poniedziałek, lutego 25

18.Nie ma to jak zjazd rodzinny...



No dobra sprawa wygląda tak:

1. Potrzebuje waszej pomocy, naprawdę, chodzi o to czy moglibyście mi podać nazwy bądź adresy sklepów z rzeczami z 1D w Londynie? bardzo bym prosiła, jeśli ktoś taki zna :) 

 2. Mam wątpliwości co do tego rozdziału, ale nie chciałam was dalej przetrzymywać więc jeśli moglibyście mi napisać swoją opinię (przyjmę krytykę ;)) byłabym wdzięczna, naprawdę nie jestem co do niego pewna, znając siebie poprawiałabym go jeszcze parę razy XD

3. Jeśli ktoś chce dedyka bądź zareklamować swój blog, niech pisze! ;D

A no i tak jak wcześniej 4 kom.= nowy rozdział, miłego czytania!!!

                                                                                                                      CATh ;)



Alexia
O matko, moja głowa, ludzie ratujcie! ja umieram! nikt? naprawdę? nie to nie, sama sobie poradzę. No to hop! o nie! to był zły pomysł, bardzo zły, oj,oj,oj...coś jest nie tak, to nie powinno tak wyglądać! o! nie...to jednak nie moje...ktoś inny będzie miał problem...

No więc jak widzicie próbowałam wstać i...nie był to najlepszy pomysł...ale cóż...trzeba posprzątać i jechać po rodziców.
Trzeba ich wszystkich wygonić...to zaczynamy!
Poszłam do kuchni po garnek i łyżkę, a potem wróciłam do salonu.
-Wstawać, no już! nie ociągamy się!- zaczęłam uderzać łyżką w garnek i krzyczeć.
Widocznie był to głupi pomysł bo chwilę potem dostałam kapciem i usłyszałam:
-Siedź cicho! Tu się śpi!
-No chyba nie! podnosić dupy i spadać do siebie, koniec tego dobrego!- zaczęłam się śmiać, a oni z jękiem zaczęli się podnosić. Gdy wyszli poszłam dobudzić Lee, która spała jak zabita, a potem udałam się do kuchni, zrobić jakieś szybkie śniadanie.
-Hejka!- o! królewna wstała! półprzytomna Lee weszła do kuchni.
-Hej! wyglądasz jak trup...
-Dzięki za miłe słowa, nie ma to jak przyjaciółka, a tak w ogóle co ty taka pełna energii?
-Jakoś tak, sama nie wiem co mi jest
-Ale wiesz, że musimy pojechać po rodziców?
-Takkk...i pewnie oni też tam będą...
-Nieuniknione...
-To jest jakieś fatum normalnie...
Po szybkim śniadaniu poszłyśmy się ubrać. Lubiłyśmy luźne ciuchy i takich miałyśmy najwięcej więc postawiłyśmy na to.



 Ja


Lee


Po tym wsiadłyśmy w samochód i udałyśmy się do domu chłopaków. Nie myślałam, że kiedyś udam się tam dobrowolnie. 

Po przyjeździe, podeszłyśmy do drzwi i zapukałyśmy. Oczywiście otworzył nam Zayn. No a któżby inny mógł to być z moim szczęściem...
-Cześć dziewczyny!- był zadowolony, widać było to po nim, ale ja nie miałam zamiaru się odzywać do żadnego z nich.
-Hej Zayn...- to Leah się odezwała, może to i lepiej...
-Hej Lex, nie odezwiesz się?
-Nie, nie odezwę, po prostu udajmy, że mnie tu nie ma, zabieramy rodziców i się zwijamy...
-Jak uważasz...
Weszłyśmy do domu i skierowaliśmy się do salonu, gdzie przebywali wszyscy. Po wejściu, rzucili się na nas rodzice, a następnie ta zgraja pajaców, ale ich zignorowałam.
-Lexi, kochanie, jak tęskniliśmy- oczywiście była to moja mama.
-Tak wiem, ja też, nawet nie wiecie jak bardzo- przy tym przytuliłam mocno ich oboje, a moje oczy się zaszkliły. Tak dawno ich nie widziałam.
Zayn przyglądał się nam uważnie, tak jak reszta jego kolegów, czyżby zauważyli, że ja też mam uczucia? 
W czasie mojego witania się z rodzicami Lee robiła to samo ze swoimi oraz dostawała życzenia urodzinowe. Po tym usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmowę.
-Wiecie co? może się już zbierzemy do nas?- nie mogłam już tu wysiedzieć!
-Kochanie, myślałam, że spędzimy ten dzień razem, tak rodzinnie...- odezwała się mama i spojrzała na mnie z nadzieją. Wszyscy w pokoju postąpili podobnie...i co niby miałam zrobić? nie mogłam rozczarować mamy.
-Skoro ci na tym zależy...to dobrze- zdziwiłam tą odpowiedzią parę osób. Jednak na ucho powiedziałam mamie- Ale dobrze wiesz jak to będzie wyglądać...- tego już nikt nie usłyszał, choć próbowali. Uśmiechnęłam się do niej smutno, co chyba każdy zauważył i wstałam. Chłopcy byli zaskoczeni, widać było, że nie tego się spodziewali.
-W takim razie gdzie najpierw idziemy?
W tym momencie Niall, Liam, Lou i Harry zaczęli się podnosić.
-A wy gdzie się wybieracie? - zapytała mama.
-Nie chcemy przeszkadzać, pójdziemy do siebie
-Przecież jesteście częścią rodziny, zostajecie z nami- odpowiedziała im. No super! jest coraz lepiej, cały dzień z tymi bałwanami...
Chociaż widząc ich miny po tym stwierdzeniu, uznałam, że to może nie najgorszy pomysł. Byli tacy zadowoleni słysząc, że są częścią rodziny, że nawet ja nie umiałam tego zepsuć.
-Jejku, dziękujemy proszę pani, to dużo dla nas znaczy- oczywiście był to nie kto inny jak Liam.
-Nie ma sprawy, kochanie- uśmiechnęła się do niego ciepło.
-No dobra koniec tych czułości, chodźmy już- powiedziałam i pociągnęłam Lee za rękę do drzwi.
-Już idziemy, nie denerwuj się słoneczko- tata musiał oczywiście dorzucić swoje.
-Chce żeby ten dzień się już wreszcie skończył- powiedziałam pod nosem i wzniosłam oczy do nieba. Oczywiście Leah musiała to usłyszeć i zacząć się śmiać, czym zwróciła uwagę reszty.
-Z czego się tak śmiejesz?- zawszę ciekawski Zayn...
-Nic, to tylko Lexi...- nie mam pojęcia czemu nadal się śmiała.
-Coś ty znowu powiedziała, co?- podszedł do mnie i zarzucił mi rękę na ramie, a ja oczywiście zaraz ją zrzuciłam .
-Nie twój interes

Zayn
I znów uciekła...Nie mam pojęcia co mam robić...

Długo nie pozwolono mi się nad tym zastanawiać bo mama zaczęła rozmowę
-To jak dzieci? Gdzie nas zabierzecie?
To było dobre pytanie! Nic nie przychodziło mi na myśl, chociaż...
-A może pójdziemy na obiad i spacer, będziemy mogli spokojnie porozmawiać?
-Brzmi nieźle...w takim razie prowadźcie!
Zaprowadziliśmy ich do restauracji, lubiliśmy ją bo zawsze było tu spokojnie i cicho, żadnych wrzasków i szumu. Po zajęciu miejsc, podszedł kelner i zebrał zamówienia. Chwilę będziemy musieli poczekać bo sporo nas tam było...Dla zabicia czasu zaczęliśmy rozmowę. Lexi rozmawiała głównie z mamą, mamą Leah i Lee, za to my z chłopakami wkręciliśmy w rozmowę tatę. Wszystko było okej. Po jakimś czasie prowadziliśmy wspólną rozmowę
-A jak studia, poznałyście już kogoś z tąd?- to tata zwrócił się do Lexi i Lee.
-Całkiem nieźle, poznałyśmy dwie dziewczyny z naszego roku i mamy sąsiadów w naszym wieku, są bardzo fajni- Lex zdecydowała się odpowiedzieć tacie- a no i znalazłyśmy pracę dorywczą!- nie wiedziałem o tym. Wydawała się bardzo szczęśliwa z tego powodu...
-To świetnie! Dobrze sobie radzicie, jestem taki dumny- miło było spojrzeć na naszą rodzinę w tak dobrych nastrojach, w tym momencie wyglądaliśmy tak jak kiedyś...

W rozmowie przerwał nam kelner, który przyniósł nasze zamówienia. Zjedliśmy w spokoju i po krótkim odpoczynku, wstaliśmy od stołu. Udaliśmy się do parku na spacer w dobrych nastrojach.

Alexia
Chodziliśmy już jakiś czas po parku. Ja, Lee i nasze mamy byłyśmy zajęte rozmową tak jak tata i chłopcy. Nie wiem jak to się stało, ale po jakimś czasie odłączyłam się od nich i szłam na końcu, rozglądając się w około. Ten park był naprawdę przepiękny i nie mogłam oderwać  wzroku od tak przepięknego widoku. No cóż tak jak to bywa, nieuwaga często skutkuje zderzeniami, no więc tak było i w tym przypadku...Wpadłam na Nialla.
-Przepraszam nie chciałam...- powiedziałam i już miałam odejść dalej gdy zatrzymał mnie jego głos
-Poczekaj chwilę! Możemy porozmawiać?
-A niby o czym ty chcesz ze mną rozmawiać?- zdziwił mnie, czego on mógł chcieć? Bo jeśli chodzi znów o Zayna to nie ręczę za siebie...- bo jeśli o Zaynie to...
-Nie, nie! Po prostu chciałem pogadać- o mój Boże, czy on się zawstydził? no nie no, trzymajcie mnie bo padnę! Ale muszę przyznać słodko się rumienił...no ale skoro mam dziś dobry humor to czemu nie? Jak raz zachowam się jak cywilizowany człowiek to nikomu to nie zaszkodzi...
-No jeśli ci zależy...to czemu nie
-Serio?- oczy miał jak pięciozłotówki, wow czy ja jestem aż tak straszna?
-Serio, serio. To o czym chciałbyś rozmawiać?
-No...chciałem się czegoś o tobie dowiedzieć, jeśli nie masz nic przeciwko...i przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie, no wiesz Ja naprawdę nie myślałem, że aż tak namieszamy , czuje się okropnie, ale ty na pewno jeszcze gorzej, tak bardzo chciałbym aby między tobą a Zaynem wróciło wszystko do normy, z tego co mi opowiadał to świetnie się dogadywaliście, byłoby okropnie gdyby to przepadło, zżera mnie straszne poczucie winy, tak bardzo chciałbym to naprawić i...- gadał jak najęty, na szczęście rozumiałam wszystko, ale musiałam mu przerwać...
-Chcesz żebyśmy się pogodzili tak? Dobrze rozumiem?
-Oczywiście, zależy mi na tym...
-Chcesz tego dla siebie czy dla nas?- zapytałam bez żadnych emocji.
-Nie rozumiem...
-To proste pytanie Niall, chcesz się uwolnić od poczucia winy czy zależy ci na Zaynie?- musiałam to wiedzieć i liczyłam, że powie mi prawdę...
-Zależy mi na Zaynie- odparł z mocą w głosie i zdecydowaniem na twarzy, nie oszukiwał, potrafiłam zauważyć gdy ktoś mnie okłamuje...
-Musiałam zapytać, mam nadzieję, że rozumiesz...- i w tym momencie stało się coś czego nie przewidywałam...
-Ale nie chodzi tylko o Zayna...
-Czyli jednak...chcesz się uwolnić od poczucia winy...
-Nie...-zaprzeczył dość żarliwie machając przy tym głową dla upewnienia mnie- chodzi mi o to,- no i zaczął się jąkać...teraz to już w ogóle nie wiedziałam o co chodzi- że zależy mi też na kimś innym oprócz Zayna...
-Ale co to ma za związek z...- nie dał mi skończyć, wpadł mi w słowo
-Ma i to spory...bo tą osobą- wziął głęboki oddech po czym powoli wypuścił powietrze-jesteś ty...- w jednym momencie w mojej głowie pojawił się taki bałagan, że o mało co, a bym usiadła, nie spodziewałam się tego...ani trochę, nie mogło to do mnie dotrzeć...dlatego milczałam, a Niall musiał to błędnie zinterpretować...
-Przepraszam nie powinienem był tego mówić, lepiej już pójdę...- zaczął się oddalać, a we mnie coś pękło...zmieniając coś we mnie...musiałam go zatrzymać, złapałam go za nadgarstek.
-Nie, spokojnie, to chodzi o to, że... dawno nikt mi czegoś takiego nie mówił, ja...muszę się z tym oswoić...i...- nie wiedziałam co powiedzieć, ale Niall wybawił mnie z opresji
-Nie musisz nic mówić, rozumiem...- uśmiechnął się do mnie dodając mi otuchy, naprawdę pomogło...- Chciałbym wiedzieć tylko jedno...
-Słucham
-Czy to coś zmienia...no wiesz między nami...-nie miałam pojęcia...chociaż...
-Jeśli chodzi ci o to czy będziemy teraz najlepszymi przyjaciółmi to...nie- posmutniał na to...ale niestety, teraz byłam znacznie ostrożniejsza w stosunku do ludzi...- ale możemy spróbować się poznać...jeśli chcesz...- rozweselił się, naprawdę! nie wiedziałam, że jednym zdaniem mogę go tak ucieszyć...
-Jasne, że chcę! byłoby wspaniale! dziękuję, dziękuję, dziękuje!- zaczął skakać i biegać w około, doprowadzając mnie tym do śmiechu
-Dobra już spokojnie, wystarczy- mówiłam i próbowałam zaprzestać śmiania się, ale jednak zadziałało, uspokoił się i podszedł do mnie mówiąc już poważnie:
-Naprawdę dziękuje, bardzo mi na tym zależy...- i w tym momencie coś się zmieniło...chyba moje nastawienie, nie mam pojęcia...a może to on jest tą osobą która ma mi pomóc...której w końcu się to uda...
-Nie zmarnuj szansy, tylko o to proszę- kolejnego zawodu bym nie przeżyła dopowiedziałam w myślach.
-Nie zmarnuje, obiecuje
-Obyś tylko mógł dotrzymać tej obietnicy...-westchnęłam
-Będę się starał najmocniej jak potrafię-chyba dobrze zrobiłam, nie wyglądał na osobę która chce się tylko zabawić moimi uczuciami.
-To co dasz mi siebie choć trochę poznać? Coś jakbyśmy zaczynali nową znajomość, co ty na to?- wznowił naszą rozmowę po chwili, obdarowują mnie przy tym uśmiechem. On cały czas się uśmiecha! A policzki to go od tego nie bolą? Ale wracając do rzeczy: on naprawdę chciał mnie poznać! to nie były jakieś kolejne głupie obietnice bez pokrycia i na tym mi zależało...na kimś wiarygodnym...
-Skoro chcesz to proszę bardzo: nazywam się Alexia, mieszkam tu od niedawna i niedługo zaczynam studia, miło cię poznać- przy tym zaśmiałam się i podałam mu rękę, w jednej sekundzie pochwycił ją i odpowiedział- Cześć, jestem Niall, kocham grać na gitarze i śpiewać, kiedyś chciałbym mieć psa, także bardzo miło cię poznać.
Poczułam, że dobrze zrobiłam i jestem na dobrej drodze...

Niall
Nie mogę uwierzyć w to co się teraz dzieje...to niesamowite! Tak bardzo chcę ją poznać i teraz mam do tego okazję...
Wpadł mi do głowy pewien pomysł...
-Może zagramy w dziesięć pytań? Co ty na to?- chyba uznała to za dobry pomysł bo uśmiechnęła się i pokiwała głową- to kto zaczyna?
-Ty!
-No dobra...w takim razie ulubiony kolor- zaczniemy od czegoś prostego, nie chce jej wystraszyć.
-Zielony
-Mój też!- wykrzyknąłem, a ona zaśmiała się i przeszła do swojego pytania, swoją drogą miała śliczny uśmiech...
-Jakiej rasy psa chciałbyś mieć?
-Labradora. Ulubione jedzenie?
-Pizza. Miejsce do którego chciałbyś pojechać?
-Zdecydowanie Ateny. Najlepsze wspomnienie?
-Wyjazd na biwak z Zaynem i rodzicami...- myślałem, że na tym skończy naszą rozmowę, ale ona znów mnie zaskoczyła bo uśmiechnęła się tylko i pytała dalej
-Najbardziej żenująca rzecz jaka ci się przytrafiła?
-Ojć! Chłopaki ściągnęli mi spodnie w sali pełnej fanów...
-O matko serio?- śmiała się jak opętana i nie mogła przestać, zresztą nie dziwię się jej też bym się śmiał...
W pewnym momencie wsparła się na moim ramieniu, żeby nie upaść.
No i dziesięć pytań przerodziło się w co najmniej trzydzieści...

Zayn
Czy ja dobrze widzę? Może mi jednak na oczy poszło? Trzeba zrobić badania...albo...
-Hej Li czy ty widzisz to co ja?
-Nie no, to nie możliwe...Harry chodź tu, szybko!
-No już idę, idę. Co jest?
-Spójrz tam!
-O matko, mam coś z oczami, Lou ratuj mam zwidy!- zaczął panikować i biegać w kółko, ale przyszedł Lou i jakoś go uspokoił.
-Zwariowałeś? Co ty wyprawiasz?
-Spójrz tam i powiedz co widzisz!
-No jest tam drzewo, trawa, ptaki jakieś latają, Lexi rozmawia i śmieje się z Niallem...wiewiórka włazi na drzewo..., że chwila co!?
-No właśnie! Czyli żadne z nas nie oślepło- skomentował Zayn.
Zbyt dziwnie się zachowywaliśmy bo przyciągneliśmy uwagę Leah. Na szczęście rodzice zajęli się sobą.
-Co wy pacany wyprawiacie?
-Skoro jesteś taka mądra  to spójrz tam!
-O rzesz w...
-Nie kończ, też przez to przeszliśmy...
-Jak mu się udało przekonać ją do siebie?- naprawdę przeżyłem niemały szok, wypróbowałem już chyba wszystko...a tu takiemu Niallowi wystarczy jeden spacer...
-Wiesz to nie do końca tak jak myślisz...ona nie jest wcale tak uparta, po prostu musisz trafić w to o co jej chodzi... jeśli ci się uda potem jest prościej
-A skąd ja mam to wiedzieć?
-Matko Zayn to twoja siostra!
-Ale ja...
-Co ale ty? To nie jest tak trudne! Skoro ją już przepraszałeś to będzie tylko łatwiej...
-Tyle, że ja...
-Nie! nie kończ! nie mów, że jej nawet nie przeprosiłeś!
-No bo ja robiłem wszystko tylko tego nie...
-I ty się dziwisz, że ona z tobą nie rozmawia? Skąd ma wiedzieć, że zrozumiałeś co zrobiłeś źle?
-Ale ja jestem głupi!
-Nie, po prostu bardzo ci zależy...
-Dzięki Lee za wszystko...- spojrzałem na nią i tym spróbowałem przekazać jej wszystko to czego nie umiałem powiedzieć...wydaje mi się, że zrozumiała.

Alexia
Rozmawiałam z Niallem już dłuższy czas i muszę przyznać, że chyba się pomyliłam w jego ocenie...On wiele rozumie, nie muszę mówić wszystkiego, a on mimo to będzie wiedział o co chodzi i do tego poradzi coś pożytecznego.

Właśnie zaczął opowiadać mi jakiś kawał, gdy poczułam spojrzenia świdrujące nas dwoje...Zgadnijmy kto to? Kot? pies? żółw? rodzice? staruszka na ławce? a może ten facet z fretką na smyczy...nie to nasza wesoła gromadka wliczająca Lee i tych od mojego brata włącznie z nim...
To stresujące, o co im chodzi?
-Niall? widzisz to co ja?
-Chodzi ci o tamtych ludzi robiących widowisko, których kompletnie nie znam? - rzeczywiście inni ludzie zaczęli dziwnie na nich spoglądać...
-Nom dokładnie
-Nie zwracaj uwagi- po tym zaśmiał się i znów wciągnął mnie w rozmowę.

Zayn
Niestety nadszedł wieczór i rodzice musieli się już zbierać...szkoda bo spędziliśmy wspaniały dzień. I do tego ta przemiana Lex... coś niesamowitego. Może uda mi się ją w końcu do siebie przekonać...mam nadzieję.

Po wyjeździe rodziców, czułych pożegnaniach i obietnicach rychłego spotkania, udałem się do pokoju Nialla. Musiałem się czegoś dowiedzieć...

Gdy już byłem pod jego drzwiami zapukałem lekko, a po usłyszeniu pozwolenia na wejście, nacisnąłem klamkę. Leżał na łóżku z gitara i rozmarzoną miną...takiego go jeszcze nie widziałem.
-Hej Ni, wszystko okej?
-W jak najlepszym a czemu pytasz?
-Bo leżysz na łóżku i wgapiasz się w sufit bez powodu...- wskazałem lekko na wyżej wymienione  miejsce i kontynuowałem- wiesz nie byłoby to nic dziwnego gdybyś się tak nie szczerzył...
-Nie prawda! nie szczerzę się- spróbował zrobić poważna minę, lecz po chwili szeroki uśmiech znów zawitał na jego ustach- no dobra może i szczerzę...ale to przez te wszystkie emocje, wiesz jaki jestem...
-Wiem, wiem, dobra już nie wnikam. Właściwie przyszedłem się czegoś dowiedzieć...
-Chyba nawet wiem czego...
-No to nie trzymaj mnie w niepewności i powiedz co zrobiłeś, że się do ciebie odezwała, nie krzycząc przy tym...i na dodatek jak ci się udało ją rozśmieszyć???
-Nie ma pojęcia, po prostu podszedłem do niej i spytałem się czy możemy porozmawiać...
-Nie kituj mi tu- przerwałem mu- musiałeś coś zrobić!
-Daj mi może skończyć i nie przerywaj co?- spojrzał na mnie z uniesiona brwią, ale nie tracił uśmiechu...
-Okej, już siedzę cicho, nic nie mówię!
-No więc ona oczywiście po tym na mnie naskoczyła, że jeśli o tobie to nie, ale powiedziałem, że chcę przeprosić i zacząłem gadać jak najęty, a potem ona mnie uspokajała, no i tak to w skrócie się zaczęło...
-I to wszystko?
-No wiesz miała dobry humor...i szczerzę mówiąc wydaje mi się, że ona chce się z tobą pogodzić tylko sama nie umie poradzić sobie z przeszłością i to ją hamuje...
-Wow! Niall ty psychologiem zostać powinieneś!
-Weź przestań!
-Dobra już nic nie mówię- uniosłem ręce do góry i uśmiechnąłem się przyjaźnie. Po czym stwierdziłem, że już późno i nie będę mu przeszkadzał. Więc pożegnałem się, życzyłem miłych snów i udałem się do siebie.

Niall
Nie powiedziałem mu wszystkiego...źle się z tym czuje, ale nie mogłem...nie wiem jak by zareagował. W końcu i tak się dowie, ale wtedy przynajmniej będę pewny tego co czuje...mam taką nadzieję...

Tydzień później...

Alexia
Matko! spóźnię się! o nie, nie, nie! dziś nie mogę się spóźnić, za duży ruch się szykuje!

W podskokach założyłam ostatnie części mojego stroju, spakowałam torebkę i wyszłam na korytarz. W tym samym czasie krzyczałam do Lee, że wychodzę, zakładałam buty i dojadałam grzanki...Że też akurat dziś musiałam wyjść załatwić jakieś sprawy związane z uczelnią! Gdyby nie to, to zaczęłabym się wcześniej zbierać!

Po wyjściu z domu, wsiadłam w samochód i pojechałam pod klub. Przywiałam się szybko z Dannym, który stał na bramce i weszłam do środka. Po drodze zauważyłam Erika i Eve krzątających się przy stolikach...później się z nimi przywitam, teraz muszę biec zmienić Matta.
Po dojściu do baru zauważyłam wyczerpanego Matti'ego i dużą, rozwrzeszczaną grupę ludzi wokoło, niektórzy siedzieli na stołkach, a inni stali, jednak wszyscy się przekrzykiwali, zamawiając kolejne napoje.
-Hej Matti, już jestem!- wykrzyknęłam tak żeby usłyszał mnie przez ten gwar.
-O! w samą porę! jestem padnięty, biegam tak z pięć godzin!- zrobił zbolałą minę, która chwilę potem znikła, gdy uświadomił sobie koniec swoich męk na dziś.
-Dobra zwijaj się bo nie najlepiej wyglądasz, jakbyś zaraz miał tu paść i nie wstać
-Dzięki, umiesz pocieszyć człowieka...ale pewnie masz rację więc na razie, do jutra!
-Jasne, pa!- uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił, a potem znikł w tłumie. Za to przede mną stanęła wizja całej nocy na nogach...no po prostu cudnie! Ale nie użalamy się, tylko do roboty.

Rzuciłam się w wir pracy, przygotowując coraz to inne napoje i drinki. Po pewnym czasie Eva i Erik zdołali podejść do mnie na chwilę i się przywitać, ale chwilkę później musieli już iść, widząc nowych klientów. Naprawdę mieliśmy dziś duży ruch.

Po dwóch godzinach, mogłam zrobić sobie chwilkę przerwy bo tłum się trochę przerzedził więc korzystając z okazji wzięłam sobie szklankę coli i usiadłam przy najbliższym pustym stoliku. Przypomniało mi się, że za jakąś godzinę miała przyjść Leah. Nikogo się wcześniej nie spodziewałam więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy ktoś zakrył mi oczy dłońmi i zapytał standardowo: zgadnij kto to? Ja oczywiście tak się przestraszyłam, że prawie spadłam z krzesła, ale na szczęście ten ktoś mnie złapał. Chociaż na tyle się przydał...Ale wracając do tajemniczego przybysza albo raczej przybyszy bo było ich kilku, to nie zgadniecie kto to był...(mam nadzieje, że czujecie ten sarkazm) Tak dobrze zgadliście to Zayn i spółka...Jupiii...A osobą która mnie przestraszyła był Niall tak dla uściślenia...No, ale nie przedłużając już dłużej tej ciszy pomiędzy nami, spytałam:
-Co wy tu robicie? Nękacie mnie czy co?
-Nie no coś ty! Jesteśmy równie zaskoczeni co ty! Nie spodziewaliśmy się tu ciebie...- zaczął tłumaczyć się Niall.
-Dobra, dobra, spokojnie, rozumiem- uśmiechnęłam się widząc Irlandczyka. Gdy zobaczył, ze jestem raczej przyjaźnie nastawiona, zaczął dalszą rozmowę.
-A co ty tu robisz? Imprezujesz, czy coś?
-Raczej "czy coś"- po tym podniosłam się z krzesła, spojrzałam na zegarek i ruszyłam w stronę baru.
-Hej Lex! gdzie ty idziesz?- byli tuż za mną i próbowali zwrócić na siebie moja uwagę, ale właśnie skończyła mi się przerwa i musiałam szybko wracać za bar, a przepchnąć się przez tych ludzi nie było łatwo, uwierzcie. Nie mogłam na razie wdawać się z nimi w rozmowę ze względu na rosnącą liczbę czekających osób wokół baru, dlatego postanowiłam że wznowie z nimi rozmowę gdy będę już na swoim miejscu pracy. Byłam już o krok od mojego celu, ale oczywiście coś musiało mi przeszkodzić. A były to głosy chłopaków i lekkie pociągnięcie za ramię.
-Co ty robisz, tam mogą wchodzić tylko pracownicy!- usłyszałam zdezorientowanie w ich głosach, a ręka należała do Zayna.
-Chłopaki, nie to żeby coś, ale ja tu pracuje- ich miny były bezcenne, chciałam wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymałam, a nawet gdyby to byłyby tego warte....
-Ale jak to? Tu? Przecież to nasz ulubiony klub, a nigdy cię tu nie widzieliśmy!
-Bo pracuje tu od niedawna...
-No to teraz będziemy się tu widywać, dość często- Niall poruszył brwiami w ten specyficzny sposób, co doprowadziło mnie do wybuchnięcia śmiechem. Chłopcy patrzyli to na mnie to na niego, dziwiąc się, że tak dobrze się dogadujemy...pewnie myśleli, że to na spacerze to tylko jednorazowa sytuacja...ale ja naprawdę zaczynam go lubić, na razie nie zrobił niczego przez co żałowałabym dania mu szansy...

Zayn
To jest jakieś podejrzane, zastanawiam się co się tu dzieje...

Z przemyśleń wybudził mnie głos Lexi:
-To co chcecie coś do picia?- zareagowaliśmy na tą propozycję dość entuzjastycznie.
-Jasne, chętnie zobaczymy co potrafisz
-Sporo, ale musicie mi dać chwilkę...
-Jasne będziemy grzeczni- chwilę później, przed nami pojawiły się nasze drinki. Muszę przyznać, że były wyśmienite, nie wiedziałem, że moja siostra jest w tym taka dobra...

Po jakimś czasie rozeszliśmy się po klubie, ja i Niall zostaliśmy z Lex, Lou i Harry wbili na parkiet, a Liam spotkał kogoś znajomego i poszedł z nim porozmawiać. Nie mieliśmy wiele okazji do rozmowy z moją siostrą, gdyż była nieźle zabiegana. Dziś klub odwiedziło więcej osób niż zwykle. Jednak odpowiadało nam siedzenie przy barze i te chwilowe momenty, gdy wymieniała z nami kilka słów i podawała coraz leprze napoje, nie tylko alkoholowe. Niestety muszę przyznać, że w stosunku do mnie nadal była bardzo zdystansowana i lekko oziębła, z Niallem było trochę inaczej, traktowała go po prostu jak klienta baru, czasami się do niego uśmiechnęła, ale nie było to nie wiadomo co...

Alexia
Gdzie jest ta Lee, ja z nią nie wyrobię nooo! Miała tu być już godzinę temu! Przecież ja za jakieś 20 min. kończę zmianę.
Poszłam doprowadzić bar do stanu używalności. Za raz po tym miałam się zbierać i iść szukać Lee. Ale chyba jednak nie będę musiała bo Leah właśnie wbiegała zziajana do klubu wymachując na wszystkie strony rękami.
-Lex bardzo przepraszam, ale tak się zagadałam z Jakeiem, że nie zauważyłam która godzina, przepraszam cię
-Spokojnie, oddychaj nic się nie stało...tylko po prostu się martwiłam, że coś się stało...
-Ojjj Lex...tak bardzo przepraszam- zrobiłam minę szczeniaczka i mnie przytuliła.
-No już dobra, dobra, wybaczam, ale przez ciebie musiałam tu siedzieć z nimi sama!
-Z nimi czyli z kim?- była dość zdezorientowana, nie dziwię się jej, też bym była...
-No bo okazało się, że to ulubiony klub naszych pajaców...
-Ojjj...niedobrze, powiedz mi tylko czy żyją?
-Jasne, że tak! nawet nie było tak źle...
-No to chociaż tyle!
-Tak, tak, a teraz chodźmy mam już dość na dziś, jestem zmęczona
-No już, idziemy...

Zayn
Gdzieś mi znikła Lexi...a nie jednak ją widzę, ale nie jest sama...chwila czy to Lee? One chyba wychodzą! O nie! nie będą szły po nocy same, nie ma mowy!
-Hej chłopaki, idę odprowadzić dziewczyny idzie ktoś?
-Ja się chętnie przejdę- zawołał Niall i zaczął się zbierać do wyjścia.
-Ja też mamusiu! też chcę dostać nowy samochodzik! czemu tylko on? nie kochasz mnie! Hazzuś mamusia mnie nie kocha!- tak...to był Lou schlany w...no wiecie o co mi chodzi...
-Haz weź go do domu na dziś już mu starczy- zwróciłem się do przyjaciela, po jego minie stwierdziłem, że myślał o tym samym...
-Jasne Zayn, spotkamy się w domu, tak?
-Tak, odprowadzimy tylko dziewczyny i wracamy
-Dobra to zabieram Lou i idę zamówić taksówkę, pa!
-Hej! No to my też się zbieramy Niall

Alexia
Wyszłyśmy już z klubu i skierowałyśmy się w stronę naszego mieszkania. Po drodze rozmawiałyśmy o dzisiejszym dniu. Ale coś było nie tak, miałam wrażenie, że ktoś za nami idzie. Powiedziałam o swoich przypuszczeniach Leah i stwierdziłyśmy, że trochę przyspieszymy, żeby jak najszybciej znaleźć się w miejscu z większą ilością ludzi. Niestety chyba jednak miałam rację bo usłyszałam szelesty i szybsze kroki, gonili nas...zaczęłyśmy biec, już prawie byłyśmy na następnej ulicy, już słyszałyśmy szum rozmów...gdy okazało się, że jednak oni mają lepszą kondycję...dopadli nas i trzymali w mocnym uścisku, próbowałyśmy się wyrywać, ale to nic nie dawało, byli znacznie silniejsi...
-Pomocy! puszczajcie nas! dajcie nam spokój! - krzyczałyśmy najgłośniej jak umiałyśmy, jednak nikt nas nie słyszał...
-Siedźcie cicho! Przestańcie się drzeć! To tylko my!
-Dopiero teraz usłyszałam ten znajomy głos...przecież to był Niall! to on mnie trzymał! a przy Lee był Zayn!
-Jasna cholera to wy? wiecie jak nas przestraszyliście!- zaczęłam okładać pięściami klatkę piersiową Nialla, z tego co zauważyłam Leah postępowała podobnie.
-Hej już dobrze spokojnie, nic się nie stało- przytrzymał mnie za nadgarstki i próbował uspokoić. Gdy przestałam się już rzucać chciał mnie przytulić, ale mu nie pozwoliłam. Jak później zauważyłam Lee też już sobie poradziła z Zaynem.
-Lee mam dość na dziś, chodźmy już do tego domu!
-Jestem za!
-A my to co? chcieliśmy was odprowadzić
-Jeśli już musicie to chodźcie- po tym czwórką ruszyliśmy do domu. Nawet udało nam się zamienić parę słów, nie wrzeszcząc na siebie na wzajem.

Zayn
Odprowadziliśmy je pod same drzwi. Ale nie chciałem tak łatwo dać się spławić.
-Hej dziewczyny nie dostanie w nagrodę czegoś do picia?- spytałem, uśmiechając się.
-Nie raczej nie, a co?
-Oj Lex nie bądź taka...
-Ale tylko pić, a potem spadacie
-Jasne!
-W takim razie, właźcie...- otworzyła drzwi i wskazała ręką abyśmy weszli do środka. Skierowaliśmy się do kuchni, a dziewczyny wstawiły wodę na herbatę. Po zaparzeniu jej usiedliśmy przy stole i próbowaliśmy rozmawiać na jakiś neutralny temat, jednak napięcie dało się wyczuć na kilometr, miałem tego dość.
-Lex czy my nie możemy się pogodzić?
-Zayn nie zaczynaj...
-Ile to tak będzie wyglądać?- podniósł na mnie głos...nie podoba mi się to
-To ty zdecydowałeś o tym jak to będzie wyglądać- wrzasnęłam po czym dopowiedziałam cicho- już dawno temu...- i wyszłam z kuchni, nie chciałam ciągnąć tej rozmowy...

Zayn
-Ty to umiesz wszystko spaprać!- syknęła Leah i spojrzała w taki sposób, że aż mnie ciarki przeszły...
-Ale ja nie...
-Daj spokój...mam dość tych tłumaczeń...po prostu już idźcie- westchnęła i dodała- ona na prawdę ma już dość...
Pozostało nam tylko podnieść się i wyjść, co też zrobiliśmy...

sobota, lutego 23

Hejka                                            

Chciałyśmy wam coś zaproponować...

Po pierwsze:
Jeśli chcecie zareklamować swój blog możecie pisać do nas na maila, twittera bądź aska co wolicie ;)  Wtedy stworzymy dla was specjalną zakładkę.
Po drugie:
Jeśli chcecie dedyka piszcie w komentarzu :)
                                                                                  Zapraszamy! Piszcie!
                                                                                                                       CATh i S.I.A            

niedziela, lutego 17

17.Niespodziewanka, a właściwie niespodziewanki....


Witam wszystkich i serdecznie zapraszam na kolejny rozdział :D Dziękujemy wszystkim, którzy skomentowali poprzedni post ;D Tym razem następny rozdział pojawi się za 4 komentarze... dacie radę???   Kolejny rozdział = 4 kom.   Rozdział dedykowany Sarze, która nie mogła się go doczekać ;D Mam nadzieję, że się spodoba.... A teraz życzę miłego czytania :D  
                                                                                                        S.I.A                                                                        

Leah

No więc kolejny dzień czas rozpocząć. Wczoraj Alexia pochwaliła mi się, że dostała pracę w klubie i będzie pracować jako barmanka... w sumie fajna robota ale do rzeczy.  Nic nie mówiłam Lexii ale ja też postanowiłam znaleźć pracę. Szczerze myślałam, że będzie to łatwiejsze no ale cóż.
Przez to musiałam dziś wcześniej wstać wczoraj wieczorem przeglądałam w internecie różne ogłoszenia i zastanawiałam się jaki kierunek poszukiwań obrać zgadnijcie na co padło... jako, że miała być to praca dorywcza w trakcie studiów postawiłam na kelnerkę. No więc teraz czeka mnie tylko rozmowa kwalifikacyjna. Tak jak już mówiłam dziś niestety musiałam się wcześnie zwlec z łóżka L nic przyjemnego. Współczuję ludziom którzy codziennie przykładowo wstają o 5 żeby się ze wszystkim wyrobić i zdążyć do pracy. Jakaś masakra nie wiem jak wy, ale ja wole w tym czasie smacznie spać.
Wracając do teraźniejszości po zażyciu orzeźwiającego prysznica na rozbudzenie ubrałam się, uczesałam i pomalowałam, a następnie udałam do kuchni żeby się napić pysznej kawy i w tym momencie do kuchni weszła Alexia:
- O mamusiu co ci się stało?_ tym pytaniem wybiła mnie z rytmu
- Jak to co? Nic mi się nie stało _ powiedziałam zdziwiona
- To co ty tu robisz?
- O to samo mogłabym zapytać ciebie
- Ja przyszłam się napić ale nie zmieniaj tematu
- Ja też przyszłam się napić
- A gdzie żeś się tak wystroiła? Pewnie gdzieś z Jake’iem wychodzisz zgadłam?
- Ta jasne umówiłam się z nim na randkę_ mówiąc to wystawiłam jej język
- O 8 rano_ powiedziała z oczami wielkości piłek od basballa_ wam już gorzej serio ja naprawdę wiele jestem w stanie pojąć ale to już przesada_ ja się zaśmiałam i powiedziałam, że wszystko jej wyjaśnię jak wrócę, a na razie ma trzymać za mnie kciuki
- Jasne tylko problem w tym, że nie wiem za co mam je trzymać_ powiedziała jeszcze, ale ja już tego nie usłyszałam


Jake

Od momentu kiedy otworzyłem oczy, a właściwie zostałem do tego zmuszony przez hałasy dobiegające z kuchni miałem podejrzanie dobry humor i poczucie, że to będzie fajny dzień. Kiedy wszedłem do pomieszczenia skąd dobiegały hałasy ujrzałem Lexii i Chrisa śmiejących się z czegoś
- Cześć_ rzuciłem na przywitanie
- Jake?_ spytała Lex
- No ja a co w tym dziwnego?
- Co ty tu robisz?
- Ymm.. zastanówmy się prawdo podobnie mieszkam_ odpowiedziałem
- Oj no bobrze wiesz, że nie o to pytam
- To innym wariantem tego co tu robię jet to, że stoję i zastanawiam się do czego dążysz
- Do niczego, ale myślałam, że wyszedłeś z Lee
- Nie nigdzie nie wychodziłem, a gdzie poszła Leah?
- Nie mam pojęcia...może przyłączysz się do rozmowy?
- Jasne, a o czym plotkujecie?
- Właściwie to o wszystkim i o niczym_ do rozmowy włączył się Chris który do tej pory się tylko przysłuchiwał
- No to ciekawy temat macie nie ma co
- Tak na poważnie to rozmawialiśmy o imprezie
- O jak fajnie impreza
- Tak ale zastanawiam się jeszcze nad jedną rzeczą..._ powiedziała i się zacięła
- Mianowicie?
- Urodziny Lee
- Urodziny Lee?_ ożywiłem się
- No tak muszę kupić jej jakiś prezent a nie mam zielonego pojęcia co
Oni dalej ciągnęli rozmowę, a ja się chwilowo wyłączyłem po chwili jednak wrzasnąłem
- Mam pomysł!!!
- Co tym razem geniuszu? _ zadrwił Chris którego zaraz zgromiłem wzrokiem
- Jak nie to nie_ powiedziałem udając obrażenie
- Oj Jake proszę powiedz_ Alexia zrobiła proszące oczy
- Yy.._ zaprzeczyłem także głową
- Chris?_ to także padło z jej ust
- Oh no dobra przepraszam
- Zróbmy jej przyjęcie niespodziankę z tego co wiem to mówiłyście coś o zorganizowaniu parapetówki
- No tak, ale nie rozumiem co to ma wspólnego z jej urodzinami_ powiedział mój współlokator z dziwną miną
- Serio jesteś taki głupi czy takiego udajesz tym jej nie zaimponujesz_ mówiąc to wskazałem na Lexii czego zaraz pożałowałem
- Chłopaki spokój!!! Jake kontynuuj
- Chodzi mi o to, że w trakcie parapetówki byłoby też Leah przyjecie niespodzianka co wy na to?
- To jest świetny pomysł tylko jest pewien problem?
- Jaki?_ zapytałem mojej przed mówczyni
- Jak ja mam to zorganizować skoro od poniedziałku zaczynam pracę, a muszę się do niej przygotować, a w dodatku zostało bardzo mało czasu?
- O nic się nie martw ja wszystkim się zajmę. Ja wymyśliłem ja zorganizuję, a ty ewentualnie mi pomożesz_ uśmiechnąłem się
- Skoro tak mówisz_ odpowiedziała uśmiechnięta
No to teraz przygotowania czas zacząć bo impreza już w sobotę, a mamy środę....o cholera mamy środę. No to pięknie coraz mniej czasu, ale w końcu się zobowiązałem poza tym impreza niespodzianka to będzie tylko fragment całej zabawy. Dam radę na pewno, a teraz czas się ruszyć i coś zorganizować, a na odchodne powiedziałem tylko:
- Trzeba wszystkich wtajemniczyć w nasz plan aha i musimy się normalnie zachowywać jak gdyby nigdy nic bo inaczej wszystko pójdzie na nic
- Jasne to ja się tym zajmę_ zaproponował Chris
- Ok to powodzenia


 Leah

Po całej rozmowie z moim potencjalnym pracodawcą byłam bardzo zadowolona. Na mojej twarzy gościł wielki uśmiech pomimo tego, że na zegarku widniała już 14 jak ten czas szybko zleciał no ale cóż pan Cooper mój szef chciał mi wszystko wyjaśnić co i jak. Złapałam też kontakt z osobami już tam pracującymi, na prawdę mili ludzie. A po drodze do domu spotkałam Tony’ego
- Siema a co ty taka szczęśliwa? _zapytał chłopak
- A nic takiego
- No mów przecież nie jestem głupi i wiem, że coś się stało
- No dobra właśnie dostałam pracę
- No to gratuluje trzeba będzie to opić
- Dzięki wiesz w sumie to jest kilka okazji żeby je opić
- To znaczy?
- Moja praca, nowe mieszkanie i praca Lex
- To mam rozumieć, że szykuje się imprezka_ powiedział z błyskiem w oku
Cały Tony on uwielbia imprezować, my z Lexi śmiejemy się, że jest to jego dość nie typowe hobby, no ale każdy ma swoje
- No raczej nie inaczej, a gdzie się tak spieszysz?
- Obiecałem chłopakom, że zajrzę do sklepu bo nasza lodówka świeci pustkami
- O to przejdę się z tobą oczywiście jeśli można
- Jasne zapraszam przynajmniej będę mieć miłe towarzystwo_ mówiąc to uśmiechnął się do mnie
- Oj dobra dobra już się nie podlizuj bo i tak będziesz zaproszony
- Oł je.. i to rozumiem_ po czym odtańczył swój taniec radości
Chryste panie ja się nigdzie z nim więcej nie pokarze, ale wiocha... dodam jeszcze tylko tyle, że wszyscy się na nas patrzyli. Niektórzy jak na idiotów i nie ma im się co dziwić, a inni z wielkimi uśmiechami bo w końcu młodość rządzi się swoimi prawami czyż nie?
Po tym całym  przedstawieniu w końcu dotarliśmy do sklepu zrobiliśmy zakupy, a następnie udaliśmy się do domu. Kiedy wchodziliśmy po schodach Tony prawie upuścił siatkę z zakupami, ale cieszył się, że ma refleks i zdążył ją z powrotem złapać lecz po przejściu może 3 schodków siatka pękła i wszystko się wysypało... gdybyście widzieli jego minę. Na początku próbowałam się opanować ale po chwili wybuchłam głośnym i nieopanowanym śmiechem. Co spowodowało pojawienie się na korytarzu reszty chłopaków
- Co ty się dzieje?_ spytał Chris
- A nic takiego tylko Tony właśnie zbiera zakupy
- Jak to zbiera zakupy?_ zdziwili się
- Miał małą awarię siatki_ mówiąc to uśmiechnęłam się do nich pomiędzy salwami śmiechu, a oni widząc ich przyjaciela biegającego po schodach i zbierającego wszystko sami nie mogli się już powstrzymać. Podobno śmiech to zdrowie...jeśli to prawda to mieszkając tu będę zdrowa jak ryba.
 – Swoją drogą obciach się z nim gdzieś pokazać. Dziś na przykład na środku ulicy odtańczył taniec radości
Po chwili usłyszałam:
- Leah nie żyjesz_ wrzasnął Tony a chłopaki dalej się śmiali
Moja mina mniej więcej wyglądała o tak O.o
- Czemu?
- To wszystko przez ciebie_ zarzucił mi
- Przeze mnie zapytałam nie dowierzając
- Tak przez ciebie trzeba było nie krakać
- Przecież ja wcale nie krakałam tylko grzecznie i z uśmiechem powiedziałam ci w sklepie żebyś wziął drugą siatkę bo ta nie wytrzyma to nie... no to masz teraz sobie zbieraj_ i wytknęłam mu język na co on ruszył w moim kierunku, a ja pędem schowałam się za chłopaków, a w między czasie narobiłam krzyku co spowodowało, że na korytarzu pojawiły się nasze sąsiadki oraz Alexia i przyglądały się całemu zajściu ze śmiechem
- Tony daj dziewczynie spokój_ zwrócił się do niego Jake na co ten mu odpowiedział
- Jak taki z ciebie książę to broń swojej księżniczki
- Ey Tony bo jeszcze się rozmyśle_ wrzasnęłam zza pleców Jake’a
- Nie zrobisz mi tego _ powiedział z miną szczeniaka
- A chcesz się przekonać?
- Oj no dobra niech ci będzie
Podczas tej wymiany zdań wszyscy patrzyli na nas jak na idiotów po raz kolejny dziś bo nie wiedzieli o co nam chodzi. Po uprzednim upewnieniu się, że chłopak odpuścił odkleiłam się od pleców Jake’a.
- Powie nam ktoś o co chodzi?
- O parapetówkę
- I co w związku z tym?
- A to, że wszyscy wiemy jak Tony lubi imprezy i zawsze może nie dostać zaproszenia_ powiedziałam uśmiechnięta na co wszyscy zaśmiali się oprócz ów właśnie wspomnianego
- Oj rozchmurz się jak mi nie podpadniesz to dostaniesz zaproszenie
- Oh dziękuje pani twoja wielkoduszność nie ma granic
- No wiem
- Powiesz im?_ zapytał Tony na co zgromiłam go wzrokiem
- Bo się jeszcze rozmyślę i nic ci nie pomorze
- Co  masz nam powiedzieć?_ to padło z ust Alexii
- A to, że właśnie dostałam pracę_ odparłam z uśmiechem
- No to gratulacje_ krzyknęli chórem i rzucili się na mnie z uściskami
Po tym jak mnie już wyściskali weszłyśmy do domu i tuż po zamknięciu drzwi Lexii miła jakiś podejrzany uśmiech
- Coś się stało? O czymś powinnam wiedzieć?
- Nie czemu pytasz?
- No bo przecież widzę
- Nie ważne opowiadaj jak było chce wiedzieć wszystko
- Dostałam prace co tu opowiadać
- Gdzie? Jako kto?
- Jako kelnerka w restauracji.._ nie dane było mi jednak dokończyć
- A jak ta restauracja się nazywa
- No właśnie zapomniałam_ przyznałam ze skruchą
- Żartujesz? Błagam Lee zapomniałaś gdzie będziesz pracować?
- Nie do końca bo wiem jak tam dotrzeć... no cholera to się zaczynało na ff
- Nie na ff tylko na ef i nie mów mi, że to fast food
- No chyba zgłupiałaś a może na s
- Sushi bar?_ zapytała z nadzieją
- Nie to na pewno nie to...może jednak na inną literę
- Lee jaja sobie ze mnie robisz?
- Nie jak bym śmiała mówię całkiem serio
- To jak już dojdziesz gdzie będziesz pracować to daj znać_  wstała z kanapy i poszła do kuchni, a kiedy nalewała sobie picie ja krzyknęłam jej koło ucha
- Już wiem _ no co Lex tak się przestraszyła, że rozlała picie
- No cholera Leah patrz co, żeś zrobiła
- Ja? Przecież to nie ja nalewałam picie
- Nieważne to gdzie będziesz pracować?
- W Nando’s_ powiedziałam z entuzjazmem ale Alexia go nie podzielała_ co jest nie cieszysz się?
- Żartujesz tak? Błagam powiedz, że żartujesz?
- Ani trochę, a co się stało?
- Przecież to ulubiona restauracja chłopaków jesteś pewna może się pomyliłaś
- O nie...
- No to się wkopałaś
- Dzięki,że mnie pocieszasz
- Oj no przepraszam zobaczysz będzie ok może zmienił im się gust kulinarny
- Serio? W tym momencie to chyba ty sobie robisz ze mnie jaja
No i w ten oto sposób minęła mi radość z pracy. Nie no ja to zawsze się załatwię, ale w sumie może nie będzie tak źle...cóż okaże się.

           .....KILKA DNI PÓŹNIEJ <SOBOTA>

To już dziś jak to chłopaki nazwali ochrzczenie naszego mieszkania i mnóstwo przygotowań
- Leah?_ usłyszałam głos przyjaciółki
- Nom co tam?
- Chce ci się przejść do sklepu?
- Po co przecież wszystko mamy
- No właśnie niekoniecznie
- To znaczy?_ patrzyłam wyczekująco
- Nie kupiłyśmy alkoholu
- Jak to? To co było w tych wszystkich siatach?
- Zakupy
- No coś ty nie możliwe
- To jak pójdziesz
- Jasne ale przecież tego nie nie przytacham do domu
- To weź samochód chyba sobie poradzisz co?
- Właściwie to nie mam innego wyjścia
Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to było specjalnie ustalone żeby wypchnąć mnie z domu. Po ustaleniu jakie trunki mam kupić ruszyłam do auta

Jake

Zaraz po wyjściu Lee udałem się do mieszkania dziewczyn
- Jake pospiesz się mamy tylko godzinę zanim wróci jak przyjedzie to ma do mnie zadzwonić żebym jej pomogła
- No przecież idę ale to nie jest lekkie mogłabyś mi pomóc
- Chcesz mi powiedzieć, że jeden mały tort jest tak strasznie ciężki_po wypowiedzeniu tego wyszła w moim kierunku, a kiedy mnie ujrzała- O cholera po co nam taki wielki tort? Kto go zje? A przede wszystkim gdzie my go schowamy?
- Nie mam pojęcia przecież to twoje mieszkanie
- Czekaj niech pomyślę
- No to szybko bo po pierwsze to jest strasznie ciężkie a po drugie niedługo wróci solenizantka i będzie po niespodziance
Po ukryciu tortu i prezentów obgadaliśmy jeszcze wszystko co i jak, a następnie  usłyszeliśmy telefon. Jak się okazało była to Leah i dzwoniła żeby jej pomóc, więc szybko ruszyłem na dół w jej kierunku. Muszę przyznać, że trochę tego było nie mam pojęcia jak my to damy radę wszystko wypić. No cóż ale w końcu jest tyle powodów do tego żeby je opić.
Pomogłem im jeszcze w przystrojeniu salonu, a następnym moim krokiem było udanie się do domu i przygotowanie do wieczoru

Leah

Świetnie już wszystko gotowe... oprócz mnie oczywiście. Postanowiłyśmy z Lexii, że pójdziemy się szykować bo zostało już mało czasu. I tak też zrobiłyśmy ja udałam się pod prysznic, a następnie podkręciłam włosy i zrobiłam makijaż i ubrałam się tak:   
 A Lexii  biegała po mieszkaniu i krzyczała, że nie co założyć na sukienkę więc pożyczyłam jej coś i efekt był taki. 

 No to teraz zostało tylko czekać na gości. Spojrzałam na zegarek i spostrzegłam, że pokazuje on punkt 19 czyli mamy jakieś 20/30 minut i przyjdą nasi sąsiedzi oprócz nich ma być jeszcze jakaś dziewczyna którą poznała Lexii bodajże Mika jeśli się nie mylę i przyjdzie z koleżanką. I to chyba wszyscy ale głowy sobie uciąć nie dam.
Po kilku minutach takiego rozmyślania usłyszałam dzwonek i ruszyłam w kierunku drzwi żeby otworzyć gościom , a zaraz za mną przyjaciółka. Kiedy chłopcy nas zobaczyli stwierdzili, że ślicznie wyglądamy oni sami też niczego sobie, ale wróćmy do teraźniejszości nim zdążyłam dojść do salonu kiedy po raz kolejny rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Tym razem były to dziewczyny no i już prawie byliśmy w pełnym składzie. Długo nie musieliśmy czekać na resztę jakie było moje zdziwienie gdy Lex otworzyła drzwi otóż ujrzałam za nimi dziewczynę którą poznałam dziś w sklepie.
- Hej miło cię znowu widzieć_ zwróciłam się do Sary dziś poznanej dziewczyny- Cześć mam na imię Leah miło cię poznać_ tym razem powiedziałam to do Miki
- Hej ciebie również_ odpowiedziała
Alexia również się przywitała i zapoznała z Sarą po czym spytała
 - To wy się znacie?
- Tak jakby zaraz ci wszystko wytłumaczę, a jak na razie zapraszam w nasze skromne progi
Następnie zapoznałyśmy dziewczyny z resztą i opowiedziałam Lex jak przez przypadek wjechałam  w sklepie wózkiem w wózek Sary, a później o naszej krótkiej rozmowie
W pewnym momencie Chris zaczął bawić się w DJ’a  i impreza zaczęła się na dobre. Wszyscy świetnie się bawili kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi... zdziwiona spojrzałam na Lex
- Kto to może być?_ zapytała
- Nie mam pojęcia, ale jeśli to twój brat i jego brygada to przysięgam że ukatrupię i zakopie w ogródku_ powiedziałam
- Nie przejmuj się ja ci pomogę

Lily

Już mieliśmy zaczynać niespodziankę dla Leah, a tu nagle niespodziewani goście... swoją drogą ciekawe kto to może być. Dziewczyny nie mówiły, że ktoś jeszcze przyjdzie. No nic zaraz się pewnie dowiemy
- My was na chwilkę przepraszamy zaraz wrócimy tylko sprawdzimy kto to
Czyli to oznacza, że nikogo więcej się nie spodziewały
- Jasne nie ma sprawy_ powiedział któryś chłopak, a one zaraz zniknęły mi z pola widzenia

Leah

No to czas prawdy któż to taki. Po otworzeniu drzwi mało nie dostałam zawału zresztą tak jak moja przyjaciółka.
- Ma..ma oo i ta..ta _ wydukałam reakcja Lex była podobna gdy zobaczyła swoich rodziców
- Wszystkiego najlepszego kochanie_ rzucili moi rodzice i państwo Malik
- Jako to wszystkiego najlepszego?_ spytałam
- No nie mów, że zapomniałaś_ powiedział tato
- Zapomniałam ale o czym?_ dalej nie wiedziałam o co chodzi
- A myślałam, że to ja ma problemy z pamięcią_ zaśmiała się mama Alexii
- Otóż chciałam ci przypomnieć kochanie, że masz dziś urodziny_ powiedziała mama
- O boże jak to? To już dziś?
- No tak _ odpowiedzieli zgodnie
- Dziękuje za życzenia i przepraszam, że tak wprost, ale co wy tu robicie?
- Przyjechaliśmy odwiedzić nasze córeczki
- O jak miło_ powiedziała Alexia i popatrzyłyśmy się na siebie
- A co się tam dzieje?
- Ale, że gdzie?_ grałam głupią
- No u was w mieszkaniu?
- Leah idź na chwilę do gości i powiedz, że zaraz wrócimy ok?
- Jasne_ w sumie było mi to na rękę bo nie wiedziałam co mam im powiedzieć
Kiedy wróciłam do nich z powrotem Lex już im wszystko objaśniła tylko teraz pytanie co z nimi zrobić przecież nie odeślemy ich z powrotem do Bratford do głowy przyszedł mi tylko jeden pomysł powiedziałam o nim przyjaciółce na co ona oburzyła się
- Chyba  żartujesz po moim trupie
- A masz inny pomysł?
- Nie ale musi być jakieś wyjście
- Jest jedno, na które nie chcesz się zgodzić
- Oj no dobra ale nie uśmiecha mi się ten pomysł
- Mi też nie uwierz
No cóż to czeka mnie kolejna cudowna rozmowa. Wyszłam na dwór, żeby zadzwonić

Zayn

Siedziałem właśnie z chłopakami w klubie gdy zadzwonił mi telefon. Kiedy ujrzałem kto dzwoni mało nie spadłem z krzesła.
- Zayn wszystko w porządku?_ spytał jak zawsze zatroskany Daddy Direction
- Tak jasne zaraz wracam
Odebrałem i usłyszałem od Leah
- Zayn pomocy_ jej głos był zrozpaczony zdenerwowany powiedziałem
- Boże święty Leah co się stało? Coś z Alexią? Coś wam się stało?
- Nie_ odetchnąłem- To znaczy tak_ w co ona ze mną pogrywa
- Leah do cholery nie strasz mnie co się dzieje?
- Błagam powiedz, że jesteś w domu
- Nie jestem w klubie z chłopakami dowiem się w końcu o co chodzi?
- O nie
- Leah!!!_ warknąłem bo przejąłem się już nie na żarty
- Oh no rodzice przyjechali, a my z Lex zorganizowałyśmy małą imprezę
- Hahahaah
- Nie śmiej się tylko nam pomóż
- A co jak nie?_ chciałem się z nią podrażnić
- To nie chciałabym być w twojej skórze_ odpowiedziała całkiem serio
- Dobra zaraz będę
- Dzięki do zobaczenia
Wróciłem do chłopaków i oznajmiłem im,  że ja się zmywam
- Coś się stało? Kto dzwonił?_ zapytał blondyn
- Dzwoniła Leah i muszę odebrać rodziców dobrze, że nic nie piłem
- No to jedziemy z tobą
- Nie musicie
- Ale chcemy
- No to komu w drogę temu czas
I ruszyliśmy samochodem w kierunku mieszkania dziewczyn.

Leah

Po 15 minutach od rozmowy przyjechali chłopcy
- A oni po co boisz się, że cię pobije?
- Jak zawsze urocza i czarująca Leah Walker_odpowiedział Zayn
- Daruj sobie
- Dobra to gdzie oni są?
- Zaraz ich przyprowadzę, a i dzięki za pomoc
- Do usług
Kiedy przyprowadziłam rodziców pożegnałam się z nimi a mama powiedziała
- Odpuszczę ci tylko dlatego, że masz urodziny jasne?, ale jutro i tak czeka nas rozmowa
- Jasne kocham cię
- To jeszcze raz wszystkiego najlepszego i do jutra_ powiedzieli rodzice Alexii i Zayna
- To ty masz dziś urodziny?_ to pytanie padło z ust Harrego
- Na to wychodzi ale w zasadzie to dopiero rodzice mi to uświadomili
- To sto lat i wszystkiego co najlepsze, spełnienia marzeń, gwiazdki z nieba_ składali mi życzenia jeden przez drugiego i ściskali
- Taaa... dzięki ale koniec tych czułości
Kiedy tylko wróciłam Lex rzuciła
- Coś ty tyle czasu tam robiła?
- Naleśniki wiesz?
- Ja pytam si...a zresztą nieważne choć_ i pociągnęła mnie za rękę
Kiedy weszłyśmy do salonu zobaczyłam Jake’a z tortem na rękach i resztę śpiewających sto lat. Jak słodko zrobili mi niespodziankę. Kazali mi pomyśleć życzenie i zdmuchnąć świeczki, a następnie wszyscy złożyli mi życzenia. 
Dowiedziałam się też, że mają dla mnie prezenty, ale będę mogła je otworzyć dopiero jutro. No nic jakoś będę musiała wytrzymać. Podziękowałam wszystkim za to, że pamiętali i chciało im się w ogóle fatygować.
No i tak na prawdę impreza dopiero zaczęła się rozkręcać.Wszyscy świetnie się bawili  nawet Sara i Mika. Szybko się u nas zaaklimatyzowały, ale to bardzo dobrze bo coś mi się czuje, że będą u nas częstymi gośćmi.
Było cudownie. Jak się później dowiedziałam to był pomysł Jake’a więc ładnie mu podziękowałam :D ale wiem, że Lexii też w tym maczała swoje palce inaczej nie byłaby sobą jednak jej podziękuje już jutro
wszystko skończyło się koło 5 nad ranem. Obie z Lex byłyśmy potwornie zmęczone i przy tym nieźle wstawione więc kiedy wszyscy wyszli położyłyśmy się spać w tak zwanym opakowaniu.
Jutro czeka nas ciężki dzień...
                 No to trzeba będzie przeżyć rozmowę z rodzicami.....
                                                  I przeżyć spotkanie z Zaynem i resztą......
                                                                  W sumie sama nie wiem co gorsze......