sobota, marca 30

Nareszcie odpoczynek!

No hejka ;) Udało się! wrzucam dziś. Naprawdę się cieszę bo myślałam, że się nie uda, ale skończyłam go dziś i jest :) Dajcie znać co myślicie, czy odpowiada wam taki przebieg wydarzeń?, może nie tego się spodziewaliście i jesteście zawiedzeni? Naprawdę zależy mi na waszej opinii. I mam nadzieje, że uda wam się dobić do 4 kom. bo umowa ta sama dopiero po nich nowy.
                                                                                                           Miłego czytania! :)
                                                                                                                     CATh



Alexia

Wstałyśmy dzisiaj wcześniej, gdyż miałyśmy obejść całe centrum w poszukiwaniu rzeczy na wyjazd. Znając nas spędzimy tam cały dzień. W takim razie trzeba zjeść porządne śniadanie.
Postanowiłam zrobić nam parę kanapek i płatki. Przy zaparzaniu herbaty usłyszałam skrzypiącą podłogę, a gdy się odwróciłam zauważyłam głowę Lee wystająca zza framugi.
-No co się tak czaisz? chodź na śniadanie
-Już idę- po podejściu do stół zaśmiała się i powiedziała- a co dziś taki wybór? przewidujesz przemarsz armii?
-Hahaha bardzo śmieszne...po prostu zdaje mi się że długo nas nie będzie więc trzeba zjeść porządnie.
-Tak jasne...- i znów w śmiech... no ja jej nie ogarniam
Po zjedzeniu, poszłyśmy się ubrać, umyć i te inne babskie duperele...No więc po tym wszystkim stawiłyśmy się gotowe w korytarzu, uśmiechnięte, w bardzo dobrych humorach i gotowe na zakupy.
-Czyli w drogę?- zapytałam wskazując na drzwi.
-Jasne! czuje że to będzie super dzień
-Ja też! to była świetny pomysł- w doskonałych humorach wyszłyśmy z domu, zamykając za sobą.

50 sklepów, 10 ton ciuchów, ileś kilometrów i 2 kontuzje później...

-To był najgorszy pomysł na świecie- powiedziałam zamykając drzwi do mieszkania.
-Dokładnie! nigdy więcej- przyznała Lee i w jednym momencie obie padłyśmy na tyłki na podłogę
-Nie czuje nóg- zrzędziłam
-Moje ręce zaraz odpadną- dorzuciła Lee
-Już nigdy nie poczuje pleców- jęczałam
-Moja szyja to tylko na odstrzał
Na przemian jęcząc i użalając się nad sobą jakoś dotarłyśmy do pokoi i rzuciłyśmy się na łóżka, od razu zasypiając.

Następnego dnia

Obudziłam się wcześnie rano przez ból pleców i oczywiście nie mogłam już zasnąć! Nie pozostało mi nic innego jak tylko ogarnąć się i iść zjeść śniadanie.
Mieliśmy wyjeżdżać dziś w południe, więc nie musiałam na razie budzić Lee. Niech się wyśpi.
Ja po zjedzonym śniadaniu, stwierdziłam, że przyda mi się spacer na rozciągnięcie mięśni, wiec ubrałam się i wyszłam zamykając za sobą drzwi na klucz. Postanowiłam wstąpić jeszcze do chłopaków, powiedzieć im że wychodzę, żeby przekazali to Leah. Podałam im przybliżony czas powrotu, oni przypomnieli mi jeszcze godzinę wyjazdu, a po tym udałam się do parku.

Po dotarciu tam jak zwykle zajęłam ławkę pod drzewem, nie była za bardzo widoczna co czyniło ją idealną do wypoczynku gdyż było małe prawdopodobieństwo, że ktoś mnie zauważy i mi przeszkodzi.
Tak więc wyjęłam słuchawki i włączyłam jakąś piosenkę, nie za bardzo się na niej skupiałam, miałam parę rzeczy do przemyślenia. 

Siedziałam tak już dłuższy czas, gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Nawet nie wiecie jak się przestraszyłam. Szybko odwróciłam się do osoby która mi przeszkodziła. A okazał się nią nie kto inny niż Niall! Ja to mam szczęście! Przecież ta ławka jest tak dobrze ukryta!
Nie pozostało mi nic innego jak tylko zdjąć słuchawki i dowiedzieć się o co chodzi.
-Jak mnie tu znalazłeś?
-Wiesz szczerze mówiąc nie spodziewałem się tu ciebie...przychodzę tu dość często...wiesz pomyśleć, oderwać się i takie tam...- był dość zakłopotany to chyba przez ten ostatni incydent...
-Skoro tak to nie będę ci przeszkadzać- po tym zaczęłam się podnosić, ale zatrzymał mnie jego głos.
-Nie, zostań, nie będziesz przeszkadzać, naprawdę...
-Jesteś pewny?
-Na sto procent- uśmiechnął się i usiadł koło mnie.
-To... co cię gryzie?- nie spodziewałam się że o to zapyta, myślałam że będzie po prostu siedział...a w ogóle to skąd on wiedział?
-Nie rozumiem...
-Skoro tu jesteś to na pewno cię coś gryzie, to miejsce jest dobre do odizolowania się i przemyślenia pewnych rzeczy, ale jeśli nie chcesz to nie mów- przy tym uśmiechnął się- pomyślałem tylko, że mógłbym pomóc...- przebijała przez niego szczerość, a najważniejsze że nie był nachalny...chciał pomóc.
-Męczy mnie pewna sprawa...nie mam pojęcia co mam robić...
-Chodzi o Zayna prawda?- przebijało przez niego zrozumienie, byłam mu za to wdzięczna.
-Tak. Nie mam pojęcia co mam robić...ale ty przecież jesteś po jego stronie, zgadłam?
-To nie tak, ja nie jestem po niczyjej stronie, oboje macie swoje racje, choć przyznam, że Zayn zachował się beznadziejnie...ale ważne, że chce to naprawić, prawda?
-Niall prawda jest taka, że ja mu dawno wybaczyłam...ja po prostu boje się mu zaufać...to dla tego jestem taka wredna, chce go odepchnąć...
-Ale wiesz, że on nie ma zamiaru się poddać?- spojrzał na mnie tym przenikliwym wzrokiem, a ja nie wiedziałam co powiedzieć...-wiem że to trudne zaufać od nowa, ale nie chce żebyś potem żałowała, to gorsze od bólu, uwierz...- przy tym zapatrzył się gdzieś ponad moją głowa, a jego wzrok stał się mętny, jakby wróciły do niego jakieś przykre wspomnienia...
-Nie długo i tak się wszystko wyjaśni- tym zdaniem sprowadziła go na ziemie. Spojrzał na mnie z nie zrozumieniem wypisanym na twarzy.
-Co masz na myśli...?
-Wyjeżdżam...- oczywiście musiał wpaść mi w zdanie.
-Co?! Jak to?!
-Chwila, spokojnie nie dałeś mi skończyć
-Przepraszam
-Nic się nie stało. A więc wyjeżdżam na wakacje i mam zamiar tam wszystko przemyśleć, po powrocie będę już znała odpowiedz...
-Mogę tylko życzyć ci szczęścia...
-Dziękuje...ale dość już o mnie może teraz ty mi powiesz co się stało...- przez chwilę nie wiedział o co mi chodzi, ale potem zrozumienie pojawiło się na jego twarzy.
-To nic specjalnego, byłem po prostu zmęczony, wiesz chłopaki czasami maja za dużo energii- nie byłam pewna czy mówi prawdę, ale postanowiłam nie drążyć tematu.
Porozmawialiśmy jeszcze chwile, ale oboje musieliśmy się zaraz zbierać. Po pożegnaniu się, Niall zaczął się oddalać, był już kawałek ode mnie gdy odwrócił się i powiedział:
-Lepiej spróbować i ewentualnie pocierpieć niż nie spróbować i żałować- po czym odwrócił się i zniknął za drzewami.
Coś się stało, a on nic nie mówił. Niech tylko poczeka jak wrócę! Bardzo mi pomógł chciałabym to samo zrobić dla niego...
Posiedziałam jeszcze chwilkę i zebrałam się. Po wejściu do domu zauważyłam Lee krzątającą się po kuchni. Czyżby dopiero wstała?
-Hej Lee!
-O matko! Nie strasz mnie tak!- taaa...zapomniałam wspomnieć, że stała do mnie tyłem...
-Przepraszam nie chciałam
-No dobra wybaczam...a teraz powiedz gdzie byłaś- teraz to się ożywiła...
-E tam, nic takiego, spacer na rozprostowanie kości po wczorajszych zakupach...- no i chyba jej nie przekonałam...
-I jesteś pewna, że tylko tyle...
-No taki był główny cel...
-Nie rozumiem
-No spotkałam Niall po drodze, trochę pogadaliśmy, był jakiś taki inny...
-To znaczy?
-Za spokojny, cichy...
-Na pewno przesadzasz, może miał gorszy dzień
-Może...- nie chciałam już nic mówić, ale byłam prawie pewna, że to nie tylko zły dzień.
-A właśnie, spakowana?- przerwała moje przemyślenia, ale ja nadal bujałam gdzieś w obłokach. Spojrzała na mnie wyczekująco gdy długo nie uzyskiwała odpowiedzi, nie wiem co mi się stało, ale w ogóle nie mogłam się skupić.
-Wszystko w porządku? Dziwnie się zachowujesz
-Tak, jasne, w porządku, po prostu się zamyśliłam.
-To wróć na ziemie, za chwilę wyjeżdżamy, trzeba znieść walizki i zrobić ci coś do jedzenia na drogę.
-Czy ty coś insynuujesz?
-Nieee...- spojrzała na mnie wzrokiem niewiniątka- po prostu jestem pewna, że w drodze zgłodniejesz.
-A idź ty! Idę znieść walizki- po tym wyszłam z kuchni i udałam się do naszych pokoi, zabrać wspomniane wyżej przedmioty. Swoją drogą lekkie to one nie były. Ale jakoś udało mi się je dowlec na dół. Chłopcy stali już przy samochodzie i pakowali rzeczy. Nasze walizki były ostatnie.
-Hej chłopaki! Jak tam wam idzie? Pomóc?
-Hej Lex! Jakoś idzie i spokojnie radzimy sobie- po czym uśmiechnęli się i wzięli nasze walizki.
-O matko jak ty to zniosłaś?! To waży chyba z tonę! Co tam jest?- myślałam, że je upuszczą! A to dobre!
-Wiesz kiedyś chodziłam z Zaynem na treningi, to była świetna zabawa i miło spędzony czas- na wspomnienie o tym okresie, uśmiech sam wkradał mi się na usta.
-Co wyście ćwiczyli?! Podnoszenie ciężarów?!- żebyście widzieli ich miny, to była mieszanka zdziwienia i niedowierzania, a ja nie mogłam się oprzeć i wybuchłam śmiechem.
-Nie, nie podnoszenie ciężarów- mówiłam przez śmiech- to było coś bardziej subtelnego
-Czyli...
-Kiedyś się dowiecie- i zostawiłam ich z tymi wszystkimi pytaniami.
Po zapakowaniu wszystkiego i wszystkich, ruszyliśmy w dość długą drogę.

3 godziny później 

Po iluś sprzeczkach, stratach na psychice i 10 zdrętwieniach udało nam się dojechać na miejsce. Było tu prześlicznie. Takie miejsce było mi teraz potrzebne, a szczególnie cisza tu panująca, musiałam uporać się z paroma rzeczami bo męczę nie tylko siebie.
Po wyjściu z samochodu i rozprostowaniu kości, udaliśmy się na recepcję odebrać kluczyki do domków. Na szczęście szybko się uwinęliśmy i mogliśmy iść odpocząć po podróży. Postanowiliśmy spotkać się za 2-3 godziny i iść się rozejrzeć. Po ustaleniu czasu zbiórki rozeszliśmy się. My z Laeh dostałyśmy domek z numerem 5. Nie będzie to dziwne jak powiem wam, że od razu po wejściu obie padłyśmy na swoje łóżka? Nie? To dobrze. Po prostu byłyśmy bardzo zmęczone. Po godzinie drzemki wstałyśmy i rozpakowałyśmy się. Miałyśmy jeszcze trochę czasu do wyjścia więc postanowiłyśmy rozejrzeć się po domku. Był na prawdę śliczny, taki przytulny.

Gdy nadszedł czas na przyszykowanie się każda udała się po rzeczy i do łazienki (na szczęście były dwie, jedna na dole, druga na górze).

 Ubranie Lexi

Nie zajęło nam to dużo czasu więc stawiłyśmy się przed czasem, ale nie czekałyśmy za długo, reszta zjawiła się po chwili. Wszyscy jednogłośnie zdecydowali, że idziemy do klubu potańczyć, zapytaliśmy się w recepcji gdzie możemy znaleźć jakieś dobre miejsce do zabawy. Zostaliśmy skierowani na plażę, podobno znajdował się tam najlepszy klub. Po dotarciu na miejsce byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni. Klub prezentował się świetnie. Bardzo szybko wmieszaliśmy się w tłum. Tańczyłam chyba z wszystkimi z naszej paczki i nie tylko. Atmosfera była świetna i do tego poznaliśmy parę fajnych osób. Umówiliśmy się z nimi na jutro. Mieliśmy rozegrać mecz siatkówki na plaży.
Oczywiście do domków wróciliśmy zmęczeni, ale też zadowoleni. Jutrzejszy dzień zapowiadał się tak samo dobrze jak dzisiejszy.
----------
Następnego dnia nie mogłam za długo spać, pewnie przez tą zmianę miejsca. A skro tak to zdecydowałam, że przejdę się trochę po ośrodku. Wrzuciłam na siebie luźne ciuchy i wyszłam po cichu żeby nie obudzić Lee.

Przechadzałam się już chwilę gdy nagle coś przykuło mój wzrok, a mianowicie wierzba płacząca i ławka która pod nią stała. Wyglądało to magicznie. Miejsce idealne. Od razu skręciłam i poszłam w tamtą stronę.

Stwierdziłam, że mam jeszcze sporo czasu więc założyłam słuchawki, usiadłam i pozwoliłam sobie rozważyć pewne sprawy. Po głowie krążyły mi setki pytań: Czy ja rzeczywiście chce się z nim kłócić?, czy ta kłótnia ma sens?, może jestem zbyt przewrażliwiona i uparta? i najważniejsze: czy mi go brakuje? Te i mnóstwo innych pytań krążyło mi po głowie. Na część znałam odpowiedz, na inne szukałam. Było trudno, ale musiałam w końcu się zdecydować.

Siedziałam tak sporo czasu, po czym nagle zrozumiałam, że znam już wszystkie odpowiedzi, że już od dawna je znałam. To przyszło tak nagle, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu wkradającego się na moją twarz. W końcu mogłam poczuć się wolna, bez tego wielkiego ciężaru na plecach. Oczywiście to nie było tak, że nagle stwierdziłam, że świat jest piękny, wszyscy są cudowni, a ja do nikogo nie mam  żalu, nie to nie tak. Ja po prostu coś zrozumiałam i to była taka ulga, że nie możecie sobie tego wyobrazić. W końcu mogłam powiedzieć: wiem czego chce! Potrzebowałam jeszcze tylko jednej rzeczy: zapewnienia, że robię dobrze, że nie popełniam błędu. Nareszcie wszystko miało szansę pójść w dobrym kierunku.
Tak więc w wyśmienitym humorze udałam się do naszego domku coś zjeść.

Po wejściu do domku zastałam nakryty stół i ludzi dookoła niego. Cała gromada się zebrała. Gdy weszłam wszyscy zwrócili swoje oczy na mnie w niemym zapytaniu, a ja najzwyklej w świecie zapytałam:
-Co na śniadanie?- a jakby na umówiony sygnał wszyscy zakryli rękami oczy.
-Ty tak serio? My się tu martwimy, gdzie ty jesteś, a ty wchodzisz i pytasz co na śniadanie?!- zapytał Chris.
-Nom- przytaknęłam zadowolona z siebie i usiadłam przy stole, nakładając sobie po chwili jedzenie.
-Mówiłam im, że nic ci nie jest i że niedługo wrócisz, ale oni swoje- wtrąciła Lee.
-No i czemu jej nie posłuchaliście?
-No bo długo cie nie było i...
-Dobra, dobra już, wszyscy żyją, nic się nie dzieje- uśmiechnęłam się i kontynuowałam jedzenie, przez co otrzymałam zdziwione spojrzenie, a zaraz po tym pytanie
-A co ty dziś w takim dobrym humorze? Nie to żebym miała coś przeciwko, ale dawno cię takiej nie widziałam...- nie lubię jak zbyt dużo ludzi się na mnie gapi, a w tej chwili tak się działo.
-Po prostu coś do mnie dotarło...
-To nic tyko gratulować- uśmiechnęła się i obie wróciłyśmy do posiłku zostawiając innych zdezorientowanych.

Po śniadaniu udaliśmy się na plażę, spotkać się z nowymi znajomymi. Mecz był zacięty, a zakończył się remisem, co zadowoliło wszystkich. Postanowiliśmy wyjść dziś wszyscy na miasto i lepiej się poznać.

Tymczasem w Londynie

Zayn

Postanowiłem odwiedzić  Lex i Lee. Może uda nam się spędzić trochę czasu razem. Mam nadzieję. 

Gdy byłem na miejscu zapukałem i czekałem aż ktoś mi otworzy, ale nie zapowiadało się. Pewnie gdzieś wyszły dlatego zdecydowałem, że wrócę wieczorem.

No więc gdy nastał wieczór znów pukałem do ich drzwi, ale sytuacja z południa powtórzyła się: nikogo nie było. Zaczynałem już trochę panikować, ale postanowiłem nie robić szumu, tylko wrócić jutro rano. Jeśli jutro ich nie zastanę: wtedy zrobię szum.
Tak jak postanowiłem udałem się powolnym krokiem do domu, zahaczając  po drodze o park. Usiałem na ławce i spojrzałem na gwiazdy. Było w nich coś magicznego, uwielbialiśmy razem z Alexią na nie patrzeć. Tak mi jej brakuje, jak mogłem być taki głupi? Nie wiem czy to coś da, ale gdy tylko ja zobaczę od razu przeproszę za wszystko. Dziwne, że tak na prawdę nigdy nie powiedziałem przepraszam. Ale to się zmieni, już niedługo. 

Gdy podniosłem się z ławki musiałem przyśpieszyć trochę kroku, nie było mnie już za długo. Idę o zakład, że mi się dostanie.

Gdy przekroczyłem próg domu, usłyszałem hałas i po chwili mogłem już zauważyć chłopców. Nie mieli za wesołych min. Chciałem im wyjaśnić, ale nie było mi dane bo Lou wszedł mi w zdanie.
-Gdzieś ty się podziewał? Nie było cie cały dzień! Telefonu tez nie odbierasz! Nie masz pojęcia jak się martwiliśmy, spróbuj jeszcze raz odwalić taki numer a nie będę taki miły- a nie mówiłem? obskok...
-Przepraszam, ale mi się wyładował, a byłem u dziewczyn, ale ich nie było to zdecydowałem, że wrócę wieczorem, ale ich i tak nie było, a potem zasiedziałem się w parku i noo...martwię się! nie wiem gdzie jest Alexia!- mój monolog przerwał Niall i jednocześnie wbił mnie w podłogę
-Wyjechały
-Co ale jak to? gdzie? co się stało? skąd wiesz?
-Tak to, nad morze, nic się nie stało, powiedziała mi Ali
-O matko, już się martwiłem, że na dłużej...czekaj, chwilę...jaka Ali?
-No w sensie, że Alexia- i tutaj zdębiałem bo Niall zaczerwienił się od góry do dołu i spuścił wzrok.
-Ahaa...nie, nadal nie nadążam możesz od początku?
-Jasne- zadowolony ze zmiany tematu zaczął opowiadać, ale nie ciesz się tak Horan, później wszystko z ciebie wyciągnę- spotkałem ją w parku i rozmawialiśmy chwilę i jakoś zeszło na to, że wyjeżdżają nad morze, stąd wiem.
-Dobra teraz rozumiem, a teraz chłopaki mógłbym iść już do siebie, miałem ciężki dzień.
-Dobra, ale żadnych więcej takich numerów- zagroził Lou.
-Obiecuje
-No i o to mi chodziło. Dobranoc.- i zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi.
-Dobranoc, a właśnie Niall mógłbyś pójść ze mną, chciałem z tobą pogadać chwilkę- po jego minie mogłem wywnioskować, że wie o czym będzie ta rozmowa.
-Tak jasne, już idę.
Po tym skierowaliśmy się do mojego pokoju i rozsiedliśmy się na moim łóżku.

Niall

Byłem nieźle zdenerwowany, nie mogłem się na niczym skupić. Bałem się tej rozmowy, ale i tak w końcu by do niej doszło.

Po tym jak usiedliśmy, Zayn spojrzał na mnie oczekująco, ale ja nie miałem zamiaru rozpoczynać tej rozmowy.
-No dobra widzę, że muszę zapytać wprost: czy ty coś czujesz do mojej siostry?- spojrzał na mnie ze skonsternowanym wyrazem  twarzy, a ja czułem jak na moje policzki wypływa róż, przeklęta cecha!
-Ja, ten, no- no tak, jeszcze brakowało tylko jąkania!
Po moim popisie Zayn spojrzał na mnie nagle tak łagodnym wzrokiem, że postanowiłem zebrać się w sobie i dać mu jakąś racjonalną odpowiedz.
-Zayn ja...ja nie wiem- przy tym wypuściłem ze świstem powietrze- dobrze się przy niej czuje i lubię z nią spędzać czas i...zaciekawiła mnie...- czyżbym zauważył na twarzy Zayna zrozumienie? nie ma mi za złe?
-Chyba wiem o co ci chodzi, jeśli już pozwoli ci się poznać, trudno zostawić ją w spokoju...z tego co widzę tobie pozwoliła...- uśmiechnął się kończąc zdanie i poklepał po ramieniu dodając otuchy.
-Czyli...ty nie masz nic przeciwko?- teraz to naprawdę byłem zdziwiony on zawszę tak ją bronił, myślałem, że będzie zły.
-Jasne, że nie, ufam ci, kto jak kto, ale ty raczej byś jej nie skrzywdził.- nie macie pojęcia jak mi ulżyło.
-Myślałem, że będziesz chciał ją chronić...no wiesz zawód miłosny i te sprawy...
-Powiem ci jedną rzecz w sekrecie, w sprawach sercowych moja siostra jest swoją najlepszą ochroną, ma zadziwiającą zdolność wybierania akurat tych właściwych ludzi, jeśli komuś już zaufa to znaczy, że wie co robi i jest to dobry wybór, a ty jak widzę jesteś na dobrej drodze do jej zaufania. Mogę tylko ci pogratulować i życzyć żebyś tego nie spaprał- po tym jakby nigdy nic uśmiechnął się, wstał i wyszedł.
To był dziwny dzień.

Parę dni później

Alexia
Niestety nasz wyjazd zbliżał się ku końcowi. Byliśmy tu już prawie dwa tygodnie. Czekały na nas ostatnie dwa dni tutaj i chcieliśmy je wykorzystać jak najlepiej. Na szczęście pogoda nam sprzyjała. Dzisiaj mieliśmy zrobić sobie piknik. Wszystko było już gotowe i zbieraliśmy się do wyjścia. Czekał nas kawałek drogi. Przed dzień znaleźliśmy wspaniałą polanę i właśnie tam teraz szliśmy. 

Przez czas wyjazdu Lee i Jake bardzo się do siebie zbliżyli, tylko czekam aż coś z tego wyjdzie. Jake jest strasznie nie śmiały. Apropo nich to właśnie idą na początku naszej grupki i flirtują ze sobą. Ja zostałam skazana na Chrisa idącego teraz po mojej prawej. Żartuje nie jest zły! A wręcz przeciwnie, jest naprawdę dobrym przyjacielem. Można z nim porozmawiać o wszystkim. Cieszę się, że sie poznaliśmy. 

Ten wyjazd dużo mi dał. Wyciszył mnie i uspokoił, a także pozwolił przemyśleć na spokojnie parę rzeczy. Choć nie powiem jedna osoba nie dawała mi spokoju i cały czas chodziła po mojej głowie. Zgadniecie kto? Tak! Dokładnie! Niall! Nieźli jesteście. Cały czas chodziła mi po głowie nasza rozmowa. Był w tedy taki inny. Zdecydowanie za spokojny na niego. Nie zostawię tego tak. Po powrocie nie dam mu żyć. On mi pomógł teraz moja kolej. Naprawdę jestem mu wdzięczna. Nie zniechęcił się nawet jak byłam wredna. Zaimponował mi.

Z rozmyślań wyrwało mnie szturchniecie w rękę. Czyli Chris...
-Co ty taka zamyślona? Zakochałaś się?- zaśmiał się, a ja spaliłam buraka.
-Czekaj ty tak poważnie...?!- nie mam pojęcia czemu się zarumieniłam, przecież ja nie...
-Nie! Jasne, że nie!- chyba zbyt gwałtowna reakcja...
-Zostawisz mnie dla innego! jak możesz?! ja się pytam?!- teraz to już się śmiałam
-Nie rób z siebie pajaca- wykrztusiłam, nadal nie przestając się śmiać.
-W ogóle nie zważasz na moje uczucia- nadal odgrywał tą scenkę więc postanowiłam, że się włączę.
-Przepraszam o Milordzie jak mogę odkupić swoje winy?
-Wisisz mi kanapkę z nutellą- wyszczerzył się, a ja nie mogłam się oprzeć i wzniosłam oczy ku niebu.

Czego ja niby mogłam się po nim spodziewać? No więc tak jak było ustalone, dostał tą kanapkę i wszyscy byli szczęśliwi. To był naprawdę fajny dzień. Niestety jutro już trzeba wracać, a może stety? W końcu wszystko się wyjaśni. W Londynie poznamy wszystkie odpowiedzi.

Dzień wyjazdu

-Wszystko zapakowane?
-Zrobiliście jedzenie na drogę?
-Gdzie moja walizka?
-Zgubiłem pana  misia!- chwila co? czy to był jeden z chłopaków? Dobra pomińmy to ostatnie.
No więc takie jak i wiele innych i coraz dziwniejszych pytań było słychać przez cały ranek, gdy próbowaliśmy się zapakować.
Było ciężko, ale jakoś daliśmy radę. O 12.00 zapakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy w drogę powrotną. W samochodzie część spała, część słuchała muzyki, a reszta gadała. Ja wyglądałam za okno i podziwiałam widoki. Szczerze mówiąc z każdym kilometrem który przybliżał nas do Londynu, byłam coraz bardziej zdenerwowana. Wszystko miało się zmienić. Nie wiem czy na dobre czy na złe. Tego nikt nie wiedział. Miałam tylko nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję. Wszystko okaże się na miejscu. I właśnie w tym momencie zauważyłam tablicę z napisem Witamy w Londynie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz