No dobra sprawa wygląda tak:
1. Potrzebuje waszej pomocy, naprawdę, chodzi o to czy moglibyście mi podać nazwy bądź adresy sklepów z rzeczami z 1D w Londynie? bardzo bym prosiła, jeśli ktoś taki zna :)
2. Mam wątpliwości co do tego rozdziału, ale nie chciałam was dalej przetrzymywać więc jeśli moglibyście mi napisać swoją opinię (przyjmę krytykę ;)) byłabym wdzięczna, naprawdę nie jestem co do niego pewna, znając siebie poprawiałabym go jeszcze parę razy XD
3. Jeśli ktoś chce dedyka bądź zareklamować swój blog, niech pisze! ;D
A no i tak jak wcześniej 4 kom.= nowy rozdział, miłego czytania!!!
CATh ;)
Alexia
O matko, moja głowa, ludzie ratujcie! ja umieram! nikt?
naprawdę? nie to nie, sama sobie poradzę. No to hop! o nie! to był zły pomysł,
bardzo zły, oj,oj,oj...coś jest nie tak, to nie powinno tak wyglądać! o!
nie...to jednak nie moje...ktoś inny będzie miał problem...
No więc jak widzicie próbowałam wstać i...nie był to
najlepszy pomysł...ale cóż...trzeba posprzątać i jechać po rodziców.
Trzeba ich wszystkich wygonić...to zaczynamy!
Poszłam do kuchni po garnek i łyżkę, a potem wróciłam do
salonu.
-Wstawać, no już! nie ociągamy się!- zaczęłam uderzać łyżką
w garnek i krzyczeć.
Widocznie był to głupi pomysł bo chwilę potem dostałam
kapciem i usłyszałam:
-Siedź cicho! Tu się śpi!
-No chyba nie! podnosić dupy i spadać do siebie, koniec tego
dobrego!- zaczęłam się śmiać, a oni z jękiem zaczęli się podnosić. Gdy wyszli
poszłam dobudzić Lee, która spała jak zabita, a potem udałam się do kuchni,
zrobić jakieś szybkie śniadanie.
-Hejka!- o! królewna wstała! półprzytomna Lee weszła do
kuchni.
-Hej! wyglądasz jak trup...
-Dzięki za miłe słowa, nie ma to jak przyjaciółka, a tak w
ogóle co ty taka pełna energii?
-Jakoś tak, sama nie wiem co mi jest
-Ale wiesz, że musimy pojechać po rodziców?
-Takkk...i pewnie oni też tam będą...
-Nieuniknione...
-To jest jakieś fatum normalnie...
Po szybkim śniadaniu poszłyśmy się ubrać. Lubiłyśmy luźne ciuchy i takich miałyśmy najwięcej więc postawiłyśmy na to.
Ja
Lee
Po tym wsiadłyśmy w samochód i
udałyśmy się do domu chłopaków. Nie myślałam, że kiedyś udam się tam
dobrowolnie.
Po przyjeździe, podeszłyśmy do drzwi i zapukałyśmy. Oczywiście otworzył
nam Zayn. No a któżby inny mógł to być z moim szczęściem...
-Cześć dziewczyny!- był zadowolony, widać było to po nim,
ale ja nie miałam zamiaru się odzywać do żadnego z nich.
-Hej Zayn...- to Leah się odezwała, może to i lepiej...
-Hej Lex, nie odezwiesz się?
-Nie, nie odezwę, po prostu udajmy, że mnie tu nie ma,
zabieramy rodziców i się zwijamy...
-Jak uważasz...
Weszłyśmy do domu i skierowaliśmy się do salonu, gdzie
przebywali wszyscy. Po wejściu, rzucili się na nas rodzice, a następnie ta
zgraja pajaców, ale ich zignorowałam.
-Lexi, kochanie, jak tęskniliśmy- oczywiście była to moja
mama.
-Tak wiem, ja też, nawet nie wiecie jak bardzo- przy tym
przytuliłam mocno ich oboje, a moje oczy się zaszkliły. Tak dawno ich nie widziałam.
Zayn przyglądał się nam uważnie, tak jak reszta
jego kolegów, czyżby zauważyli, że ja też mam uczucia?
W czasie mojego witania
się z rodzicami Lee robiła to samo ze swoimi oraz dostawała życzenia
urodzinowe. Po tym usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmowę.
-Wiecie co? może się już zbierzemy do nas?- nie mogłam już
tu wysiedzieć!
-Kochanie, myślałam, że spędzimy ten dzień razem, tak
rodzinnie...- odezwała się mama i spojrzała na mnie z nadzieją. Wszyscy w pokoju
postąpili podobnie...i co niby miałam zrobić? nie mogłam rozczarować mamy.
-Skoro ci na tym zależy...to dobrze- zdziwiłam tą
odpowiedzią parę osób. Jednak na ucho powiedziałam mamie- Ale dobrze wiesz jak
to będzie wyglądać...- tego już nikt nie usłyszał, choć próbowali. Uśmiechnęłam
się do niej smutno, co chyba każdy zauważył i wstałam. Chłopcy byli zaskoczeni,
widać było, że nie tego się spodziewali.
-W takim razie gdzie najpierw idziemy?
W tym momencie Niall, Liam, Lou i Harry zaczęli się
podnosić.
-A wy gdzie się wybieracie? - zapytała mama.
-Nie chcemy przeszkadzać,
pójdziemy do siebie
-Przecież jesteście częścią
rodziny, zostajecie z nami- odpowiedziała im. No super! jest coraz lepiej, cały
dzień z tymi bałwanami...
Chociaż widząc ich miny po tym
stwierdzeniu, uznałam, że to może nie najgorszy pomysł. Byli tacy zadowoleni
słysząc, że są częścią rodziny, że nawet ja nie umiałam tego zepsuć.
-Jejku, dziękujemy proszę pani, to
dużo dla nas znaczy- oczywiście był to nie kto inny jak Liam.
-Nie ma sprawy, kochanie-
uśmiechnęła się do niego ciepło.
-No dobra koniec tych czułości,
chodźmy już- powiedziałam i pociągnęłam Lee za rękę do drzwi.
-Już idziemy, nie denerwuj się
słoneczko- tata musiał oczywiście dorzucić swoje.
-Chce żeby ten dzień się już
wreszcie skończył- powiedziałam pod nosem i wzniosłam oczy do nieba. Oczywiście
Leah musiała to usłyszeć i zacząć się śmiać, czym zwróciła uwagę reszty.
-Z czego się tak śmiejesz?- zawszę
ciekawski Zayn...
-Nic, to tylko Lexi...- nie mam
pojęcia czemu nadal się śmiała.
-Coś ty znowu powiedziała, co?-
podszedł do mnie i zarzucił mi rękę na ramie, a ja oczywiście zaraz ją
zrzuciłam .
-Nie twój interes
Zayn
I znów uciekła...Nie mam pojęcia
co mam robić...
Długo nie pozwolono mi się nad tym
zastanawiać bo mama zaczęła rozmowę
-To jak dzieci? Gdzie nas
zabierzecie?
To było dobre pytanie! Nic nie
przychodziło mi na myśl, chociaż...
-A może pójdziemy na obiad i
spacer, będziemy mogli spokojnie porozmawiać?
-Brzmi nieźle...w takim razie
prowadźcie!
Zaprowadziliśmy ich do restauracji,
lubiliśmy ją bo zawsze było tu spokojnie i cicho, żadnych wrzasków i szumu. Po
zajęciu miejsc, podszedł kelner i zebrał zamówienia. Chwilę będziemy musieli
poczekać bo sporo nas tam było...Dla zabicia czasu zaczęliśmy rozmowę. Lexi
rozmawiała głównie z mamą, mamą Leah i Lee, za to my z chłopakami wkręciliśmy w
rozmowę tatę. Wszystko było okej. Po jakimś czasie prowadziliśmy wspólną
rozmowę
-A jak studia, poznałyście już
kogoś z tąd?- to tata zwrócił się do Lexi i Lee.
-Całkiem nieźle, poznałyśmy dwie
dziewczyny z naszego roku i mamy sąsiadów w naszym wieku, są bardzo fajni- Lex
zdecydowała się odpowiedzieć tacie- a no i znalazłyśmy pracę dorywczą!- nie
wiedziałem o tym. Wydawała się bardzo szczęśliwa z tego powodu...
-To świetnie! Dobrze sobie
radzicie, jestem taki dumny- miło było spojrzeć na naszą rodzinę w tak dobrych
nastrojach, w tym momencie wyglądaliśmy tak jak kiedyś...
W rozmowie przerwał nam kelner,
który przyniósł nasze zamówienia. Zjedliśmy w spokoju i po krótkim odpoczynku,
wstaliśmy od stołu. Udaliśmy się do parku na spacer w dobrych nastrojach.
Alexia
Chodziliśmy już jakiś czas po
parku. Ja, Lee i nasze mamy byłyśmy zajęte rozmową tak jak tata i chłopcy. Nie
wiem jak to się stało, ale po jakimś czasie odłączyłam się od nich i szłam na
końcu, rozglądając się w około. Ten park był naprawdę przepiękny i nie mogłam
oderwać wzroku od tak przepięknego
widoku. No cóż tak jak to bywa, nieuwaga często skutkuje zderzeniami, no więc
tak było i w tym przypadku...Wpadłam na Nialla.
-Przepraszam nie chciałam...-
powiedziałam i już miałam odejść dalej gdy zatrzymał mnie jego głos
-Poczekaj chwilę! Możemy
porozmawiać?
-A niby o czym ty chcesz ze mną
rozmawiać?- zdziwił mnie, czego on mógł chcieć? Bo jeśli chodzi znów o Zayna to
nie ręczę za siebie...- bo jeśli o Zaynie to...
-Nie, nie! Po prostu chciałem
pogadać- o mój Boże, czy on się zawstydził? no nie no, trzymajcie mnie bo
padnę! Ale muszę przyznać słodko się rumienił...no ale skoro mam dziś dobry
humor to czemu nie? Jak raz zachowam się jak cywilizowany człowiek to nikomu to
nie zaszkodzi...
-No jeśli ci zależy...to czemu nie
-Serio?- oczy miał jak
pięciozłotówki, wow czy ja jestem aż tak straszna?
-Serio, serio. To o czym chciałbyś
rozmawiać?
-No...chciałem się czegoś o tobie
dowiedzieć, jeśli nie masz nic przeciwko...i przeprosić za swoje wcześniejsze
zachowanie, no wiesz Ja naprawdę nie myślałem, że aż tak namieszamy , czuje się
okropnie, ale ty na pewno jeszcze gorzej, tak bardzo chciałbym aby między tobą
a Zaynem wróciło wszystko do normy, z tego co mi opowiadał to świetnie się
dogadywaliście, byłoby okropnie gdyby to przepadło, zżera mnie straszne
poczucie winy, tak bardzo chciałbym to naprawić i...- gadał jak najęty, na
szczęście rozumiałam wszystko, ale musiałam mu przerwać...
-Chcesz żebyśmy się pogodzili tak?
Dobrze rozumiem?
-Oczywiście, zależy mi na tym...
-Chcesz tego dla siebie czy dla
nas?- zapytałam bez żadnych emocji.
-Nie rozumiem...
-To proste pytanie Niall, chcesz
się uwolnić od poczucia winy czy zależy ci na Zaynie?- musiałam to wiedzieć i
liczyłam, że powie mi prawdę...
-Zależy mi na Zaynie- odparł z
mocą w głosie i zdecydowaniem na twarzy, nie oszukiwał, potrafiłam zauważyć gdy
ktoś mnie okłamuje...
-Musiałam zapytać, mam nadzieję,
że rozumiesz...- i w tym momencie stało się coś czego nie przewidywałam...
-Ale nie chodzi tylko o Zayna...
-Czyli jednak...chcesz się uwolnić
od poczucia winy...
-Nie...-zaprzeczył dość żarliwie
machając przy tym głową dla upewnienia mnie- chodzi mi o to,- no i zaczął się
jąkać...teraz to już w ogóle nie wiedziałam o co chodzi- że zależy mi też na
kimś innym oprócz Zayna...
-Ale co to ma za związek z...- nie
dał mi skończyć, wpadł mi w słowo
-Ma i to spory...bo tą osobą-
wziął głęboki oddech po czym powoli wypuścił powietrze-jesteś ty...- w jednym
momencie w mojej głowie pojawił się taki bałagan, że o mało co, a bym usiadła,
nie spodziewałam się tego...ani trochę, nie mogło to do mnie dotrzeć...dlatego
milczałam, a Niall musiał to błędnie zinterpretować...
-Przepraszam nie powinienem był
tego mówić, lepiej już pójdę...- zaczął się oddalać, a we mnie coś pękło...zmieniając
coś we mnie...musiałam go zatrzymać, złapałam go za nadgarstek.
-Nie, spokojnie, to chodzi o to,
że... dawno nikt mi czegoś takiego nie mówił, ja...muszę się z tym oswoić...i...-
nie wiedziałam co powiedzieć, ale Niall wybawił mnie z opresji
-Nie musisz nic mówić,
rozumiem...- uśmiechnął się do mnie dodając mi otuchy, naprawdę pomogło...-
Chciałbym wiedzieć tylko jedno...
-Słucham
-Czy to coś zmienia...no wiesz
między nami...-nie miałam pojęcia...chociaż...
-Jeśli chodzi ci o to czy będziemy
teraz najlepszymi przyjaciółmi to...nie- posmutniał na to...ale niestety, teraz
byłam znacznie ostrożniejsza w stosunku do ludzi...- ale możemy spróbować się
poznać...jeśli chcesz...- rozweselił się, naprawdę! nie wiedziałam, że jednym
zdaniem mogę go tak ucieszyć...
-Jasne, że chcę! byłoby wspaniale!
dziękuję, dziękuję, dziękuje!- zaczął skakać i biegać w około, doprowadzając
mnie tym do śmiechu
-Dobra już spokojnie, wystarczy-
mówiłam i próbowałam zaprzestać śmiania się, ale jednak zadziałało, uspokoił
się i podszedł do mnie mówiąc już poważnie:
-Naprawdę dziękuje, bardzo mi na
tym zależy...- i w tym momencie coś się zmieniło...chyba moje nastawienie, nie
mam pojęcia...a może to on jest tą osobą która ma mi pomóc...której w końcu się
to uda...
-Nie zmarnuj szansy, tylko o to
proszę- kolejnego zawodu bym nie przeżyła dopowiedziałam w myślach.
-Nie zmarnuje, obiecuje
-Obyś tylko mógł dotrzymać tej
obietnicy...-westchnęłam
-Będę się starał najmocniej jak
potrafię-chyba dobrze zrobiłam, nie wyglądał na osobę która chce się tylko
zabawić moimi uczuciami.
-To co dasz mi siebie choć trochę
poznać? Coś jakbyśmy zaczynali nową znajomość, co ty na to?- wznowił naszą
rozmowę po chwili, obdarowują mnie przy tym uśmiechem. On cały czas się
uśmiecha! A policzki to go od tego nie bolą? Ale wracając do rzeczy: on
naprawdę chciał mnie poznać! to nie były jakieś kolejne głupie obietnice bez
pokrycia i na tym mi zależało...na kimś wiarygodnym...
-Skoro chcesz to proszę bardzo:
nazywam się Alexia, mieszkam tu od niedawna i niedługo zaczynam studia, miło
cię poznać- przy tym zaśmiałam się i podałam mu rękę, w jednej sekundzie
pochwycił ją i odpowiedział- Cześć, jestem Niall, kocham grać na gitarze i
śpiewać, kiedyś chciałbym mieć psa, także bardzo miło cię poznać.
Poczułam, że dobrze zrobiłam i
jestem na dobrej drodze...
Niall
Nie mogę uwierzyć w to co się
teraz dzieje...to niesamowite! Tak bardzo chcę ją poznać i teraz mam do tego
okazję...
Wpadł mi do głowy pewien pomysł...
-Może zagramy w dziesięć pytań? Co
ty na to?- chyba uznała to za dobry pomysł bo uśmiechnęła się i pokiwała głową-
to kto zaczyna?
-Ty!
-No dobra...w takim razie ulubiony
kolor- zaczniemy od czegoś prostego, nie chce jej wystraszyć.
-Zielony
-Mój też!- wykrzyknąłem, a ona
zaśmiała się i przeszła do swojego pytania, swoją drogą miała śliczny
uśmiech...
-Jakiej rasy psa chciałbyś mieć?
-Labradora. Ulubione jedzenie?
-Pizza. Miejsce do którego
chciałbyś pojechać?
-Zdecydowanie Ateny. Najlepsze
wspomnienie?
-Wyjazd na biwak z Zaynem i
rodzicami...- myślałem, że na tym skończy naszą rozmowę, ale ona znów mnie
zaskoczyła bo uśmiechnęła się tylko i pytała dalej
-Najbardziej żenująca rzecz jaka
ci się przytrafiła?
-Ojć! Chłopaki ściągnęli mi
spodnie w sali pełnej fanów...
-O matko serio?- śmiała się jak
opętana i nie mogła przestać, zresztą nie dziwię się jej też bym się śmiał...
W pewnym momencie wsparła się na
moim ramieniu, żeby nie upaść.
No i dziesięć pytań przerodziło
się w co najmniej trzydzieści...
Zayn
Czy ja dobrze widzę? Może mi
jednak na oczy poszło? Trzeba zrobić badania...albo...
-Hej Li czy ty widzisz to co ja?
-Nie no, to nie możliwe...Harry
chodź tu, szybko!
-No już idę, idę. Co jest?
-Spójrz tam!
-O matko, mam coś z oczami, Lou
ratuj mam zwidy!- zaczął panikować i biegać w kółko, ale przyszedł Lou i jakoś
go uspokoił.
-Zwariowałeś? Co ty wyprawiasz?
-Spójrz tam i powiedz co widzisz!
-No jest tam drzewo, trawa, ptaki
jakieś latają, Lexi rozmawia i śmieje się z Niallem...wiewiórka włazi na
drzewo..., że chwila co!?
-No właśnie! Czyli żadne z nas nie
oślepło- skomentował Zayn.
Zbyt dziwnie się zachowywaliśmy bo
przyciągneliśmy uwagę Leah. Na szczęście rodzice zajęli się sobą.
-Co wy pacany wyprawiacie?
-Skoro jesteś taka mądra to spójrz tam!
-O rzesz w...
-Nie kończ, też przez to
przeszliśmy...
-Jak mu się udało przekonać ją do
siebie?- naprawdę przeżyłem niemały szok, wypróbowałem już chyba wszystko...a
tu takiemu Niallowi wystarczy jeden spacer...
-Wiesz to nie do końca tak jak
myślisz...ona nie jest wcale tak uparta, po prostu musisz trafić w to o co jej
chodzi... jeśli ci się uda potem jest prościej
-A skąd ja mam to wiedzieć?
-Matko Zayn to twoja siostra!
-Ale ja...
-Co ale ty? To nie jest tak
trudne! Skoro ją już przepraszałeś to będzie tylko łatwiej...
-Tyle, że ja...
-Nie! nie kończ! nie mów, że jej
nawet nie przeprosiłeś!
-No bo ja robiłem wszystko tylko
tego nie...
-I ty się dziwisz, że ona z tobą
nie rozmawia? Skąd ma wiedzieć, że zrozumiałeś co zrobiłeś źle?
-Ale ja jestem głupi!
-Nie, po prostu bardzo ci
zależy...
-Dzięki Lee za wszystko...-
spojrzałem na nią i tym spróbowałem przekazać jej wszystko to czego nie umiałem
powiedzieć...wydaje mi się, że zrozumiała.
Alexia
Rozmawiałam z Niallem już dłuższy
czas i muszę przyznać, że chyba się pomyliłam w jego ocenie...On wiele rozumie,
nie muszę mówić wszystkiego, a on mimo to będzie wiedział o co chodzi i do tego
poradzi coś pożytecznego.
Właśnie zaczął opowiadać mi jakiś
kawał, gdy poczułam spojrzenia świdrujące nas dwoje...Zgadnijmy kto to? Kot?
pies? żółw? rodzice? staruszka na ławce? a może ten facet z fretką na
smyczy...nie to nasza wesoła gromadka wliczająca Lee i tych od mojego brata
włącznie z nim...
To stresujące, o co im chodzi?
-Niall? widzisz to co ja?
-Chodzi ci o tamtych ludzi
robiących widowisko, których kompletnie nie znam? - rzeczywiście inni ludzie
zaczęli dziwnie na nich spoglądać...
-Nom dokładnie
-Nie zwracaj uwagi- po tym zaśmiał
się i znów wciągnął mnie w rozmowę.
Zayn
Niestety nadszedł wieczór i
rodzice musieli się już zbierać...szkoda bo spędziliśmy wspaniały dzień. I do
tego ta przemiana Lex... coś niesamowitego. Może uda mi się ją w końcu do
siebie przekonać...mam nadzieję.
Po wyjeździe rodziców, czułych
pożegnaniach i obietnicach rychłego spotkania, udałem się do pokoju Nialla.
Musiałem się czegoś dowiedzieć...
Gdy już byłem pod jego drzwiami
zapukałem lekko, a po usłyszeniu pozwolenia na wejście, nacisnąłem klamkę.
Leżał na łóżku z gitara i rozmarzoną miną...takiego go jeszcze nie widziałem.
-Hej Ni, wszystko okej?
-W jak najlepszym a czemu pytasz?
-Bo leżysz na łóżku i wgapiasz się
w sufit bez powodu...- wskazałem lekko na wyżej wymienione miejsce i kontynuowałem- wiesz nie byłoby to
nic dziwnego gdybyś się tak nie szczerzył...
-Nie prawda! nie szczerzę się-
spróbował zrobić poważna minę, lecz po chwili szeroki uśmiech znów zawitał na
jego ustach- no dobra może i szczerzę...ale to przez te wszystkie emocje, wiesz
jaki jestem...
-Wiem, wiem, dobra już nie wnikam.
Właściwie przyszedłem się czegoś dowiedzieć...
-Chyba nawet wiem czego...
-No to nie trzymaj mnie w
niepewności i powiedz co zrobiłeś, że się do ciebie odezwała, nie krzycząc przy
tym...i na dodatek jak ci się udało ją rozśmieszyć???
-Nie ma pojęcia, po prostu
podszedłem do niej i spytałem się czy możemy porozmawiać...
-Nie kituj mi tu- przerwałem mu-
musiałeś coś zrobić!
-Daj mi może skończyć i nie
przerywaj co?- spojrzał na mnie z uniesiona brwią, ale nie tracił uśmiechu...
-Okej, już siedzę cicho, nic nie
mówię!
-No więc ona oczywiście po tym na
mnie naskoczyła, że jeśli o tobie to nie, ale powiedziałem, że chcę przeprosić
i zacząłem gadać jak najęty, a potem ona mnie uspokajała, no i tak to w skrócie
się zaczęło...
-I to wszystko?
-No wiesz miała dobry humor...i
szczerzę mówiąc wydaje mi się, że ona chce się z tobą pogodzić tylko sama nie
umie poradzić sobie z przeszłością i to ją hamuje...
-Wow! Niall ty psychologiem zostać
powinieneś!
-Weź przestań!
-Dobra już nic nie mówię- uniosłem
ręce do góry i uśmiechnąłem się przyjaźnie. Po czym stwierdziłem, że już późno
i nie będę mu przeszkadzał. Więc pożegnałem się, życzyłem miłych snów i udałem
się do siebie.
Niall
Nie powiedziałem mu
wszystkiego...źle się z tym czuje, ale nie mogłem...nie wiem jak by zareagował.
W końcu i tak się dowie, ale wtedy przynajmniej będę pewny tego co czuje...mam
taką nadzieję...
Tydzień później...
Alexia
Matko! spóźnię się! o nie, nie,
nie! dziś nie mogę się spóźnić, za duży ruch się szykuje!
W podskokach założyłam ostatnie
części mojego stroju, spakowałam torebkę i wyszłam na korytarz. W tym samym
czasie krzyczałam do Lee, że wychodzę, zakładałam buty i dojadałam grzanki...Że
też akurat dziś musiałam wyjść załatwić jakieś sprawy związane z uczelnią!
Gdyby nie to, to zaczęłabym się wcześniej zbierać!
Po wyjściu z domu, wsiadłam w
samochód i pojechałam pod klub. Przywiałam się szybko z Dannym, który stał na
bramce i weszłam do środka. Po drodze zauważyłam Erika i Eve krzątających się
przy stolikach...później się z nimi przywitam, teraz muszę biec zmienić Matta.
Po dojściu do baru zauważyłam
wyczerpanego Matti'ego i dużą, rozwrzeszczaną grupę ludzi wokoło, niektórzy
siedzieli na stołkach, a inni stali, jednak wszyscy się przekrzykiwali, zamawiając
kolejne napoje.
-Hej Matti, już jestem!-
wykrzyknęłam tak żeby usłyszał mnie przez ten gwar.
-O! w samą porę! jestem padnięty,
biegam tak z pięć godzin!- zrobił zbolałą minę, która chwilę potem znikła, gdy
uświadomił sobie koniec swoich męk na dziś.
-Dobra zwijaj się bo nie najlepiej
wyglądasz, jakbyś zaraz miał tu paść i nie wstać
-Dzięki, umiesz pocieszyć
człowieka...ale pewnie masz rację więc na razie, do jutra!
-Jasne, pa!- uśmiechnęłam się do
niego, co odwzajemnił, a potem znikł w tłumie. Za to przede mną stanęła wizja
całej nocy na nogach...no po prostu cudnie! Ale nie użalamy się, tylko do
roboty.
Rzuciłam się w wir pracy,
przygotowując coraz to inne napoje i drinki. Po pewnym czasie Eva i Erik
zdołali podejść do mnie na chwilę i się przywitać, ale chwilkę później musieli
już iść, widząc nowych klientów. Naprawdę mieliśmy dziś duży ruch.
Po dwóch godzinach, mogłam zrobić
sobie chwilkę przerwy bo tłum się trochę przerzedził więc korzystając z okazji
wzięłam sobie szklankę coli i usiadłam przy najbliższym pustym stoliku.
Przypomniało mi się, że za jakąś godzinę miała przyjść Leah. Nikogo się
wcześniej nie spodziewałam więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy ktoś
zakrył mi oczy dłońmi i zapytał standardowo: zgadnij kto to? Ja oczywiście tak
się przestraszyłam, że prawie spadłam z krzesła, ale na szczęście ten ktoś mnie
złapał. Chociaż na tyle się przydał...Ale wracając do tajemniczego przybysza
albo raczej przybyszy bo było ich kilku, to nie zgadniecie kto to był...(mam
nadzieje, że czujecie ten sarkazm) Tak dobrze zgadliście to Zayn i
spółka...Jupiii...A osobą która mnie przestraszyła był Niall tak dla
uściślenia...No, ale nie przedłużając już dłużej tej ciszy pomiędzy nami,
spytałam:
-Co wy tu robicie? Nękacie mnie
czy co?
-Nie no coś ty! Jesteśmy równie
zaskoczeni co ty! Nie spodziewaliśmy się tu ciebie...- zaczął tłumaczyć się
Niall.
-Dobra, dobra, spokojnie,
rozumiem- uśmiechnęłam się widząc Irlandczyka. Gdy zobaczył, ze jestem raczej
przyjaźnie nastawiona, zaczął dalszą rozmowę.
-A co ty tu robisz? Imprezujesz,
czy coś?
-Raczej "czy coś"- po
tym podniosłam się z krzesła, spojrzałam na zegarek i ruszyłam w stronę baru.
-Hej Lex! gdzie ty idziesz?- byli
tuż za mną i próbowali zwrócić na siebie moja uwagę, ale właśnie skończyła mi
się przerwa i musiałam szybko wracać za bar, a przepchnąć się przez tych ludzi
nie było łatwo, uwierzcie. Nie mogłam na razie wdawać się z nimi w rozmowę ze
względu na rosnącą liczbę czekających osób wokół baru, dlatego postanowiłam że
wznowie z nimi rozmowę gdy będę już na swoim miejscu pracy. Byłam już o krok od
mojego celu, ale oczywiście coś musiało mi przeszkodzić. A były to głosy
chłopaków i lekkie pociągnięcie za ramię.
-Co ty robisz, tam mogą wchodzić
tylko pracownicy!- usłyszałam zdezorientowanie w ich głosach, a ręka należała
do Zayna.
-Chłopaki, nie to żeby coś, ale ja
tu pracuje- ich miny były bezcenne, chciałam wybuchnąć śmiechem, ale się
powstrzymałam, a nawet gdyby to byłyby tego warte....
-Ale jak to? Tu? Przecież to nasz
ulubiony klub, a nigdy cię tu nie widzieliśmy!
-Bo pracuje tu od niedawna...
-No to teraz będziemy się tu
widywać, dość często- Niall poruszył brwiami w ten specyficzny sposób, co
doprowadziło mnie do wybuchnięcia śmiechem. Chłopcy patrzyli to na mnie to na
niego, dziwiąc się, że tak dobrze się dogadujemy...pewnie myśleli, że to na
spacerze to tylko jednorazowa sytuacja...ale ja naprawdę zaczynam go lubić, na
razie nie zrobił niczego przez co żałowałabym dania mu szansy...
Zayn
To jest jakieś podejrzane,
zastanawiam się co się tu dzieje...
Z przemyśleń wybudził mnie głos
Lexi:
-To co chcecie coś do picia?-
zareagowaliśmy na tą propozycję dość entuzjastycznie.
-Jasne, chętnie zobaczymy co
potrafisz
-Sporo, ale musicie mi dać
chwilkę...
-Jasne będziemy grzeczni- chwilę
później, przed nami pojawiły się nasze drinki. Muszę przyznać, że były
wyśmienite, nie wiedziałem, że moja siostra jest w tym taka dobra...
Po jakimś czasie rozeszliśmy się
po klubie, ja i Niall zostaliśmy z Lex, Lou i Harry wbili na parkiet, a Liam
spotkał kogoś znajomego i poszedł z nim porozmawiać. Nie mieliśmy wiele okazji
do rozmowy z moją siostrą, gdyż była nieźle zabiegana. Dziś klub odwiedziło
więcej osób niż zwykle. Jednak odpowiadało nam siedzenie przy barze i te
chwilowe momenty, gdy wymieniała z nami kilka słów i podawała coraz leprze
napoje, nie tylko alkoholowe. Niestety muszę przyznać, że w stosunku do mnie
nadal była bardzo zdystansowana i lekko oziębła, z Niallem było trochę inaczej,
traktowała go po prostu jak klienta baru, czasami się do niego uśmiechnęła, ale
nie było to nie wiadomo co...
Alexia
Gdzie jest ta Lee, ja z nią nie
wyrobię nooo! Miała tu być już godzinę temu! Przecież ja za jakieś 20 min.
kończę zmianę.
Poszłam doprowadzić bar do stanu
używalności. Za raz po tym miałam się zbierać i iść szukać Lee. Ale chyba
jednak nie będę musiała bo Leah właśnie wbiegała zziajana do klubu wymachując na
wszystkie strony rękami.
-Lex bardzo przepraszam, ale tak
się zagadałam z Jakeiem, że nie zauważyłam która godzina, przepraszam cię
-Spokojnie, oddychaj nic się nie
stało...tylko po prostu się martwiłam, że coś się stało...
-Ojjj Lex...tak bardzo
przepraszam- zrobiłam minę szczeniaczka i mnie przytuliła.
-No już dobra, dobra, wybaczam,
ale przez ciebie musiałam tu siedzieć z nimi sama!
-Z nimi czyli z kim?- była dość
zdezorientowana, nie dziwię się jej, też bym była...
-No bo okazało się, że to ulubiony
klub naszych pajaców...
-Ojjj...niedobrze, powiedz mi
tylko czy żyją?
-Jasne, że tak! nawet nie było tak
źle...
-No to chociaż tyle!
-Tak, tak, a teraz chodźmy mam już
dość na dziś, jestem zmęczona
-No już, idziemy...
Zayn
Gdzieś mi znikła Lexi...a nie
jednak ją widzę, ale nie jest sama...chwila czy to Lee? One chyba wychodzą! O
nie! nie będą szły po nocy same, nie ma mowy!
-Hej chłopaki, idę odprowadzić
dziewczyny idzie ktoś?
-Ja się chętnie przejdę- zawołał
Niall i zaczął się zbierać do wyjścia.
-Ja też mamusiu! też chcę dostać
nowy samochodzik! czemu tylko on? nie kochasz mnie! Hazzuś mamusia mnie nie
kocha!- tak...to był Lou schlany w...no wiecie o co mi chodzi...
-Haz weź go do domu na dziś już mu
starczy- zwróciłem się do przyjaciela, po jego minie stwierdziłem, że myślał o
tym samym...
-Jasne Zayn, spotkamy się w domu,
tak?
-Tak, odprowadzimy tylko
dziewczyny i wracamy
-Dobra to zabieram Lou i idę
zamówić taksówkę, pa!
-Hej! No to my też się zbieramy
Niall
Alexia
Wyszłyśmy już z klubu i
skierowałyśmy się w stronę naszego mieszkania. Po drodze rozmawiałyśmy o
dzisiejszym dniu. Ale coś było nie tak, miałam wrażenie, że ktoś za nami idzie.
Powiedziałam o swoich przypuszczeniach Leah i stwierdziłyśmy, że trochę
przyspieszymy, żeby jak najszybciej znaleźć się w miejscu z większą ilością
ludzi. Niestety chyba jednak miałam rację bo usłyszałam szelesty i szybsze
kroki, gonili nas...zaczęłyśmy biec, już prawie byłyśmy na następnej ulicy, już
słyszałyśmy szum rozmów...gdy okazało się, że jednak oni mają lepszą
kondycję...dopadli nas i trzymali w mocnym uścisku, próbowałyśmy się wyrywać,
ale to nic nie dawało, byli znacznie silniejsi...
-Pomocy! puszczajcie nas! dajcie
nam spokój! - krzyczałyśmy najgłośniej jak umiałyśmy, jednak nikt nas nie
słyszał...
-Siedźcie cicho! Przestańcie się
drzeć! To tylko my!
-Dopiero teraz usłyszałam ten
znajomy głos...przecież to był Niall! to on mnie trzymał! a przy Lee był Zayn!
-Jasna cholera to wy? wiecie jak
nas przestraszyliście!- zaczęłam okładać pięściami klatkę piersiową Nialla, z
tego co zauważyłam Leah postępowała podobnie.
-Hej już dobrze spokojnie, nic się
nie stało- przytrzymał mnie za nadgarstki i próbował uspokoić. Gdy przestałam się
już rzucać chciał mnie przytulić, ale mu nie pozwoliłam. Jak później
zauważyłam Lee też już sobie poradziła z Zaynem.
-Lee mam dość na dziś, chodźmy już
do tego domu!
-Jestem za!
-A my to co? chcieliśmy was
odprowadzić
-Jeśli już musicie to chodźcie- po
tym czwórką ruszyliśmy do domu. Nawet udało nam się zamienić parę słów, nie
wrzeszcząc na siebie na wzajem.
Zayn
Odprowadziliśmy je pod same drzwi.
Ale nie chciałem tak łatwo dać się spławić.
-Hej dziewczyny nie dostanie w
nagrodę czegoś do picia?- spytałem, uśmiechając się.
-Nie raczej nie, a co?
-Oj Lex nie bądź taka...
-Ale tylko pić, a potem spadacie
-Jasne!
-W takim razie, właźcie...-
otworzyła drzwi i wskazała ręką abyśmy weszli do środka. Skierowaliśmy się do
kuchni, a dziewczyny wstawiły wodę na herbatę. Po zaparzeniu jej usiedliśmy
przy stole i próbowaliśmy rozmawiać na jakiś neutralny temat, jednak napięcie
dało się wyczuć na kilometr, miałem tego dość.
-Lex czy my nie możemy się
pogodzić?
-Zayn nie zaczynaj...
-Ile to tak będzie wyglądać?-
podniósł na mnie głos...nie podoba mi się to
-To ty zdecydowałeś o tym jak to
będzie wyglądać- wrzasnęłam po czym dopowiedziałam cicho- już dawno temu...- i
wyszłam z kuchni, nie chciałam ciągnąć tej rozmowy...
Zayn
-Ty to umiesz wszystko spaprać!-
syknęła Leah i spojrzała w taki sposób, że aż mnie ciarki przeszły...
-Ale ja nie...
-Daj spokój...mam dość tych
tłumaczeń...po prostu już idźcie- westchnęła i dodała- ona na prawdę ma już
dość...
Pozostało nam tylko podnieść się i
wyjść, co też zrobiliśmy...
Superancki rozdział <3
OdpowiedzUsuńLex wreszcie zbliżyła się do Nialla <3 Ojojoj
Jasne, że wybaczymy :) i naprawdę rozumiemy to, że macie swoje obowiązki, dlatego tym bardziej dziękujemy za komentowanie ;)
OdpowiedzUsuń