niedziela, stycznia 27

12.Idą goście                                            

Hej! dziś napiszę u góry to może więcej osób przeczyta ;) Mam taką małą prośbę, aby każdy kto czyta zostawił komentarz, jak dla mnie może to być kropka, przecinek czy co wolicie :) Po prostu zastanawiam się ile osób czyta, więc jeśli możecie to napiszcie ;) A teraz zapraszam na rozdział, miłego czytania!
                                                                                                                          CATh 



Alexia
No więc usłyszałyśmy pukanie. Trzeba było się podnieść, ale żadna się do tego jakoś nie paliła.
-Weź idź otwórz, nooo!- powiedziałam do Leah, zagrzebując się pod kocem.
-Nie ma mowy, a co jak to kosmici?- odpowiedziała, chowając się za kanapą.
-Ty chyba nie mówisz poważnie, co? Powiedz, że nie...
-Jak najpoważniej, nie mam zamiaru im otwierać, zjedzą nam mózgi!
-Jeny w co ja się wpakowałam, w psychiczną współlokatorkę...- mówiłam idąc do drzwi.
-Teraz psychiczna, ale zobaczymy co będzie jak zjedzą ci mózg...- jeszcze coś mówiła, ale przestałam jej słuchać.
Chciałam po prostu otworzyć te drzwi, zobaczyć kto nam przeszkodził i wrócić na kanapę. Ja z nią kiedyś nie wytrzymam, jeżeli będzie mi kazać otwierać drzwi za każdym razem to się wyprowadzę! Co powie następnym razem, że za drzwiami może być wiewiórka i obrzuci ją orzechami? Albo, że to Zombi i będzie kazał jej zjeść szpinak? Ona mnie wykończy, to pewne.
No dobra to chwila prawdy: kosmici czy ludzie? kto to będzie? no nie mam pojęcia...(mam nadzieje, że czujecie ten sarkazm...). No więc chwytam za klamkę, naciskam, otwieram i...co się okazuje? że to jednak ludzie! Co za niespodzianka...Czuje się zawiedziona. Wypada powiadomić Leah żeby przestała się chować. 

No więc stojąc przy otwartych drzwiach z grupką ludzi wgapiającą się we mnie, odwróciłam się przez ramię i wrzasnęłam na całe mieszkanie:
-Leah możesz wyjść już spod tej kanapy to nie kosmici!- po czym ze stoickim spokojem odwróciłam się do nich i powiedziałam- Przepraszam za koleżankę ona zwykle się tak nie zachowuje, to chyba przez zmianę miejsca. Musi odreagować...
-Nie ma mowy nie wyjdę-przerwał nam przytłumiony głos Leah.
-Rób jak chcesz!- odkrzyknęłam, po czym wznowiłam rozmowę- Więc w czym mogę pomóc? - zakończyłam pytaniem.
Oni stali jak słupy soli, chyba nie wiedząc jak zareagować. Cóż muszą się przyzwyczaić, my nie jesteśmy normalne...O chwila! Chyba jeden się opamiętał! Był blondynem, dość wysokim, tyle rzuciło mi się w oczy. Po chwili przybrał śliczny uśmiech i zaczął mówić.
-To my chcieliśmy pomóc...- zaczął lecz mu przerwałam.
-Nie specjalnie rozumiem o co chodzi...
-Może najpierw się przedstawię, jestem Chris, a ty?
-Lexi, a tamta walnięta to Lee.
-Super, a my to wasi nowi sąsiedzi. Od prawej, po kolei: Jake, Tony, Alice, Lily i Olivia.- pokazał po kolei, a każda z osób uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Wow sporo was, trochę jak wesoły autobus- powiedziałam ze śmiechem i podałam każdemu dłoń.- Miło was poznać, miałyśmy nadzieję, że mieszka tu ktoś w naszym wieku.
-Nam też miło poznać, chcieliśmy spytać czy nic nie potrzebujecie?
-Nie raczej wszystko mamy, wiecie rodzice przed wyjazdem nieźle nas wyposażyli- mrugnęłam do nich, na co się zaśmiali.- A tak w ogóle to skąd wiedzieliście, że się wprowadziłyśmy?- to mnie ciekawiło.
-Słyszeliśmy was dziś, trochę hałasu narobiłyście. Głosiki macie niezłe, nie powiem.- powiedział wesoło.
-A dziękujemy- zwróciłam się równie przyjaźnie.-Dajcie mi chwilkę, a najlepiej to zatkajcie uszy.-powiedziałam i nie czekając na ich reakcję krzyknęłam- Lee! Masz tu przyjść w tej chwili! Ale to już, drugi raz nie powtórzę!- gdy usłyszałam satysfakcjonujące szuranie wróciłam do rozmowy- Więc mieszkacie na tym samym piętrze co my tak?
-Tak. Dziewczyny na przeciwko was, a my po waszej prawej. Mamy blisko do siebie.- w czasie jego wypowiedzi Leah zaszczyciła nas swoją obecnością.
-No na reszcie przyszłaś! To są nasi sąsiedzi: Chris, Jake, Tony, Alice,Lily i Olivia.- powiedziałam jej.
-O hej, przepraszam, że dopiero teraz.- powiedziała.
-Nie nie ma sprawy, Lexi mówiła, że musisz odreagować czy coś?
-Alexia coś ty znowu nagadała!- wrzasnęła.
-A jak miałam opisać twoje zachowanie co?- droczyłam się.
-Nie wytrzymam z tobą, ratunku!
-Jak coś to nasze mieszkanie jest obok możesz śmiało wpadać- powiedział Jake z błyskiem w oku. Czy mi się wydaje czy Lee wpadła mu w oko? Był ładnym brunetem, dość wysokim i ciekawymi oczami.
-Dzięki, ale uważaj co mówisz bo przy niej to mogę za często korzystać z tej propozycji- pokazała na mnie i się za śmiała.
-Spokojnie, miejsca u nas dużo- też się zaśmiał.
Podczas gdy oni romansowali ja gadałam z resztą. W pewnym momencie Jake powiedział coś Chrisowi i pokiwali głowami. Gdy już coś ustalili zwrócili się do nas.
-Co byście powiedziały na wspólny wypad jutro? Poznalibyśmy się lepiej. Co wy na to?
-Jesteśmy za!- powiedziałyśmy w jednym momencie.
-To super zajrzymy po was jutro i oprowadzimy po mieście.- zaproponowali.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę i pożegnaliśmy się. My wróciłyśmy na kanapę i zaczęłyśmy rozmawiać.
-Czy mi się zdaje czy Jake na ciebie leci?- zapytałam się Lee.
-Daj ty mi święty spokój!- zaczerwieniła się, widziałam to.
-Oj już dobra, nic nie mówię.- powiedziałam, Zrobiłam pauzę i po chwili wznowiłam- Mili są, co nie?
-Tak. Dobrze, że jest tu ktoś w naszym wieku.
-Zgadzam się, będzie przy najmniej co robić.
Rozmowę przerwał nam dzwonek. Może to znów oni. Przypomnieli sobie coś czy co? Wstała i skierowałam się do drzwi, mówiąc:
-Może czegoś zapomnieli, pójdę i sprawdzę...
-Zaraz do ciebie dojdę, tylko wyłączę telewizor- powiedziała.
No i znów stałam z rękom na klamce i otwierałam drzwi. Tyle, że tym razem Leah nie chowała się pod kanapą. Gdy otworzyła miałam ochotę się zaśmiać...tyle, że histerycznie. Moja mina wyrażała wszystko i nie musiałam się odwracać żeby być pewną, że Lee ma taką samą. A przez chwile było tak fajnie, poznałyśmy owych znajomych i jutro miałyśmy iść zwiedzać...Nie może być za długo dobrze.
Czemu byłam zirytowana? Bo za drzwiami stało One Direction, w pełnym składzie.
Zauważyłam, że Liam wpatrywał się w Leah oczami wielkimi jak pięciozłotówki. To chyba przez ich wcześniejsze spotkanie.
-To ty?- wykrzyknął Liam.
No to się teraz zacznie. Lee nie lubi takiego tonu. Będzie ciekawie.
-Ja! a co przeszkadza ci to?- zaatakowała.
-Nie ja tylko...- próbował wytłumaczyć, ale moja przyjaciółka mu przerwała.
-Co tylko? W ogóle o co ci chodzi ty mnie nawet nie znasz!
-To ty na mnie naskoczyłaś w sklepie!- zaczął się denerwować.
-To moja wina, że źle mi się kojarzysz?- zapytała z drwiną.
Cała nasza piątka przyglądała się temu i każdy miał coraz to ciekawszy wyraz twarzy. Zayn wyglądał na zdziwionego, że Liam umie się kłócić, Niall był zamyślony i nie zwracał uwagi na to co  się teraz dzieje, Lou i Harry nie byli pewni czy mają zareagować czy jednak dać spokój, za to ja miałam mały uśmiech na twarzy i patrzyłam z zaciekawieniem. Tylko trzeba było niestety im przerwać, więc wtrąciłam:
-Czego tu chcecie?- warknęłam.
-Lexi powiedz, że ich tu nie ma, że to zły sen czy co tam wolisz, proszę...- błagała Leah.
-Chciałabym...- nie dane mi było skończyć, przerwał mi Zayn.
-Co za miłe przywitanie, nie ma co...- tym razem ja mu przerwałam.
-Och zamknij się Zayn, zachowujesz się jakbyś oczekiwał czegoś miłego.
-Miałem nadzieje na coś miłego.
-No to żeś się przeliczył.
Chłopaki słuchali naszej wymiany zdań, chyba jeszcze nie słyszeli nas w akcji bo byli zdziwieni. Za to Lee tylko patrzyła z politowaniem na Zayna. 
Ciekawe ile tym razem będziemy się kłócić, chyba włącze stoper...
-Tak w ogóle skąd wiedzieliście gdzie mieszkamy?- zapytałam.
-To nie było trudne do ustalenia, wiedzieliśmy, że nie daleko. Wystarczyło popytać.- był tak zadowolony z siebie, że miałam ochotę mu przywalić.
-Nie ciesz się tak, nie ma z czego.
-Ależ jest, wiem gdzie mam przychodzić.
-Nie nie ma bo cie nie będę wpuszczać.
-To będę tak długo hałasował dopóki mnie nie wpuścisz- był taki pewny swego.
-Sorki nie zadziała, drzwi dzwiękoszczelne- starłam mu tym ten jego uśmieszek- A teraz żegnam.
-Lexi daj mi szansę- powiedział już skruszony- Wiem! Wybierzmy się jutro gdzieś! Całą siódemką!- wykrzyknął.
-Nie mam mowy już nas ktoś zaprosił, a nawet gdyby nie to i tak nigdzie bym nie poszła.
-A niby z kim idziesz- już próbował się czegoś dowiedzieć i wyglądało na to, że nie podoba mu się to.
-Niech cie to nie obchodzi!
-Jesteś moją siostrą! Chce wiedzieć! Mam prawo!- krzyczał.
-Już dawno to prawo straciłeś- powiedziałam cicho i trzasnęłam im drzwiami przed nosem.
Poszłam do salonu, a Lee za mną. Usiadłyśmy i przez chwilę panowała cisza.
-Nie przejmuj się nim, proszę- odezwała się Leah.
-Nie mam zamiaru, chce jutro spędzić miły dzień.
-I to ja rozumiem. To może jakaś komedia na poprawę humoru co?
-Świetny pomysł, włączaj!
Resztę wieczoru spędziłyśmy na śmianiu się do tego stopnia, że obie brzuch tak bolał, że nie mogłyśmy się ruszyć. Nie wiem czy potem przypadkiem nie zasnęłyśmy na kanapie.

Zayn
-Chyba nie rozegrałeś tego najlepiej stary- powiedział Lou.
-Nie musisz mi tego mówić- warknąłem.
-Hej wyluzuj, ja chce dobrze.
-Tak wiem tylko...- westchnąłem- Ja przy niej tracę nad sobą kontrolę...
-Będzie dobrze, już my się o to postaramy. Nie zostawimy cię z tym- zapewnił.
-Dzięki, nie mógłbym wymarzyć sobie lepszych przyjaciół.
-No ba!- zaśmiał się.
Po czym wszyscy się na mnie rzucili, by uścisnąć. Oni są niezastąpieni. Nie poradziłbym sobie bez nich. Dobrze, że ich spotkałem.
Po powrocie do domu każdy zaszył się w swoim pokoju. Ja usiadłem na oknie w swoim pokoju i patrzyłem w gwiazdy. To mnie zawsze relaksowało. Kojarzyło mi się to z Lex. Pamiętam jak tata zabrał nas na biwak. Mieliśmy wszyscy osobne namioty. Lexi miała wtedy może z pięć lat. Było wspaniale całe dnie na świeżym powietrzu, wieczory przy ognisku i ten widok gdy spojrzałeś w niebo...niesamowite. Nie pamiętam którego dnia, ale to było chyba niedługo po przyjeździe, rozpętała się burza. Wiedziałem, że Lexi nie cierpi burz, więc nie zdziwiło mnie gdy w środku nocy ktoś rozsunął mój namiot i się do niego wpakował, pytając czy może ze mną spać. Oczywiście była to Lex. Przyczołgała się do mnie i przytuliła. Gdy ją uspokoiłem, zasnęła. Chciałbym żeby te czasy wróciły...

Niall
Dziś nie poszło nam najlepiej, ale nie oznacza to, że tak łatwo odpuszczę. Co to, to nie. Zastanawia mnie tylko jedno: Czemu czułem się tak dziwnie gdy na mnie patrzyła? Nie umiem opisać tego uczucia...E tam pewnie wyolbrzymiam, muszę z tym skończyć.
Naszła mnie ogromna ochota na napisanie piosenki...i grę na gitarze. Muszę to wszystko jakoś z siebie wyrzucić, a to jest najlepszy sposób.
Gdy grałem przypomniałem sobie o tym jak Lexi mówiła, że są z kimś na jutro umówione...o kurcze i znów to dziwne uczucie, tylko to jest mniej przyjemne. Co to ma być? Ja mam chyba paranoję. Ale swoją drogą ciekawe z kim idą...

Liam
Ciężki dzień, nie powiem. Jeszcze ten mój wybuch. Nie powinienem krzyczeć, ale ona bez powodu na mnie nawrzeszczała! To nie jest fair
 Nie chce mi się o tym myśleć. Lepiej pójdę wyciągnąć chłopaków z pokoi. Powinniśmy to odreagować na kanapie przed telewizorem, oglądając coś głupiego.
No to misje czas zacząć! Najpierw Niall.
Wszedłem do niego do pokoju. Siedział na łóżku z gitarą i brzdąkał. Gdy mnie zauważył odłożył ją i spojrzał z wyczekiwaniem.
-Pomyślałem, że moglibyśmy sobie zrobić noc filmową, co ty na to?- zapytałem.
-Wiesz to całkiem dobry pomysł, tylko błagam obejrzyjmy komedię!- popatrzył na mnie oczami szczeniaka, a ja się zaśmiałem.
-Jasne, też myślałem o komedii- gdy to powiedziałem w podskokach ruszył do drzwi, ale musiałem go zatrzymać.
-Hej nie tak prędko! Masz iść zawołać Zayna! Ja idę po Lou i Harr'ego- dokończyłem.
-Dobra , pójdę.- i wyszedł.
Z  Lou i Harrym poszło lekko, od razu się zgodzili. Mam nadzieję, że trochę odpoczniemy.

Niall
Ten pomysł z nocą filmową jest świetny, szczególnie po dzisiejszym dniu. Muszę tylko zahaczyć o pokój Zayna i go zabrać.
Wchodząc do niego, nigdzie go nie zauważyłem, więc zawołałem:
-Hej stary jesteś gdzieś tutaj?- ale odpowiedziała mi tylko cisza. W takim razie może być tylko jeszcze w jednym miejscu, a mianowicie na dachu. Właził tam przez okno, zawsze gdy musiał pomyśleć. Trzeba się tam wdrapać, w takim razie.
Gdy już tam byłem, w końcu zauważyłem Zayna.
-Hej, co tam?- usiadłem obok niego.
-A nic tak sobie myślę- odpowiedział, wpatrując się gdzieś w przestrzeń.
-To, to ja wiem, ale o kim myślisz?
-Czemu od razu uważasz, że o kimś?
-Intuicja i nawet mi powiedziała o kim. A powiem ci tyle, że my nie odpuścimy, pomożemy ci i zobaczysz, że się uda. Pamiętaj, że zawsze masz nas- zakończyłem. On spojrzał tylko na mnie z wdzięcznością i powiedział:
-Dzięki Niall jesteście nie zastąpieni, bez was nie dałbym rady.
-Zawsze będziemy obok. A tak w ogóle to ja przyszłem tu żeby cię zaciągnąć na noc filmową.- powiedziałem z uśmiechem.
-Ale będą komedie?- zapytał podejrzliwie.
-Hahaha o to samo zapytałem i tak będą.
-To idziemy!- i zerwał się ze swojego miejsca. Ja ruszyłem tuż za nim.

Alexia
Jasna cholera! przewracam się już od godziny i nie mogę spać! Mam dość, idę się przejść.
Wyszłam na korytarz i przechadzałam się po nim. 
Tu podobno jest gdzieś jakieś wejście na dach...O! to chyba to! Trzeba tylko podnieść i...jest! Mam nadzieje, że nikogo nie obudziłam...
Gdy znalazłam się na dachu, zaniemówiłam. Ten widok był przepiękny. Pozwoliłam sobie usiąść i popatrzeć chwilkę. To chyba będzie od tej pory moje ulubione miejsce...
Moje rozmyślania przerwał czyjś głos.
-Pięknie tu prawda?- usłyszałam i podskoczyła ze strachu.- Spokojnie to tylko ja...
Dopiero po chwili zdołałam ujrzeć twarz przybysza. A był to Chris.
-Przestraszyłeś mnie- powiedziałam a po chwili przerwy dodałam- tak, przepięknie...
-Przepraszam nie chciałem.- po tym usiadł koło mnie i zawiesił wzrok na czymś w oddali.- Stało się coś, że siedzisz tu sama, o tej porze?
-Ja...nie mogłam spać- wykrztusiłam.- a potem nie miałam co robić i znalazłam to miejsce.
-Dobre do rozmyślań...lubię tu przychodzić.
-A dziś? Co cię tu sprowadziło?
-Też bezsenność...i martwiłem się...
-O co?- byłam ciekawa.
-Raczej o kogo...o ciebie.- i tym mnie zaskoczył...
-Nie rozumiem...
-Słyszałem krzyki z waszego mieszkania i to nie były wygłupy twoje i Leii...
-Ja...nie chcę o tym rozmawiać.
-Dobrze, jak wolisz. Ale pamiętaj, że ja w razie czego jestem obok...- zapewnił. Pomyślałam, że moglibyśmy zostać dobrymi przyjaciółmi.
-Na pewno będę...
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy, a potem postanowiłam się zbierać.
-Wiesz co jeżeli jutro mam kontaktować to chyba pójdę i spróbuję się położyć- powiedziałam.
-Wiesz ja chyba też spróbuję, jeśli mam być przewodnikiem muszę być wyspany.
-W takim razie do jutra, dobranoc.- pożegnałam się.
-Dobranoc.
Zeszłam z dachu i skierowałam się do mieszkania. Lee cały czas spała. No normalnie jak kamień. Ona jest nie możliwa. Poszłam do swojego pokoju i zagrzebałam się pod kołdrą.
Fajnie jest wiedzieć, że kogoś jednak obchodzisz. Już z nieco lepszym humorem, odpłynęłam w krainę snów.





sobota, stycznia 26

Nowi bohaterowie                                      

No hej, chwilowo pojawią się nowi bohaterowie, nie wiem ile czasu będą w opowiadaniu, to zależy także od was, napiszcie w komentarzu, a my na pewno weźmiemy to pod uwagę ;) No więc oto oni:

Chris Stone
Przyjazny, pomocny nowy sąsiad, mieszkający z kolegami, tuż obok głównych bohaterek. Jest świetnym przyjacielem, zawsze potrafi pomóc i nigdy nie opuści.

Jake Brown
Pewny siebie, wesoły i opiekuńczy. Ma spore ambicje i chce osiągnąć wyznaczone cele. Także nowy sąsiad. Każdego potrafi rozśmieszyć.

Tony Hole
Zwariowany, czasami zbyt pochopny, ale zawsze z dobrymi intencjami. Mieszka z Chrisem i Jake'em. Razem tworzą świetne trio.

Olivia Williams
Nieśmiała, spokojna, nowa sąsiadka. Trudno się czegoś o niej dowiedzieć, jest strasznie skryta, musi najpierw kogoś dobrze poznać zanim się otworzy.

Lily Wright
Wszędzie jej pełno, energia ja rozpiera, ciągle musi mieć jakieś zajęcie. Jednak gdy potrzebuje jej przyjaciel, zawsze wysłucha.

Alice Johnson
Opanowana, mocno stąpająca po ziemi, ale umiejąca się bawić. Mieszka z Olivią i Lily na przeciwko głównych bohaterek.

To by było na tyle, piszcie w komentarzach co myślicie to naprawdę bardzo pomocne. A na nowy rozdział zapraszam jutro! ;)

czwartek, stycznia 24

11.Przypadek czy przeznaczenie


Leah

Jejciu tu jest świetnie niestety nie miałam jeszcze przyjemności poznać naszych sąsiadów, ale to nastąpi z biegiem czasu. Jako, że mamy jeszcze wakacje możemy pozwolić sobie z Alexią na zwiedzanie różnego rodzaju atrakcji i zapoznanie się z najbliższą okolicą oraz miastem. Muszę przyznać, że Londyn jest śliczny za równo w ciągu dnia jak i w nocy. Noc powoduje, że staje się taki magiczny i pełen uroku... coś niesamowitego!!! Każdy powinien to zobaczyć na własne oczy.
Podczas rozmowy z mamą nie mogłam się wprost opanować i z zachwytu prawie krzyczałam do słuchawki, a ona się tylko ze mnie śmiała i mówił, że bardzo się cieszy, że jestem taka szczęśliwa.
W sumie to nie zdążyłyśmy jeszcze wiele zobaczyć, więc nie miałam jak mamie przybliżyć widoku pewnych miejsc, ale mamy zamiar to nadrobić w ciągu kilku następnych dni.
Wracając do rzeczywistości siedziałam w salonie z laptopem na kolanach i przeglądałam jakie meble można by jeszcze zakupić. Nagle wpadła jak burza Lexii i poinformowała mnie, że idzie do sklepu oraz zapytała czy coś mi kupić. Lex strasznie się na mnie wkurza bo ja nie zwracam na to uwagi co jest w lodówce i jaki jest jej stan to jest to co nas przede wszystkim różni. Ona kocha jedzenie, a ja raczej je omijam nie to, że jestem anorektyczką i nic nie jem bo tak nie jest, ale nie pochłaniam pożywienia tonami. Jednak jest jedna rzecz co do, której możemy się dogadać obie uwielbiamy żelki lecz muszę szczerze przyznać, że Alexia ma na ich punkcie bzika. Kiedyś mało mi nie odgryzła palca jak zjadłam jej ostatnią ulubioną żelkę. Na szczęście odpuściła mi mówiąc, że przynajmniej coś wrzuciłam do mojego wiecznie pustego żołądka...taaa jak mówiłam odpuściła, co nie oznacz, że do tej pory mi to wypomina. Matko co za człowiek, ale bez niej byłoby cholernie nudno.
No więc wracając do czasów teraźniejszych ja relaksowałam się na kanapie, a zakupy same się zrobią i jeszcze w dodatku przyniosą :D niezły luksus co?? Jednak nie było mi dane długo rozkoszować się tym stanem, ciszą i spokojem.
Po pewnym czasie usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a za chwilę niezły huk. Już przestraszyłam się, że coś się stało więc czym prędzej poszłam sprawdzić o co chodzi. To co zobaczyłam rozśmieszyło mnie, a mianowicie Alexia, a wokół niej porozsypywane zakupy doprowadziło mnie do napadu śmiechu lecz powstrzymałam się widząc jej minę. Miała taki wzrok jakby miała kogoś zaraz zupełnie przez przypadek pozbawić na przykład gałek ocznych (mam nadzieje że czujecie ten sarkazm).
Po chwili opowiedziała co ją tak wkurzyło, a ja myślałam, że się zaraz przewrócę z wrażenia. Otóż spotkała w sklepie niejakiego pana Nialla Horana i ucięła sobie z nim pogawędkę, a przy okazji dała wykład z etyki. Z jednej strony to współczuje temu chłopakowi bo ja te wykłady świetnie znam i wiem, że jak Alexia się nakręci to może się to źle zakończyć jeśli w porę się nie ugryzie w język.
 Ja jednak żeby odwrócić jej uwagę udałam się do kuchni, a później spaliłam nową patelnię, a moja przyjaciółka się ze mnie oczywiście nabijała chociaż świetnie wiedziała, że kucharka to ze mnie żadna. Następnym krokiem jaki uczyniła było wypchnięcie mnie z domu po kolejne narzędzie do smażenia.
No tak w sumie czego ja mogłam się spodziewać ja popsułam ja muszę naprawić. Jednak tuż przed wyjściem Lexii chyba chciała mi zadziałać na układ nerwowy uświadamiając mnie, że może ja też spotkam któregoś z jak ona to ujęła naszych ulubieńców. Nie ma to jak mieć kochają i troskliwą przyjaciółkę nie??
Więc nie pozostało mi nic innego jak udać się w poszukiwaniu sklepu z artykułami kuchennymi. Boże święty ja chyba za sekundę zwariuje łażę już tak z godzinę i nie mogę go znaleźć, a miał być w sumie niedaleko tylko że ja zdążyłam się już ze trzy razy zgubić. Wprost pięknie jak tak dalej pójdzie to ja nawet na kolację nie zdążę nie mówiąc już o obiedzie.
Dzięki bogu nareszcie jakaś miła pani objaśniła mi jak mam się tam dostać. Po przekroczeniu progu sklepu udałam się w kierunku garnków i takich tam. Musze się wam przyznać, że stałam przed tymi patelniami jak palma i nie wiedziałam, którą wybrać żebym nie musiała tu zaraz z powrotem wracać bo coś będzie nie tak, a nie miałam pojęcia jak tu dotrzeć po raz kolejny. Więc postanowiłam kogoś zapytać i poprosić o pomoc:
- Przepraszam  _ zwróciłam się do wysokiego mężczyzny z brązowymi włosami ubranego w niebieską koszulkę tak jak reszta pracowników tego sklepu – czy mógłby pan pomóc mi w wyborze patelni bo przyjaciółka mnie chyba zabije jak nie przyjdę do domu z właściwą _ mówiąc to odwróciłam się i zaczęłam podążać we właściwym kierunku, a on za mną
- No więc ja polecam tą _ powiedział podając mi – sam taką mam w domu i wiem, że jest w porządku
- Dziękuję bardzo za pomoc
- Nie ma za co polecam się na przyszłość
I w tym momencie właściwie po raz pierwszy spojrzałam mu w twarz i przeżyłam szok. W sumie szok to mało powiedziane ja mało z butów nie wypadłam. Już wam tłumaczę co się stało otóż przede mną stał sam Liam Payne... nie no tego już za wiele czy ona zawsze musi wykrakać. W tym momencie byłam na nią po prostu wściekła, zresztą na siebie i na czekoladookiego też.
Szybko się ocknęłam i ruszyłam w kierunku wyjścia poprzednio oddając mu tą patelnię. Chłopak miał dziwną minę i chyba myślał, że zamierzam mu nią przysunąć no, ale cóż.
 Jednak nie był to pracownik sklepu... matko czemu ja muszę mieć takiego pecha. Jakby na pustyni było jedno jedyne drzewo to ja bym w nie przywaliła. Byłam mega wkurzona i wpadłam do domu niczym huragan trzaskając drzwiami. Wtem szybko pojawiła się moja przyjaciółka:
-Leah co ty wyrabiasz chcesz nas pozbawić drzwi bo patelni już ci się udało_ mówiła ze śmiechem
- Możesz mnie już nie denerwować, musiałaś wykrakać _ dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana
- Okej o nic nie pytam tylko powiedz mi gdzie masz patelnię
- Nie mam tej zasranej patelni, obiadu też nie będzie... dziękuje koniec przedstawienia idę do siebie i nie przeszkadzać _ w sumie to sama siebie nie poznaje nie wiem czemu tak na nią naskoczyłam po prostu poniosły mnie nerwy
Zaraz po tym incydencie do mojego pokoju weszła Alexia
- Mówiłam żebyś mi nie przeszkadzała_ powiedziałam nawet się do niej nie odwracając  – a teraz to prostokątne za tobą to drzwi chyba nie muszę ci objaśniać do czego służą
  
Liam 

To wydarzenie w sklepie było dość dziwne, poszedłem tam po to żeby kupić jakiś ostry nóż bo w domu takiego nie posiadamy zupełnie ja w wariatkowie żeby nie zrobić sobie krzywdy. No ale wracając do sedna sprawy zastanowiło mnie zachowanie tej dziewczyny. Nie była ona o wiele młodsza ode mnie analizowałem sobie wszystko wchodząc do domu. Nagle wpadłem na Harrego
- A tobie co znowu? Tylko błagam cie nie mów mi, że spotkałeś siostrę Zayna _te ostatnie trzy słowa wykrzyczał na cały dom i wszyscy pozostali się zlecieli jak na zawołanie
- CO?! A nie, nie spotkałem jej, ale wydarzyło się coś dziwnego_  mówiłem będąc trochę nieobecny
- No wykrztuś to z siebie_ tym razem odezwał się Loui
- Wiecie co ja proponuje usiąść w salonie_ rzucił pomysł Zayn – bo wygląda mi to na dłuższą opowieść
Tak też zrobiliśmy, a ja zacząłem im wszystko po kolei tłumaczyć
- No i wtedy jak na mnie spojrzała to najpierw ją zamurowało i stała jak słup soli
Wtedy przerwał mi Harry:
- I co w tym takiego dziwnego przecież fanki tak reagują_ spytał zdziwiony
-Daj mi dokończyć _ chłopak tylko podniósł ręce w geście kapitulacji – następnie wręczyła mi tą patelnię z powrotem odwróciła się na pięcie i wyszła wkurzona ze sklepu
- Ciesz się, że ci tą patelnią nie przywaliła_ to stwierdzenie padło z ust Louisa- Pewnie miałbyś niezłe limo
- Ojć chłopie, a ty jesteś pewny, że czegoś przez przypadek jej nie powiedziałeś bo raczej nie jest to zachowanie fanki, a już na pewno nie directionerki_ spytał Niall
- No przecież znasz mnie
- No tak nasz ojczulek nigdy by czegoś głupiego nie powiedział kobiecie _ śmiał się Styles
- Może po prostu oczarowałeś ją swoją urodą_ rzucił jak zawsze próbując rozśmieszyć towarzystwo Loui
- Tomlinson synu grabisz sobie_ posłałem mu złowrogie spojrzenie
- Przepraszam tato_ powiedział ze skruchą siadając mi na kolanach
- Dobra wybaczam tylko złaź ze mnie
Zaraz po tym wszyscy zorientowaliśmy się, że Zayn jest jakiś nie obecny
- Zayn co jest?_ spytał któryś z chłopaków, a on kompletnie zignorował pytanie zwracając się do mnie
- Liam powiedz mi jak wyglądała ta dziewczyna
- No normalnie dziewczynowato_ odpowiedziałem zgodnie z prawdą
- Ale ja pytam całkiem serio... to może ułatwić dowiedzenie się dlaczego tak się zachowała
- A co ma wygląd do zachowania_ zapytał blądas
- W tej sprawie dużo no więc_ ponownie skierował się w moją stronę
Musiałem chwilę wytężyć swoje szare komórki i w końcu odpowiedziałem
- Szczupła, mniej więcej w naszym wieku może trochę młodsza długie brązowe włosy i bodajże też brązowe oczy_ mówiąc to widziałem jak z każdym wypowiedzianym słowem oczy Malika robiły się coraz większe
- Nieźle zdążyłeś się jej przyjrzeć_ zauważył Harry
- Stary możesz powiedzieć nam o co chodzi_ to było zaś do Malika
- Zaraz jeszcze tylko jedno miała może pieprzyk na policzku_ spytał nie no teraz to ja już kompletnie nic nie rozumiałem
- Chyba tak nie wiem
- Liam do cholery skup się to ważne
- A co takiego ważnego jest w pieprzyku, ale ok tak miała
- No to wszystko jasne_ powiedział my spojrzeliśmy  najpierw po sobie, a następnie na niego czekając na jakieś wyjaśnienia, a on kontynuował- to była Leah najlepsza przyjaciółka Alexii
No tak i wszystko zaczęło się układać w spójną całość

Leah

Jednak moja przyjaciółka jest równie mocno uparta co ja i chciała się dowiedzieć o co chodzi
- Lee co się stało nie poznaje cie
- Nie odpuścisz puki nie dowiesz się_ bardziej stwierdziłam niż zapytałam, a ona pokiwała głową na potwierdzenie czym jeszcze mnie tylko utwierdziła w tym przekonaniu – a więc nie uwierzysz kogo miałam zaszczyt poznać _ ona patrzyła tylko przerażona czekając na to co powiem dalej- otóż jak to mogłoby być inaczej nikogo innego jak
- No błagam cie nie mów, że Zayna
- Nie, nie Zayna przecież jego już znam, ale blisko Liama
- Nie no to jest przecież nie możliwe to chyba jakaś kpina
- A jednak... wiesz co jest najgorsze_ spytałam, a Alexia pokręciła przecząco głową- to, że nasze przypuszczenia się sprawdzają oni muszą gdzieś tu niedaleko mieszkać
- No ja się chyba kiedyś zastrzelę nie dość, że w domu nie miałam spokoju to teraz też go nie będę mieć tego już za wiele od tego człowieka nie da się uwolnić on... on jest gorszy niż ośmiornica, która złapie w te swoje obślizgłe macki
Na to porównanie wybuchłam niepohamowanym śmiechem, a ona razem ze mną
- Wiesz pozostaje nam tylko wierzyć, że nie są naszymi sąsiadami bo tego bym już nie przeżyła
- Ja też_ odparła
- Dobra, a teraz choć do kuchni upichcimy coś pysznego_ dodała zaraz
- Jasne, ale zaczekaj przecież nie mamy tej głupiej patelni... o nie nie patrz tak na mnie, Lexii błagam ja dobrze znam ten wzrok nawet za dobrze... no nie nie każ mi tam wracać z powrotem _ powiedziałam zrezygnowana
- No przecież żartuje
- Ja myślę, że żartujesz
- To ty w ogóle myślisz?_ zapytała krztusząc się własną śliną
- Ej to był cios poniżej pasa... wredna jesteś wiesz ja się dla ciebie poświęcam i biegam po mieście jak debil w poszukiwaniu patelni natykając się po drodze na jednego z naszych ”ulubieńców” , a ty co? Tak mi się odpłacasz małpo?
- Tylko nie małpo proszę, ale wiesz, że to nie zmienia faktu, że po pierwsze to ty ją spaliłaś, a po drugie i tak jej nie mamy?
- Oj tam czepiasz się szczegółów, jeśli jesteś dobrą kucharką to wymyślisz coś pysznego i poradzisz sobie bez tej patelni
- No oczywiście, że sobie poradzę, ale ty mi będziesz pomagać
- A jak sobie przez przypadek utnę palca?
-To spróbuj kroić tak żebyśmy nie miały dodatkowego sosu w obiedzie

Ta jak ja kocham te nasze inteligentne rozmowy na poziomie. Resztę dnia spędziłyśmy już nie myśląc o tym co miało dziś miejsce i postanowiłyśmy się odstresować na kanapie przed telewizorem urządzając sobie seans filmowy.
Tak też zrobiłyśmy do ciemnej nocy siedziałyśmy wpatrzone w ekran telewizora i w najmniej odpowiednim momencie i filmie bo był to horror zadzwonił dzwonek do drzwi.
Obie podskoczyłyśmy ze strachu i zaczęłyśmy piszczeć, a następnie kłócić się o to, która pójdzie sprawdzić kto to się do nas tak dobija o tej porze. Po pięciu minutach sporu Lexii jednak uległa i poszła otworzyć drzwi mówiąc przy tym, że kiedyś przeze mnie zwariuje... przecież zna mnie tyle czasu, że mogłaby się w końcu przyzwyczaić. Swoją drogą ciekawe kogo niesie przecież nikogo tu nie znamy.
Po chwili zastanowienia przyszło mi coś do głowy i moją pierwszą myślą było:
- O nie błagam tylko nie oni ja tego po raz drugi dziś nie przeżyje



Dziękujemy za wszystkie komentarze :D i oczywiście prosimy o więcej. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, i że sprostałam oczekiwaniom. Życzę miłego czytania!!!!        

                                                                                                              S.I.A

wtorek, stycznia 22

10.Oni są wszędzie...                                       

Alexia

Wow trochę za dużo wrażeń jak na tak krótki czas. Nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko prawda. Plus został nam jeszcze miesiąc wakacji, więc spokojnie możemy oswoić się z nowym miejsce, pozwiedzać okolice i poznać parę nowych osób. No dobra jak na razie to muszę się rozpakować. Zwykle lepiej idzie mi pakowanie niż rozpakowywanie. No ale jak mus to mus. Potem może uda mi się wyjść do sklepu. Nasza lodówka świeci pustkami, a Leah to nie przeszkadza! I to ona mówi, że ja jestem dziwna! A ja po prostu lubię jeść, czy to coś złego? Nie. Wiecie co najbardziej lubię? Żelki! No normalnie jej kocham! Nareszcie skończyłam. Teraz tylko pod prysznic, ubrać się i można iść. Dobrze, że sklep jest niedaleko.

Już wyszykowana, zeszłam na dół.

-Hej Lee. Idę do sklepu, chcesz coś konkretnego?
-Hej żarłoku. Możesz mi wziąć czekoladę.
-Nie jestem żarłokiem!
-Jesteś!
-Nie!
-Tak!
-Idę sobie. Nikt mnie tu nie lubi.
-Hahaha...Tylko wróć szybko, trzeba skończyć urządzać to mieszkanie.
-Jasne, jasne w końcu idę tylko do sklepu.
-Ale jak ty się wciągniesz to wiesz jak jest: "A może wezmę te żelki? A może jednak inne? O te wyglądają lepiej! A nie jednak nie, to herbata." Hahahaha.
-Śmiej się śmiej, to ci nic nie kupie!
-Oj no przepraszammm...
-No ok wybaczam. A teraz idę, pa.
-Pa.
I jak tu z nią wytrzymać hę? Dobrze, że jestem tak samo powalona jak ona bo bym nie dała rady. No dobra to jak się szło do tego sklepu? Zaraz, zaraz to było chyba tak: najpierw wzdłuż ulicy, za kioskiem w lewo, przy dziwnym posągu z krewetką znów w lewo i...jest! No na reszcie, zaraz umrę z głodu! Zakupy nadchodzę! 

Okej chleb, coś do kanapek, herbata, kawa, płatki, mleko, makaron i biedny zamrożony kurczak. No to zostały jeszcze tylko żelki. O są! No i jakie by tu wziąć? Kurde Leah miała rację. Jestem okropna.
Tak się wgapiałam w te żelki, że nie zauważyłam osoby obok mnie i chyba na nią wpadłam. Upsss...
-O matko przepraszam, nie zauważyłam pana, to niechcący- tłumaczyłam się podnosząc z podłogi.
-Nie ma problemu. Nic się nie stało- zapewniał także się podnosząc.
Gdy udało nam się stanąć na nogi i mogłam zobaczyć jego twarz, o mało co mnie szlak nie trafił, za to on wyglądał na człowieka w całkiem dobrym humorze i zadowolonego ze spotkania.
-Hej Lexi, dawno cię nie widziałem. Fajnie, że się spotkaliśmy.
-Hej Niall, rzeczywiście dawno, ale nie podzielam twojego entuzjazmu, a teraz będę już iść- powiedziałam i zaczęłam się oddalać, ale zatrzymał mnie jego głos.
-Ale o co ci chodzi? Wciąż masz żal?
-Ostrzegam, wchodzisz na cienki lód...
-Nie możemy się dogadać?
-Nie, nie możemy, nie chce mieć z wami nic wspólnego.
-Zachowujesz się jak dziecko...- zaczął ale mu przerwałam.

-Przestań mnie oceniać! To nie ty straciłeś brata!- krzyknęłam.
-Ale on wciąż tu jest!- on też krzyczał.
-Nie prawda...dla mnie już nie...- powiedziałam spokojnie.
Chyba chciał mnie jakoś pocieszyć bo zaczął do mnie podchodzić, ale odskoczyłam czym prędzej.
-On chce to naprawić- kontynuował.
-Ale ja nie chce, chce świętego spokoju. Tylko tyle, a was to już w ogóle nie chce mi się oglądać, włącznie z nim. Czemu żeście się tak mnie uczepili? Najpierw on, teraz ty, niedługo cała reszta tych pacanów się zleci.
-Nie przesadzasz trochę?- zapytał.
-Nie, nie wydaje mi się.- odpowiedziałam pewnie.
-Nie rozumiem o co ci chodzi, my ci nic nie zrobiliśmy!
-Oczywiście bo wy jesteście tacy mili, uczynni i świeci. Och Boże daj spokój...- zaśmiałam się.
-Nie rozumiem cię...podaj w końcu jakiś jeden dobry powód!- był totalnie zdezorientowany.
-Okej, ale najpierw zadam ci pytanie: Czy kiedykolwiek któryś z was powiedział Zayn'owi żeby zrezygnował z czasu z wami i chociaż do mnie zadzwonił bo o odwiedzinach już nie mówie.
-...- milczał.
-Odpowiedz!
-...nie...- wydusił.
-Aha, to dalej: A pomyśleliście kiedyś, że organizując mu cały czas odciągacie go ode mnie?
-No nieee...
-Rozumiem. To ostatnie pytanie: Powiedz ile razy odciągaliście go od telefonu gdy jeszcze do mnie dzwonił?
-No...
-Ile?!
-No prawie zawsze...- wykrztusił.
-Masz swój dobry powód! Nawet nie jeden!
-Bo my chcieliśmy spędzać razem jak najwięcej czasu...
-Bo my, bo ja...takich egoistów to świat nie widział. Czy ty siebie słyszysz? Świat nie kończy się na was!
-A ty to niby święta co?
-Nie, nie jestem ani trochę święta, ale zadaj sobie pytanie: Czy kiedykolwiek go od was próbowałam odciągnąć?- tak zakończyłam rozmowę. Po czy odwróciłam się, podeszłam do kasy, a po zapłaceniu udałam się do domu. Już nie próbował mnie zatrzymać.

Niall
Miała rację. Mimo tego jak okropnie się zachowywaliśmy ona nigdy nie zrobiła czegoś przeciw nam. Po tym wszystkim nie będę już chyba umiał spojrzeć jej w twarz. Jestem do dupy, za to ona...dopiero teraz zauważyłem jak delikatna jest. Nią po prostu trzeba się opiekować dzień i noc, żeby nic się jej nie stało, a my tak po prostu odebraliśmy jej najlepszego struża jakiego mogła mieć. Została sama bez jakiejkolwiek ochrony. Jak mogliśmy być tak samolubni?
Wszedłem do naszego domu, wściekły na siebie, akcentując to trzaśnięciem drzwiami.
Zaraz zleci się zbiegowisko.
-Co jest Niall?- z kuchni wychylił się Harry, a za jego plecami zaraz pojawił się Lou. A nie mówiłem?
-Czyżby w sklepie zabrakło żelek?- zapytał Liam schodząc po schodach.
-Tak to chyba to- powiedział przez śmiech Zayn wychodząc z salonu.
-Nie to nie to Zayn!- zwróciłem się do niego z niezbyt przyjemną barwą głosu i wzrokiem, który mógł zabijać.
To nie tak, że byłem na niego zły, byłem zły na siebie, a jak jestem w takim stanie to wrzeszczę na wszystkich.
-Hej spokojnie, nie miałem nic złego na myśli- uniósł ręce do góry w geście poddania.- Zamiast się ciskać lepiej powiedz co cię doprowadziło do takiego stanu?
-Nie co, a kto.
-Uuu...grubsza sprawa, opowiadaj...
-Żadna grubsza sprawa, tylko twoja siostra!
-Że co?- teraz to o mało co nie wypadł z butów.
-No, ucieliśmy sobie w sklepie miłą pogawędkę- chłopcy zaciekawieni przysłuchiwali się naszej rozmowie.
-A co ona robiła w sklepie niedaleko naszego domu?
-Hmmm...może zakupy?
-Dobrze wiesz, że nie o to chodzi!
-A skąd ja mam wiedzieć? To twoja siostra!
-Jak byś nie wiedział to nie chce mnie znać!
-A ty myślisz, że nas kocha? Jeżeli tak, to ci gorzej.- Liam, Lou i Harry patrzyli na mnie zdziwieni.- No co? Serio myśleliście, że nas lubi? Bo z tego co mi wyjaśniła wynika, że nawet nie może na nas patrzyć.
-Ale czemu? Przecież my nic jej nie zrobiliśmy.- powiedział Liam.
-Oj żebyś się nie zdziwił.- odpowiedziałem.
-Uważasz, że ma rację?- zdziwił się Zayn, w pewnym momencie myślałem, że oczy mu wyjdą na wierzch.
-Co tu do uważania? Ona ma racje.- przy ostatnim zdaniu wypuściłem powoli powietrze.
-A co wy niby zrobiliście?- zapytał Zayn.
-Odciągaliśmy cię od niej. Oczywiście nie specjalnie, ale to nie zmienia faktu, że byliśmy samolubni.- przy tym spojrzałem na Harr'ego, Lou i Liama. Chyba to do nich dotarło bo nie mieli za wesołych min.
-Słuchajcie chłopaki co było to było nie ma co wracać do przeszłości- powiedział Zayn, a nam od razu lepiej się zrobiło- teraz trzeba pomyśleć jak ją przekonać do tego, że wcale nie jesteśmy beznadziejni.
-Wspólnie nam sie uda, ale nie wiem ile czasu to będzie trwało- wtrącił Liam.
-Czas nie gra roli, po prostu muszę ją odzyskać.
-W takim razie do dzieła!- zarządziłem.
Oby nam się udało. Musimy to naprawić.
Gdy chłopcy zaczęli się rozchodzić, poprosiłem Zayna żeby został jeszcze na chwilkę.
-Wiem, że pewnie już to słyszałeś, ale ona na prawdę cię potrzebuje. Widać to po niej, szczególnie po jej oczach. Stara się być silna, ale gdy ją dziś zobaczyłem...Tego nie da się opisać Zayn. Musisz wrócić do jej życia, a ja ci w tym pomogę.- zapewniłem.
-Niall nie mógłbym wymarzyć sobie lepszego przyjaciela, dziękuje.        
-Daleko mi do ideału, ale postaram się spełnić oczekiwania. - zaśmiałem się.
Na koniec przytulił mnie i jeszcze raz podziękował.
Kurczę za dużo wrażeń. Muszę iść coś zjeść.

Lexi
Gdy przekroczyłam próg, siatki postanowiły mnie wkurzyć jeszcze bardziej i pękły. Tylko tego mi brakowało. Musiałam strasznie hałasować bo w korytarzu pojawiła się Leah.
-Coś ty taka zdenerwowana?- powiedziała przy zbieraniu zakupów z podłogi.
-A nic tak tylko idę sobie spokojnie do sklepu, wybiera żelki i wpadam na kogoś. Wiesz nie byłoby to nic dziwnego, gdyby tym kimś nie był Niall!
-Czy oni są wszędzie? Może niedługo spotkamy ich na uczelni lub w lodówce?
-Przestań bo wykraczesz.
-Okej nic nie mówię, a teraz chodź. Trzeba zrobić obiad.
-Już idę.
Dobra trzeba wziąć się w garść i już. A teraz szybko do kuchni bo znając Leah to zaraz ją spali. No i wykrakałam, wchodząc do kuchni uderzył mnie zapach spalenizny.
-Lee coś ty zrobiła???- wykrztusiłam, kaszląc.
-Ja nic! Jeszcze nawet niczego nie wrzuciłam na tę patelnię!- broniła się.
-Idź szybko otwórz okno.
Gdy zapach spalenizny wywietrzał, można było wejść do kuchni. Po chwilowych oględzinach już wiedziałam co się stało.
-Ej Lee, a wlałaś olej na patelnie po wstawieniu jej na ogień?- zapytałam słodkim głosikiem.
-Ja...no...ten...- jąkała się.
-To chyba znaczy nie. W takim razie zasuwasz do sklepu po nową patelnie bo ta się już do niczego nie nadaje.- zakomunikowałam.
-A nie chcesz może ty się przejść?
-Nie ma mowy. Ty zepsułaś, ty idziesz. Może nawet spotkasz tam któregoś z naszych ulubieńców.- zaśmiałam się.
-Weź, chyba bym nie przeżyła albo wróciła równie wkurzona co ty.
-Dobra idź już, a ja tu sprzątnę.
-Ok, niedługo wracam.- i wyszła.
I co ja się z nią mam? Ale bez tych jej odpałów byłoby nudno. Sprzątając naszły mnie wspomnienia mojej dzisiejszej rozmowy z Niallem. Może trochę za ostro go potraktowałam, ale muszę ich odstraszyć. Nie chce żeby kręcili się w pobliżu. Nie umiałabym z nimi wytrzymać po tym wszystkim. Jedno jednak muszę stwierdzić: Niall się zmienił. W sensie z wyglądu bo z charakteru tak naprawdę nie miałam okazji go poznać. Po tym co zrobił z chłopakami, nawet nie chciałam. Pamiętam jak pierwszy raz ich spotkałam. Zayn przywiózł ich do domu, żebyśmy mogli ich poznać. Wszedł wtedy do domu po długiej nie obecności i oznajmił, że to jego koledzy z zespołu. Gdy ledwo przekroczył próg, ja już rzucałam się w jego ramiona. Przytulił mnie wtedy jak nigdy wcześniej. To było tak jakby chciał mnie ochronić przed całym światem i nigdy nie wypuścić dalej niż na metr od siebie. Popłakałam się wtedy, a on uścisnął mnie mocniej i powiedział, że tak strasznie tęsknił. Nie wyobrażał sobie jak ja tęskniłam. Gdy udało mam się od siebie oderwać, zauważyłam chłopaków. Zayn złapał mnie wtedy w tali, przysunął do siebie i przedstawił chłopaków. Pamiętam jak potem powiedział, że dziś się od niego nie uwolnię. Dotrzymał słowa. Cały dzień nosił mnie na rękach, przytulał i nie odstępował na krok. Pamiętam jak szczęśliwa byłam, on także. Tego dnia spędziłam także dużo czasu z jego przyjaciółmi. Siedzieliśmy u Zayna w pokoju i rozmawialiśmy. Oni opowiedzieli o sobie, ja o sobie. Dobrze nam się rozmawiało. Mój braciszek był tak zadowolony, że znaleźliśmy wspólny język. Wtedy myślałam, że może się za kumplujemy, ale chyba nie było nam to dane. No cóż płakać nie będę. Teraz tylko żeby nie wchodzili mi w drogę. Zaczęłam na nowo i nie chce ich z powrotem w moim życiu.

Dobra koniec tych przemyśleń. Zaraz Leah wróci, ciekawe czy ona też będzie miała przyjemność spotkać jednego z tych pacanów? W ogóle to gdzie oni mieszkają? Mam nadzieje, że nie za blisko nas...

W przemyśleniach przerwał mi trzask drzwi.
 Boże ona chce żeby te drzwi z zawiasów wyleciały? Za dużo już dziś przeszły. Lepiej pójdę sprawdzić co jest grane...

Hejka! Dziś dłuższy ;) Mam nadzieję, że się spodoba :) W komentarzach można zgłaszać uwagi, zażalenia, pomysły, opinię i co tam jeszcze chcecie ;D Miłego czytania!
                                                                                                                               CATh