głodomór
Band poszedł zająć wolny stolik, a ja wróciłam z powrotem do pracy. Niedługo po tym skończyła się moja zmiana, nagle do Nando’s wszedł, a właściwie to wpadł zdyszany Jake, zupełnie jakby goniło go stado dzikich psów. Muszę przyznać, że nieźle się zdziwiłam nie miałam pojęcia co on tu robi.
- O hej!!! Cieszę się, że zdążyłem. Mam dla ciebie propozycje, a właściwie dla was....- szybko przerwałam mu kiedy zauważyłam zaciekawiony wzrok chłopaków z 1D,  Jake miał spojrzenie pełne ekscytacji
- Hej zaraz mi wszystko wyjaśnisz ok, ale nie tu błagam- mój wzrok mówił sam za siebie
- Jasne to chodź- pociągnął mnie za rękę w kierunku drzwi wyjściowych, wychodząc zauważyłam jeszcze ciekawskie spojrzenia 1D                   

Swoją drogą mam newsa dla Alexii, ciekawe jak zareaguje, koniecznie muszę zobaczyć jej minę  ;P .

Jake

Miałem propozycję nie do odrzucenia.  Wpadliśmy na ten pomysł z chłopakami nudząc się przed telewizorem mam nadzieję, że dziewczyny się zgodzą no, ale do konkretów. Więc zacząłem przedstawiać Leah nasz plan:
- Posłuchaj wpadliśmy z chłopakami, żeby gdzieś wyjechać co o tym myślisz?
- Wiesz Jake jak dla mnie bomba, ale chyba nie przewidziałeś tego, że my z Lex mamy pracę
- Czyli, że nie chcesz jechać- powiedziałem zawiedziony bardziej do siebie niż do dziewczyny
- To nie tak...ohh ok jeśli załatwisz nam wolne to ja się zgadzam
- Naprawdę?
- No tak
- Ale tak serio serio?
- Serio serio- mówiła rozbawiona- i nie dopytuj się tak bo w końcu zmienię zdanie
- Ale super to ja ci jeszcze dokładnie dam znać co i jak, a jak na razie wtajemnicz we wszystko Lexii ok?
- Nie ma sprawy
No i właśnie dotarliśmy pod drzwi naszych mieszkań
- Wejdziesz?- zapytała Leah otwierając drzwi
- Nie dzięki ja spadam powiedzieć chłopaka i poszukać czegoś, ale może później do was wpadnę
- Jasne to do zobaczenia

Leah

No to teraz mam jeszcze jeden  dodatkowy news dla przyjaciółki, szczerze to coś mi się wydaje, że na ten drugi zareaguje entuzjastycznie przynajmniej taką mam nadzieję. Nam wszystkim przydadzą się jakieś wakacje, odpoczynek.
- Cześć, a to ta sprawa co ma do nas później przyjść spowodowała, że nie chciałaś, żebym po ciebie przyszła?-spytała szczerząc się jak głupi do sera
- Lex nie przeginaj ok?
- No co przecież ja tylko grzecznie pytam nie wolno?
- Jak nie wolno to szybko co ty taka ciekawska, a apropo wolnego to chyba będziesz musiała wziąć w pracy- w tym momencie napotkałam jej zdziwione spojrzenie dziewczyny
- Ale jak to coś się stało?- zaczęła panikować- Tylko błagam mów szczerze zniosę wszystko po prostu chcę usłyszeć całą prawdę- nie wiem jak ona to robi ale potrafi się sama nakręcić -... choćby to było coś strasznego- no i nawijałaby tak jeszcze długo gdybym jej nie przerwała
- Oh Lexii zamknij się nic się nie stało wręcz przeciwnie- tym razem to ja się szczerzyłam
- No to wyduś to wreszcie z siebie co jesteś z Jake’iem?- musiałam zrobić jakąś strasznie dziwną minę i przyjaciółka postanowiła sobie ze mnie zażartować i zaraz dodała- Tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży- tym razem to ja chciałam sobie z niej pożartować i spojrzałam na nią wzrokiem, który mówił mniej więcej skąd ty to wiesz
- Leah Walker do cholery- wrzasnęła przerażona najgłośniej jak potrafiła- nawet tak sobie ze mnie nie żartuj
- No przecież nic nie mówię
- Czyli, że...-nie mogła się wysłowić postanowiłam ją wybawić
- Nie nie jestem z Jake’iem, nie nie przespałam się z nim, nie nie jestem w ciąży, tak..-i tu jej oczy zrobiły się ogromne-... jesteś głupia
- Uff co za ulga
- No nie powiedziałabym, ale jak wolisz być głupia to twoja sprawa
- Oj dobra, a co to za sprawa?
- Jedziemy na wakacje z chłopakami- żebyście widzieli jej minę
- Jak to z chłopakami?- przyjaciółka cała pobledła z wrażenia
- Alexia kotku powiedz mi, o których chłopakach pomyślałaś
- No o tej zgrai baranów, a o kim?
- No to cię zszokuję nie o nich mi chodziło w końcu cały świat nie kręci się tylko wokół nich- po wypowiedzeniu tych słów dziewczyna po raz kolejny wyraźnie odetchnęła z ulgą
- Uf jak dobrze bo już myślałam
- To nie myśl bo ci nie wychodzi- powiedziałam i wytknęłam jej język jak ja kocham się z nią drażnić zresztą ona ze mną też
I zaraz już szłam do pokoju kiedy przypomniałam sobie, że mam jej coś jeszcze powiedzieć, a w zasadzie to pokazać. Wparowałam do niej do pokoju i zastałam ją na łóżku z laptopem na kolanach
- Dawaj to
- Leah spadaj masz własny, a jak go uszkodziłaś to już nie mój problem- wrzasnęła zbulwersowana
- Spokojnie nie denerwuj się tak chcę ci tylko coś pokazać- odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem wpisując w przeglądarkę internetową to co należy
Kiedy pokazałam jej zdjęcie reakcja wyglądała tak
- O ja pie.. w sensie o, żesz w dziób pingwina co on ze sobą zrobił?- plus jeszcze głupkowata mina
- Moja reakcja była podobna
- Nie no nie możliwe ten matoł nie może być moim bratem ja nie mogę być z nim spokrewniona po kiego mu to pasemko?
- Może chciał się upodobnić do skunksa albo innej wiewióry- rzuciłam wychodząc z sypialni Lex
- A skąd ty w ogóle wiedziałaś o tym pasemku?- rzuciła jeszcze szybko, ale ja udałam, że tego nie usłyszałam i liczyłam na to, że nie będzie chciała drążyć dalej tego tematu, taka moja cicha nadzieja

Tony

- No chłopaki ruszać się, no już raz raz
Czy ich zawsze trzeba poganiać? Zaraz po tym byliśmy już u naszych sąsiadek i popijaliśmy jakieś napoje w salonie na kanapie
- Dziewczyny teraz słuchajcie mnie uważnie jasne? Czas na pytania będzie później
- Tak jest- odpowiedziały równocześnie
- No więc jedziemy w genialne miejsce na dwa tygodnie z tego 2 lub 3 noce będziemy spać w namiotach tak dla urozmaicenia atrakcje będziemy wymyślać sobie na bieżąco, a no i jeszcze jedno skargi i zażalenia składać do Chrisa
- Co czemu do mnie?- od razu krzyknął wcześniej wymieniony
- Bo tak
- To nie jest odpowiedz- dalej ciągnął temat
- Bo to na ciebie wypadło w losowaniu wystarczy?

Leah

Kiedy chłopaki skończyli sprzeczkę spytałam czy jedziemy tylko my
- Jeszcze dokładnie nie wiemy bo nie wiadomo czy dziewczyny będą mogły
- Aaa... jasne
No i tak siedząc i gadając minął nam cały wieczór.
Następnego dnia gdy już wiedziałyśmy co i jak z wyjazdem i pozałatwiałyśmy sprawy w pracy postanowiłyśmy powiadomić naszych rodziców, żeby nie było potem awantury, że o niczym im nie mówimy i takie tam w końcu mają prawo wiedzieć.
Tak jak Lexii wzięłam telefon i wykręciłam numer do mamy lecz nie odebrała więc postanowiłam, że spróbuję później. Po jakiś 5 minutach usłyszałam jednak dźwięk sygnalizujący, że ktoś próbuje się ze mną połączyć. Nie sprawdzając nawet kto to wcisnęłam zieloną słuchawkę
- Co tam skarbie dzwoniłaś opowiadaj co się u was dzieje- w słuchawce rozległ się pogodny głos mamy
- Cześć mamuś...-  opowiedziałam jej o wszystkim o pracy, wyjeździe i wielu innych, nasz rozmowa trwała chyba z pół godziny albo i dłużej no, ale cóż kiedyś muszę się z nią nagadać
- Dbajcie tam o siebie i uściskaj ode mnie Alexię
- Jasne, a ty tatę i tego małego zgreda zwanego moją młodszą siostrą- mama zaśmiała się i obiecała, że na pewno to zrobi
Kiedy weszłam do kuchni w celu napicia się czegoś zastałam tam Lex właśnie kończącą rozmawiać jak mniemam z rodzicami
- I jak tam? Co na to rodzice? A i masz uściski od mamy oraz cytuję „ dbajcie tam o siebie”
- O dziękuje, a ty masz całusy od mojej. Jeśli chodzi o rodziców to świetnie w sumie sami stwierdzili, że trochę sobie odpoczniemy i w ogóle....- nagle przerwała mówienie i po chwili namysłu zapytała- Który dziś mamy?
- Bodajże 6 a czemu pytasz?
- Matko boska Leah my za 3 dni już wyjeżdżamy, a musimy jeszcze zrobić zakupy spakować się i tak dalej- zaczęła panikować
- Spokojnie przypominam ci, że w tych sprawach to ty jesteś bardziej ogarnięta niż ja- uspokoiłam ją
- Rzeczywiście, ale to nie zmienia faktu, że i tak trzeba jeszcze wszystko ogarnąć
- W takim razie zarządzam iż jutro idziemy na zakupy centra handlowe strzeżcie się nadchodzimy...