10.Oni są wszędzie...
Alexia
Wow
trochę za dużo wrażeń jak na tak krótki czas. Nadal nie
mogę uwierzyć, że to wszystko prawda. Plus został nam jeszcze miesiąc
wakacji,
więc spokojnie możemy oswoić się z nowym miejsce, pozwiedzać okolice i
poznać
parę nowych osób. No dobra jak na razie to muszę się rozpakować. Zwykle
lepiej
idzie mi pakowanie niż rozpakowywanie. No ale jak mus to mus. Potem może
uda mi
się wyjść do sklepu. Nasza lodówka świeci pustkami, a Leah to nie
przeszkadza!
I to ona mówi, że ja jestem dziwna! A ja po prostu lubię jeść, czy to
coś
złego? Nie. Wiecie co najbardziej lubię? Żelki! No normalnie jej kocham!
Nareszcie skończyłam. Teraz tylko pod prysznic, ubrać się i
można iść. Dobrze, że sklep jest niedaleko.
Już wyszykowana, zeszłam na dół.
-Hej Lee. Idę do sklepu, chcesz coś konkretnego?
-Hej żarłoku. Możesz mi wziąć czekoladę.
-Nie jestem żarłokiem!
-Jesteś!
-Nie!
-Tak!
-Idę sobie. Nikt mnie tu nie lubi.
-Hahaha...Tylko wróć szybko, trzeba skończyć urządzać to
mieszkanie.
-Jasne, jasne w końcu idę tylko do sklepu.
-Ale jak ty się wciągniesz to wiesz jak jest: "A może
wezmę te żelki? A może jednak inne? O te wyglądają lepiej! A nie jednak nie, to
herbata." Hahahaha.
-Śmiej się śmiej, to ci nic nie kupie!
-Oj no przepraszammm...
-No ok wybaczam. A teraz idę, pa.
-Pa.
I jak tu z nią wytrzymać hę? Dobrze, że jestem tak samo
powalona jak ona bo bym nie dała rady. No dobra to jak się szło do tego sklepu?
Zaraz, zaraz to było chyba tak: najpierw wzdłuż ulicy, za kioskiem w lewo, przy
dziwnym posągu z krewetką znów w lewo i...jest! No na reszcie, zaraz umrę z
głodu! Zakupy nadchodzę!
Okej chleb, coś do kanapek, herbata, kawa, płatki,
mleko, makaron i biedny zamrożony kurczak. No to zostały jeszcze tylko żelki. O
są! No i jakie by tu wziąć? Kurde Leah miała rację. Jestem okropna.
Tak się wgapiałam w te żelki, że nie zauważyłam osoby obok
mnie i chyba na nią wpadłam. Upsss...
-O matko przepraszam, nie zauważyłam pana, to niechcący-
tłumaczyłam się podnosząc z podłogi.
-Nie ma problemu. Nic się nie stało- zapewniał także się
podnosząc.
Gdy udało nam się stanąć na nogi i mogłam zobaczyć jego
twarz, o mało co mnie szlak nie trafił, za to on wyglądał na człowieka w
całkiem dobrym humorze i zadowolonego ze spotkania.
-Hej Lexi, dawno cię nie widziałem. Fajnie, że się
spotkaliśmy.
-Hej Niall, rzeczywiście dawno, ale nie podzielam twojego
entuzjazmu, a teraz będę już iść- powiedziałam i zaczęłam się oddalać, ale
zatrzymał mnie jego głos.
-Ale o co ci chodzi? Wciąż masz żal?
-Ostrzegam, wchodzisz na cienki lód...
-Nie możemy się dogadać?
-Nie, nie możemy, nie chce mieć z wami nic wspólnego.
-Zachowujesz się jak dziecko...- zaczął ale mu przerwałam.
-Przestań mnie oceniać! To nie ty straciłeś brata!-
krzyknęłam.
-Ale on wciąż tu jest!- on też krzyczał.
-Nie prawda...dla mnie już nie...- powiedziałam spokojnie.
Chyba chciał mnie jakoś pocieszyć bo zaczął do mnie
podchodzić, ale odskoczyłam czym prędzej.
-On chce to naprawić- kontynuował.
-Ale ja nie chce, chce świętego spokoju. Tylko tyle, a was
to już w ogóle nie chce mi się oglądać, włącznie z nim. Czemu żeście się tak
mnie uczepili? Najpierw on, teraz ty, niedługo cała reszta tych pacanów się
zleci.
-Nie przesadzasz trochę?- zapytał.
-Nie, nie wydaje mi się.- odpowiedziałam pewnie.
-Nie rozumiem o co ci chodzi, my ci nic nie zrobiliśmy!
-Oczywiście bo wy jesteście tacy mili, uczynni i świeci. Och
Boże daj spokój...- zaśmiałam się.
-Nie rozumiem cię...podaj w końcu jakiś jeden dobry powód!-
był totalnie zdezorientowany.
-Okej, ale najpierw zadam ci pytanie: Czy kiedykolwiek
któryś z was powiedział Zayn'owi żeby zrezygnował z czasu z wami i chociaż do
mnie zadzwonił bo o odwiedzinach już nie mówie.
-...- milczał.
-Odpowiedz!
-...nie...- wydusił.
-Aha, to dalej: A pomyśleliście kiedyś, że organizując mu
cały czas odciągacie go ode mnie?
-No nieee...
-Rozumiem. To ostatnie pytanie: Powiedz ile razy
odciągaliście go od telefonu gdy jeszcze do mnie dzwonił?
-No...
-Ile?!
-No prawie zawsze...- wykrztusił.
-Masz swój dobry powód! Nawet nie jeden!
-Bo my chcieliśmy spędzać razem jak najwięcej czasu...
-Bo my, bo ja...takich egoistów to świat nie widział. Czy ty
siebie słyszysz? Świat nie kończy się na was!
-A ty to niby święta co?
-Nie, nie jestem ani trochę
święta, ale zadaj sobie pytanie: Czy kiedykolwiek go od was próbowałam
odciągnąć?- tak zakończyłam rozmowę. Po czy odwróciłam się, podeszłam do kasy,
a po zapłaceniu udałam się do domu. Już nie próbował mnie zatrzymać.
Niall
Miała rację. Mimo tego jak okropnie się zachowywaliśmy ona
nigdy nie zrobiła czegoś przeciw nam. Po tym wszystkim nie będę już chyba umiał
spojrzeć jej w twarz. Jestem do dupy, za to ona...dopiero teraz zauważyłem jak
delikatna jest. Nią po prostu trzeba się opiekować dzień i noc, żeby nic się
jej nie stało, a my tak po prostu odebraliśmy jej najlepszego struża jakiego
mogła mieć. Została sama bez jakiejkolwiek ochrony. Jak mogliśmy być tak
samolubni?
Wszedłem do naszego domu, wściekły na siebie, akcentując to
trzaśnięciem drzwiami.
Zaraz zleci się zbiegowisko.
-Co jest Niall?- z kuchni wychylił się Harry, a za jego
plecami zaraz pojawił się Lou. A nie mówiłem?
-Czyżby w sklepie zabrakło żelek?- zapytał Liam schodząc po
schodach.
-Tak to chyba to- powiedział przez śmiech Zayn wychodząc z
salonu.
-Nie to nie to Zayn!- zwróciłem się do niego z niezbyt
przyjemną barwą głosu i wzrokiem, który mógł zabijać.
To nie tak, że byłem na niego zły, byłem zły na siebie, a
jak jestem w takim stanie to wrzeszczę na wszystkich.
-Hej spokojnie, nie miałem nic złego na myśli- uniósł ręce
do góry w geście poddania.- Zamiast się ciskać lepiej powiedz co cię
doprowadziło do takiego stanu?
-Nie co, a kto.
-Uuu...grubsza sprawa, opowiadaj...
-Żadna grubsza sprawa, tylko twoja siostra!
-Że co?- teraz to o mało co nie wypadł z butów.
-No, ucieliśmy sobie w sklepie miłą pogawędkę- chłopcy
zaciekawieni przysłuchiwali się naszej rozmowie.
-A co ona robiła w sklepie niedaleko naszego domu?
-Hmmm...może zakupy?
-Dobrze wiesz, że nie o to chodzi!
-A skąd ja mam wiedzieć? To twoja siostra!
-Jak byś nie wiedział to nie chce mnie znać!
-A ty myślisz, że nas kocha? Jeżeli tak, to ci gorzej.-
Liam, Lou i Harry patrzyli na mnie zdziwieni.- No co? Serio myśleliście, że nas
lubi? Bo z tego co mi wyjaśniła wynika, że nawet nie może na nas patrzyć.
-Ale czemu? Przecież my nic jej nie zrobiliśmy.- powiedział
Liam.
-Oj żebyś się nie zdziwił.- odpowiedziałem.
-Uważasz, że ma rację?- zdziwił się Zayn, w pewnym momencie
myślałem, że oczy mu wyjdą na wierzch.
-Co tu do uważania? Ona ma racje.- przy ostatnim zdaniu
wypuściłem powoli powietrze.
-A co wy niby zrobiliście?- zapytał Zayn.
-Odciągaliśmy cię od niej. Oczywiście nie specjalnie, ale to
nie zmienia faktu, że byliśmy samolubni.- przy tym spojrzałem na Harr'ego, Lou
i Liama. Chyba to do nich dotarło bo nie mieli za wesołych min.
-Słuchajcie chłopaki co było to było nie ma co wracać do
przeszłości- powiedział Zayn, a nam od razu lepiej się zrobiło- teraz trzeba
pomyśleć jak ją przekonać do tego, że wcale nie jesteśmy beznadziejni.
-Wspólnie nam sie uda, ale nie wiem ile czasu to będzie
trwało- wtrącił Liam.
-Czas nie gra roli, po prostu muszę ją odzyskać.
-W takim razie do dzieła!- zarządziłem.
Oby nam się udało. Musimy to
naprawić.
Gdy chłopcy zaczęli się
rozchodzić, poprosiłem Zayna żeby został jeszcze na chwilkę.
-Wiem, że pewnie już to
słyszałeś, ale ona na prawdę cię potrzebuje. Widać to po niej, szczególnie po
jej oczach. Stara się być silna, ale gdy ją dziś zobaczyłem...Tego nie da się
opisać Zayn. Musisz wrócić do jej życia, a ja ci w tym pomogę.- zapewniłem.
-Niall nie
mógłbym wymarzyć sobie lepszego przyjaciela, dziękuje.
-Daleko mi
do ideału, ale postaram się spełnić oczekiwania. - zaśmiałem się.
Na koniec
przytulił mnie i jeszcze raz podziękował.
Kurczę za
dużo wrażeń. Muszę iść coś zjeść.
Lexi
Gdy przekroczyłam próg, siatki postanowiły mnie wkurzyć
jeszcze bardziej i pękły. Tylko tego mi brakowało. Musiałam strasznie hałasować
bo w korytarzu pojawiła się Leah.
-Coś ty taka zdenerwowana?- powiedziała przy zbieraniu
zakupów z podłogi.
-A nic tak tylko idę sobie spokojnie do sklepu, wybiera
żelki i wpadam na kogoś. Wiesz nie byłoby to nic dziwnego, gdyby tym kimś nie
był Niall!
-Czy oni są wszędzie? Może niedługo spotkamy ich na uczelni
lub w lodówce?
-Przestań bo wykraczesz.
-Okej nic nie mówię, a teraz chodź. Trzeba zrobić obiad.
-Już idę.
Dobra trzeba wziąć się w garść i już. A teraz szybko do
kuchni bo znając Leah to zaraz ją spali. No i wykrakałam, wchodząc do kuchni
uderzył mnie zapach spalenizny.
-Lee coś ty zrobiła???- wykrztusiłam, kaszląc.
-Ja nic! Jeszcze nawet niczego nie wrzuciłam na tę
patelnię!- broniła się.
-Idź szybko otwórz okno.
Gdy zapach spalenizny wywietrzał, można było wejść do
kuchni. Po chwilowych oględzinach już wiedziałam co się stało.
-Ej Lee, a wlałaś olej na patelnie po wstawieniu jej na
ogień?- zapytałam słodkim głosikiem.
-Ja...no...ten...- jąkała się.
-To chyba znaczy nie. W takim razie zasuwasz do sklepu po
nową patelnie bo ta się już do niczego nie nadaje.- zakomunikowałam.
-A nie chcesz może ty się przejść?
-Nie ma mowy. Ty zepsułaś, ty idziesz. Może nawet spotkasz
tam któregoś z naszych ulubieńców.- zaśmiałam się.
-Weź, chyba bym nie przeżyła albo wróciła równie wkurzona co
ty.
-Dobra idź już, a ja tu sprzątnę.
-Ok, niedługo wracam.- i wyszła.
I co ja się z nią mam? Ale bez tych jej odpałów byłoby nudno.
Sprzątając naszły mnie wspomnienia mojej dzisiejszej rozmowy z Niallem. Może
trochę za ostro go potraktowałam, ale muszę ich odstraszyć. Nie chce żeby
kręcili się w pobliżu. Nie umiałabym z nimi wytrzymać po tym wszystkim. Jedno
jednak muszę stwierdzić: Niall się zmienił. W sensie z wyglądu bo z charakteru
tak naprawdę nie miałam okazji go poznać. Po tym co zrobił z chłopakami, nawet
nie chciałam. Pamiętam jak pierwszy raz ich spotkałam. Zayn przywiózł ich do
domu, żebyśmy mogli ich poznać. Wszedł wtedy do domu po długiej nie obecności i
oznajmił, że to jego koledzy z zespołu. Gdy ledwo przekroczył próg, ja już
rzucałam się w jego ramiona. Przytulił mnie wtedy jak nigdy wcześniej. To było
tak jakby chciał mnie ochronić przed całym światem i nigdy nie wypuścić dalej
niż na metr od siebie. Popłakałam się wtedy, a on uścisnął mnie mocniej i
powiedział, że tak strasznie tęsknił. Nie wyobrażał sobie jak ja tęskniłam. Gdy
udało mam się od siebie oderwać, zauważyłam chłopaków. Zayn złapał mnie wtedy w
tali, przysunął do siebie i przedstawił chłopaków. Pamiętam jak potem
powiedział, że dziś się od niego nie uwolnię. Dotrzymał słowa. Cały dzień nosił
mnie na rękach, przytulał i nie odstępował na krok. Pamiętam jak szczęśliwa
byłam, on także. Tego dnia spędziłam także dużo czasu z jego przyjaciółmi.
Siedzieliśmy u Zayna w pokoju i rozmawialiśmy. Oni opowiedzieli o sobie, ja o
sobie. Dobrze nam się rozmawiało. Mój braciszek był tak zadowolony, że
znaleźliśmy wspólny język. Wtedy myślałam, że może się za kumplujemy, ale chyba
nie było nam to dane. No cóż płakać nie będę. Teraz tylko żeby nie wchodzili mi
w drogę. Zaczęłam na nowo i nie chce ich z powrotem w moim życiu.
Dobra koniec tych przemyśleń. Zaraz Leah wróci, ciekawe czy
ona też będzie miała przyjemność spotkać jednego z tych pacanów? W ogóle to
gdzie oni mieszkają? Mam nadzieje, że nie za blisko nas...
W przemyśleniach przerwał mi trzask drzwi.
Boże ona chce żeby te
drzwi z zawiasów wyleciały? Za dużo już dziś przeszły. Lepiej pójdę sprawdzić
co jest grane...
Hejka! Dziś dłuższy ;) Mam nadzieję, że się spodoba :) W komentarzach można zgłaszać uwagi, zażalenia, pomysły, opinię i co tam jeszcze chcecie ;D Miłego czytania!
CATh
Kolejny rozdział pojawi się już niedługo bo w czwartek :D
OdpowiedzUsuńMamy nadzieje, że także się spodoba