poniedziałek, lutego 25

18.Nie ma to jak zjazd rodzinny...



No dobra sprawa wygląda tak:

1. Potrzebuje waszej pomocy, naprawdę, chodzi o to czy moglibyście mi podać nazwy bądź adresy sklepów z rzeczami z 1D w Londynie? bardzo bym prosiła, jeśli ktoś taki zna :) 

 2. Mam wątpliwości co do tego rozdziału, ale nie chciałam was dalej przetrzymywać więc jeśli moglibyście mi napisać swoją opinię (przyjmę krytykę ;)) byłabym wdzięczna, naprawdę nie jestem co do niego pewna, znając siebie poprawiałabym go jeszcze parę razy XD

3. Jeśli ktoś chce dedyka bądź zareklamować swój blog, niech pisze! ;D

A no i tak jak wcześniej 4 kom.= nowy rozdział, miłego czytania!!!

                                                                                                                      CATh ;)



Alexia
O matko, moja głowa, ludzie ratujcie! ja umieram! nikt? naprawdę? nie to nie, sama sobie poradzę. No to hop! o nie! to był zły pomysł, bardzo zły, oj,oj,oj...coś jest nie tak, to nie powinno tak wyglądać! o! nie...to jednak nie moje...ktoś inny będzie miał problem...

No więc jak widzicie próbowałam wstać i...nie był to najlepszy pomysł...ale cóż...trzeba posprzątać i jechać po rodziców.
Trzeba ich wszystkich wygonić...to zaczynamy!
Poszłam do kuchni po garnek i łyżkę, a potem wróciłam do salonu.
-Wstawać, no już! nie ociągamy się!- zaczęłam uderzać łyżką w garnek i krzyczeć.
Widocznie był to głupi pomysł bo chwilę potem dostałam kapciem i usłyszałam:
-Siedź cicho! Tu się śpi!
-No chyba nie! podnosić dupy i spadać do siebie, koniec tego dobrego!- zaczęłam się śmiać, a oni z jękiem zaczęli się podnosić. Gdy wyszli poszłam dobudzić Lee, która spała jak zabita, a potem udałam się do kuchni, zrobić jakieś szybkie śniadanie.
-Hejka!- o! królewna wstała! półprzytomna Lee weszła do kuchni.
-Hej! wyglądasz jak trup...
-Dzięki za miłe słowa, nie ma to jak przyjaciółka, a tak w ogóle co ty taka pełna energii?
-Jakoś tak, sama nie wiem co mi jest
-Ale wiesz, że musimy pojechać po rodziców?
-Takkk...i pewnie oni też tam będą...
-Nieuniknione...
-To jest jakieś fatum normalnie...
Po szybkim śniadaniu poszłyśmy się ubrać. Lubiłyśmy luźne ciuchy i takich miałyśmy najwięcej więc postawiłyśmy na to.



 Ja


Lee


Po tym wsiadłyśmy w samochód i udałyśmy się do domu chłopaków. Nie myślałam, że kiedyś udam się tam dobrowolnie. 

Po przyjeździe, podeszłyśmy do drzwi i zapukałyśmy. Oczywiście otworzył nam Zayn. No a któżby inny mógł to być z moim szczęściem...
-Cześć dziewczyny!- był zadowolony, widać było to po nim, ale ja nie miałam zamiaru się odzywać do żadnego z nich.
-Hej Zayn...- to Leah się odezwała, może to i lepiej...
-Hej Lex, nie odezwiesz się?
-Nie, nie odezwę, po prostu udajmy, że mnie tu nie ma, zabieramy rodziców i się zwijamy...
-Jak uważasz...
Weszłyśmy do domu i skierowaliśmy się do salonu, gdzie przebywali wszyscy. Po wejściu, rzucili się na nas rodzice, a następnie ta zgraja pajaców, ale ich zignorowałam.
-Lexi, kochanie, jak tęskniliśmy- oczywiście była to moja mama.
-Tak wiem, ja też, nawet nie wiecie jak bardzo- przy tym przytuliłam mocno ich oboje, a moje oczy się zaszkliły. Tak dawno ich nie widziałam.
Zayn przyglądał się nam uważnie, tak jak reszta jego kolegów, czyżby zauważyli, że ja też mam uczucia? 
W czasie mojego witania się z rodzicami Lee robiła to samo ze swoimi oraz dostawała życzenia urodzinowe. Po tym usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmowę.
-Wiecie co? może się już zbierzemy do nas?- nie mogłam już tu wysiedzieć!
-Kochanie, myślałam, że spędzimy ten dzień razem, tak rodzinnie...- odezwała się mama i spojrzała na mnie z nadzieją. Wszyscy w pokoju postąpili podobnie...i co niby miałam zrobić? nie mogłam rozczarować mamy.
-Skoro ci na tym zależy...to dobrze- zdziwiłam tą odpowiedzią parę osób. Jednak na ucho powiedziałam mamie- Ale dobrze wiesz jak to będzie wyglądać...- tego już nikt nie usłyszał, choć próbowali. Uśmiechnęłam się do niej smutno, co chyba każdy zauważył i wstałam. Chłopcy byli zaskoczeni, widać było, że nie tego się spodziewali.
-W takim razie gdzie najpierw idziemy?
W tym momencie Niall, Liam, Lou i Harry zaczęli się podnosić.
-A wy gdzie się wybieracie? - zapytała mama.
-Nie chcemy przeszkadzać, pójdziemy do siebie
-Przecież jesteście częścią rodziny, zostajecie z nami- odpowiedziała im. No super! jest coraz lepiej, cały dzień z tymi bałwanami...
Chociaż widząc ich miny po tym stwierdzeniu, uznałam, że to może nie najgorszy pomysł. Byli tacy zadowoleni słysząc, że są częścią rodziny, że nawet ja nie umiałam tego zepsuć.
-Jejku, dziękujemy proszę pani, to dużo dla nas znaczy- oczywiście był to nie kto inny jak Liam.
-Nie ma sprawy, kochanie- uśmiechnęła się do niego ciepło.
-No dobra koniec tych czułości, chodźmy już- powiedziałam i pociągnęłam Lee za rękę do drzwi.
-Już idziemy, nie denerwuj się słoneczko- tata musiał oczywiście dorzucić swoje.
-Chce żeby ten dzień się już wreszcie skończył- powiedziałam pod nosem i wzniosłam oczy do nieba. Oczywiście Leah musiała to usłyszeć i zacząć się śmiać, czym zwróciła uwagę reszty.
-Z czego się tak śmiejesz?- zawszę ciekawski Zayn...
-Nic, to tylko Lexi...- nie mam pojęcia czemu nadal się śmiała.
-Coś ty znowu powiedziała, co?- podszedł do mnie i zarzucił mi rękę na ramie, a ja oczywiście zaraz ją zrzuciłam .
-Nie twój interes

Zayn
I znów uciekła...Nie mam pojęcia co mam robić...

Długo nie pozwolono mi się nad tym zastanawiać bo mama zaczęła rozmowę
-To jak dzieci? Gdzie nas zabierzecie?
To było dobre pytanie! Nic nie przychodziło mi na myśl, chociaż...
-A może pójdziemy na obiad i spacer, będziemy mogli spokojnie porozmawiać?
-Brzmi nieźle...w takim razie prowadźcie!
Zaprowadziliśmy ich do restauracji, lubiliśmy ją bo zawsze było tu spokojnie i cicho, żadnych wrzasków i szumu. Po zajęciu miejsc, podszedł kelner i zebrał zamówienia. Chwilę będziemy musieli poczekać bo sporo nas tam było...Dla zabicia czasu zaczęliśmy rozmowę. Lexi rozmawiała głównie z mamą, mamą Leah i Lee, za to my z chłopakami wkręciliśmy w rozmowę tatę. Wszystko było okej. Po jakimś czasie prowadziliśmy wspólną rozmowę
-A jak studia, poznałyście już kogoś z tąd?- to tata zwrócił się do Lexi i Lee.
-Całkiem nieźle, poznałyśmy dwie dziewczyny z naszego roku i mamy sąsiadów w naszym wieku, są bardzo fajni- Lex zdecydowała się odpowiedzieć tacie- a no i znalazłyśmy pracę dorywczą!- nie wiedziałem o tym. Wydawała się bardzo szczęśliwa z tego powodu...
-To świetnie! Dobrze sobie radzicie, jestem taki dumny- miło było spojrzeć na naszą rodzinę w tak dobrych nastrojach, w tym momencie wyglądaliśmy tak jak kiedyś...

W rozmowie przerwał nam kelner, który przyniósł nasze zamówienia. Zjedliśmy w spokoju i po krótkim odpoczynku, wstaliśmy od stołu. Udaliśmy się do parku na spacer w dobrych nastrojach.

Alexia
Chodziliśmy już jakiś czas po parku. Ja, Lee i nasze mamy byłyśmy zajęte rozmową tak jak tata i chłopcy. Nie wiem jak to się stało, ale po jakimś czasie odłączyłam się od nich i szłam na końcu, rozglądając się w około. Ten park był naprawdę przepiękny i nie mogłam oderwać  wzroku od tak przepięknego widoku. No cóż tak jak to bywa, nieuwaga często skutkuje zderzeniami, no więc tak było i w tym przypadku...Wpadłam na Nialla.
-Przepraszam nie chciałam...- powiedziałam i już miałam odejść dalej gdy zatrzymał mnie jego głos
-Poczekaj chwilę! Możemy porozmawiać?
-A niby o czym ty chcesz ze mną rozmawiać?- zdziwił mnie, czego on mógł chcieć? Bo jeśli chodzi znów o Zayna to nie ręczę za siebie...- bo jeśli o Zaynie to...
-Nie, nie! Po prostu chciałem pogadać- o mój Boże, czy on się zawstydził? no nie no, trzymajcie mnie bo padnę! Ale muszę przyznać słodko się rumienił...no ale skoro mam dziś dobry humor to czemu nie? Jak raz zachowam się jak cywilizowany człowiek to nikomu to nie zaszkodzi...
-No jeśli ci zależy...to czemu nie
-Serio?- oczy miał jak pięciozłotówki, wow czy ja jestem aż tak straszna?
-Serio, serio. To o czym chciałbyś rozmawiać?
-No...chciałem się czegoś o tobie dowiedzieć, jeśli nie masz nic przeciwko...i przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie, no wiesz Ja naprawdę nie myślałem, że aż tak namieszamy , czuje się okropnie, ale ty na pewno jeszcze gorzej, tak bardzo chciałbym aby między tobą a Zaynem wróciło wszystko do normy, z tego co mi opowiadał to świetnie się dogadywaliście, byłoby okropnie gdyby to przepadło, zżera mnie straszne poczucie winy, tak bardzo chciałbym to naprawić i...- gadał jak najęty, na szczęście rozumiałam wszystko, ale musiałam mu przerwać...
-Chcesz żebyśmy się pogodzili tak? Dobrze rozumiem?
-Oczywiście, zależy mi na tym...
-Chcesz tego dla siebie czy dla nas?- zapytałam bez żadnych emocji.
-Nie rozumiem...
-To proste pytanie Niall, chcesz się uwolnić od poczucia winy czy zależy ci na Zaynie?- musiałam to wiedzieć i liczyłam, że powie mi prawdę...
-Zależy mi na Zaynie- odparł z mocą w głosie i zdecydowaniem na twarzy, nie oszukiwał, potrafiłam zauważyć gdy ktoś mnie okłamuje...
-Musiałam zapytać, mam nadzieję, że rozumiesz...- i w tym momencie stało się coś czego nie przewidywałam...
-Ale nie chodzi tylko o Zayna...
-Czyli jednak...chcesz się uwolnić od poczucia winy...
-Nie...-zaprzeczył dość żarliwie machając przy tym głową dla upewnienia mnie- chodzi mi o to,- no i zaczął się jąkać...teraz to już w ogóle nie wiedziałam o co chodzi- że zależy mi też na kimś innym oprócz Zayna...
-Ale co to ma za związek z...- nie dał mi skończyć, wpadł mi w słowo
-Ma i to spory...bo tą osobą- wziął głęboki oddech po czym powoli wypuścił powietrze-jesteś ty...- w jednym momencie w mojej głowie pojawił się taki bałagan, że o mało co, a bym usiadła, nie spodziewałam się tego...ani trochę, nie mogło to do mnie dotrzeć...dlatego milczałam, a Niall musiał to błędnie zinterpretować...
-Przepraszam nie powinienem był tego mówić, lepiej już pójdę...- zaczął się oddalać, a we mnie coś pękło...zmieniając coś we mnie...musiałam go zatrzymać, złapałam go za nadgarstek.
-Nie, spokojnie, to chodzi o to, że... dawno nikt mi czegoś takiego nie mówił, ja...muszę się z tym oswoić...i...- nie wiedziałam co powiedzieć, ale Niall wybawił mnie z opresji
-Nie musisz nic mówić, rozumiem...- uśmiechnął się do mnie dodając mi otuchy, naprawdę pomogło...- Chciałbym wiedzieć tylko jedno...
-Słucham
-Czy to coś zmienia...no wiesz między nami...-nie miałam pojęcia...chociaż...
-Jeśli chodzi ci o to czy będziemy teraz najlepszymi przyjaciółmi to...nie- posmutniał na to...ale niestety, teraz byłam znacznie ostrożniejsza w stosunku do ludzi...- ale możemy spróbować się poznać...jeśli chcesz...- rozweselił się, naprawdę! nie wiedziałam, że jednym zdaniem mogę go tak ucieszyć...
-Jasne, że chcę! byłoby wspaniale! dziękuję, dziękuję, dziękuje!- zaczął skakać i biegać w około, doprowadzając mnie tym do śmiechu
-Dobra już spokojnie, wystarczy- mówiłam i próbowałam zaprzestać śmiania się, ale jednak zadziałało, uspokoił się i podszedł do mnie mówiąc już poważnie:
-Naprawdę dziękuje, bardzo mi na tym zależy...- i w tym momencie coś się zmieniło...chyba moje nastawienie, nie mam pojęcia...a może to on jest tą osobą która ma mi pomóc...której w końcu się to uda...
-Nie zmarnuj szansy, tylko o to proszę- kolejnego zawodu bym nie przeżyła dopowiedziałam w myślach.
-Nie zmarnuje, obiecuje
-Obyś tylko mógł dotrzymać tej obietnicy...-westchnęłam
-Będę się starał najmocniej jak potrafię-chyba dobrze zrobiłam, nie wyglądał na osobę która chce się tylko zabawić moimi uczuciami.
-To co dasz mi siebie choć trochę poznać? Coś jakbyśmy zaczynali nową znajomość, co ty na to?- wznowił naszą rozmowę po chwili, obdarowują mnie przy tym uśmiechem. On cały czas się uśmiecha! A policzki to go od tego nie bolą? Ale wracając do rzeczy: on naprawdę chciał mnie poznać! to nie były jakieś kolejne głupie obietnice bez pokrycia i na tym mi zależało...na kimś wiarygodnym...
-Skoro chcesz to proszę bardzo: nazywam się Alexia, mieszkam tu od niedawna i niedługo zaczynam studia, miło cię poznać- przy tym zaśmiałam się i podałam mu rękę, w jednej sekundzie pochwycił ją i odpowiedział- Cześć, jestem Niall, kocham grać na gitarze i śpiewać, kiedyś chciałbym mieć psa, także bardzo miło cię poznać.
Poczułam, że dobrze zrobiłam i jestem na dobrej drodze...

Niall
Nie mogę uwierzyć w to co się teraz dzieje...to niesamowite! Tak bardzo chcę ją poznać i teraz mam do tego okazję...
Wpadł mi do głowy pewien pomysł...
-Może zagramy w dziesięć pytań? Co ty na to?- chyba uznała to za dobry pomysł bo uśmiechnęła się i pokiwała głową- to kto zaczyna?
-Ty!
-No dobra...w takim razie ulubiony kolor- zaczniemy od czegoś prostego, nie chce jej wystraszyć.
-Zielony
-Mój też!- wykrzyknąłem, a ona zaśmiała się i przeszła do swojego pytania, swoją drogą miała śliczny uśmiech...
-Jakiej rasy psa chciałbyś mieć?
-Labradora. Ulubione jedzenie?
-Pizza. Miejsce do którego chciałbyś pojechać?
-Zdecydowanie Ateny. Najlepsze wspomnienie?
-Wyjazd na biwak z Zaynem i rodzicami...- myślałem, że na tym skończy naszą rozmowę, ale ona znów mnie zaskoczyła bo uśmiechnęła się tylko i pytała dalej
-Najbardziej żenująca rzecz jaka ci się przytrafiła?
-Ojć! Chłopaki ściągnęli mi spodnie w sali pełnej fanów...
-O matko serio?- śmiała się jak opętana i nie mogła przestać, zresztą nie dziwię się jej też bym się śmiał...
W pewnym momencie wsparła się na moim ramieniu, żeby nie upaść.
No i dziesięć pytań przerodziło się w co najmniej trzydzieści...

Zayn
Czy ja dobrze widzę? Może mi jednak na oczy poszło? Trzeba zrobić badania...albo...
-Hej Li czy ty widzisz to co ja?
-Nie no, to nie możliwe...Harry chodź tu, szybko!
-No już idę, idę. Co jest?
-Spójrz tam!
-O matko, mam coś z oczami, Lou ratuj mam zwidy!- zaczął panikować i biegać w kółko, ale przyszedł Lou i jakoś go uspokoił.
-Zwariowałeś? Co ty wyprawiasz?
-Spójrz tam i powiedz co widzisz!
-No jest tam drzewo, trawa, ptaki jakieś latają, Lexi rozmawia i śmieje się z Niallem...wiewiórka włazi na drzewo..., że chwila co!?
-No właśnie! Czyli żadne z nas nie oślepło- skomentował Zayn.
Zbyt dziwnie się zachowywaliśmy bo przyciągneliśmy uwagę Leah. Na szczęście rodzice zajęli się sobą.
-Co wy pacany wyprawiacie?
-Skoro jesteś taka mądra  to spójrz tam!
-O rzesz w...
-Nie kończ, też przez to przeszliśmy...
-Jak mu się udało przekonać ją do siebie?- naprawdę przeżyłem niemały szok, wypróbowałem już chyba wszystko...a tu takiemu Niallowi wystarczy jeden spacer...
-Wiesz to nie do końca tak jak myślisz...ona nie jest wcale tak uparta, po prostu musisz trafić w to o co jej chodzi... jeśli ci się uda potem jest prościej
-A skąd ja mam to wiedzieć?
-Matko Zayn to twoja siostra!
-Ale ja...
-Co ale ty? To nie jest tak trudne! Skoro ją już przepraszałeś to będzie tylko łatwiej...
-Tyle, że ja...
-Nie! nie kończ! nie mów, że jej nawet nie przeprosiłeś!
-No bo ja robiłem wszystko tylko tego nie...
-I ty się dziwisz, że ona z tobą nie rozmawia? Skąd ma wiedzieć, że zrozumiałeś co zrobiłeś źle?
-Ale ja jestem głupi!
-Nie, po prostu bardzo ci zależy...
-Dzięki Lee za wszystko...- spojrzałem na nią i tym spróbowałem przekazać jej wszystko to czego nie umiałem powiedzieć...wydaje mi się, że zrozumiała.

Alexia
Rozmawiałam z Niallem już dłuższy czas i muszę przyznać, że chyba się pomyliłam w jego ocenie...On wiele rozumie, nie muszę mówić wszystkiego, a on mimo to będzie wiedział o co chodzi i do tego poradzi coś pożytecznego.

Właśnie zaczął opowiadać mi jakiś kawał, gdy poczułam spojrzenia świdrujące nas dwoje...Zgadnijmy kto to? Kot? pies? żółw? rodzice? staruszka na ławce? a może ten facet z fretką na smyczy...nie to nasza wesoła gromadka wliczająca Lee i tych od mojego brata włącznie z nim...
To stresujące, o co im chodzi?
-Niall? widzisz to co ja?
-Chodzi ci o tamtych ludzi robiących widowisko, których kompletnie nie znam? - rzeczywiście inni ludzie zaczęli dziwnie na nich spoglądać...
-Nom dokładnie
-Nie zwracaj uwagi- po tym zaśmiał się i znów wciągnął mnie w rozmowę.

Zayn
Niestety nadszedł wieczór i rodzice musieli się już zbierać...szkoda bo spędziliśmy wspaniały dzień. I do tego ta przemiana Lex... coś niesamowitego. Może uda mi się ją w końcu do siebie przekonać...mam nadzieję.

Po wyjeździe rodziców, czułych pożegnaniach i obietnicach rychłego spotkania, udałem się do pokoju Nialla. Musiałem się czegoś dowiedzieć...

Gdy już byłem pod jego drzwiami zapukałem lekko, a po usłyszeniu pozwolenia na wejście, nacisnąłem klamkę. Leżał na łóżku z gitara i rozmarzoną miną...takiego go jeszcze nie widziałem.
-Hej Ni, wszystko okej?
-W jak najlepszym a czemu pytasz?
-Bo leżysz na łóżku i wgapiasz się w sufit bez powodu...- wskazałem lekko na wyżej wymienione  miejsce i kontynuowałem- wiesz nie byłoby to nic dziwnego gdybyś się tak nie szczerzył...
-Nie prawda! nie szczerzę się- spróbował zrobić poważna minę, lecz po chwili szeroki uśmiech znów zawitał na jego ustach- no dobra może i szczerzę...ale to przez te wszystkie emocje, wiesz jaki jestem...
-Wiem, wiem, dobra już nie wnikam. Właściwie przyszedłem się czegoś dowiedzieć...
-Chyba nawet wiem czego...
-No to nie trzymaj mnie w niepewności i powiedz co zrobiłeś, że się do ciebie odezwała, nie krzycząc przy tym...i na dodatek jak ci się udało ją rozśmieszyć???
-Nie ma pojęcia, po prostu podszedłem do niej i spytałem się czy możemy porozmawiać...
-Nie kituj mi tu- przerwałem mu- musiałeś coś zrobić!
-Daj mi może skończyć i nie przerywaj co?- spojrzał na mnie z uniesiona brwią, ale nie tracił uśmiechu...
-Okej, już siedzę cicho, nic nie mówię!
-No więc ona oczywiście po tym na mnie naskoczyła, że jeśli o tobie to nie, ale powiedziałem, że chcę przeprosić i zacząłem gadać jak najęty, a potem ona mnie uspokajała, no i tak to w skrócie się zaczęło...
-I to wszystko?
-No wiesz miała dobry humor...i szczerzę mówiąc wydaje mi się, że ona chce się z tobą pogodzić tylko sama nie umie poradzić sobie z przeszłością i to ją hamuje...
-Wow! Niall ty psychologiem zostać powinieneś!
-Weź przestań!
-Dobra już nic nie mówię- uniosłem ręce do góry i uśmiechnąłem się przyjaźnie. Po czym stwierdziłem, że już późno i nie będę mu przeszkadzał. Więc pożegnałem się, życzyłem miłych snów i udałem się do siebie.

Niall
Nie powiedziałem mu wszystkiego...źle się z tym czuje, ale nie mogłem...nie wiem jak by zareagował. W końcu i tak się dowie, ale wtedy przynajmniej będę pewny tego co czuje...mam taką nadzieję...

Tydzień później...

Alexia
Matko! spóźnię się! o nie, nie, nie! dziś nie mogę się spóźnić, za duży ruch się szykuje!

W podskokach założyłam ostatnie części mojego stroju, spakowałam torebkę i wyszłam na korytarz. W tym samym czasie krzyczałam do Lee, że wychodzę, zakładałam buty i dojadałam grzanki...Że też akurat dziś musiałam wyjść załatwić jakieś sprawy związane z uczelnią! Gdyby nie to, to zaczęłabym się wcześniej zbierać!

Po wyjściu z domu, wsiadłam w samochód i pojechałam pod klub. Przywiałam się szybko z Dannym, który stał na bramce i weszłam do środka. Po drodze zauważyłam Erika i Eve krzątających się przy stolikach...później się z nimi przywitam, teraz muszę biec zmienić Matta.
Po dojściu do baru zauważyłam wyczerpanego Matti'ego i dużą, rozwrzeszczaną grupę ludzi wokoło, niektórzy siedzieli na stołkach, a inni stali, jednak wszyscy się przekrzykiwali, zamawiając kolejne napoje.
-Hej Matti, już jestem!- wykrzyknęłam tak żeby usłyszał mnie przez ten gwar.
-O! w samą porę! jestem padnięty, biegam tak z pięć godzin!- zrobił zbolałą minę, która chwilę potem znikła, gdy uświadomił sobie koniec swoich męk na dziś.
-Dobra zwijaj się bo nie najlepiej wyglądasz, jakbyś zaraz miał tu paść i nie wstać
-Dzięki, umiesz pocieszyć człowieka...ale pewnie masz rację więc na razie, do jutra!
-Jasne, pa!- uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił, a potem znikł w tłumie. Za to przede mną stanęła wizja całej nocy na nogach...no po prostu cudnie! Ale nie użalamy się, tylko do roboty.

Rzuciłam się w wir pracy, przygotowując coraz to inne napoje i drinki. Po pewnym czasie Eva i Erik zdołali podejść do mnie na chwilę i się przywitać, ale chwilkę później musieli już iść, widząc nowych klientów. Naprawdę mieliśmy dziś duży ruch.

Po dwóch godzinach, mogłam zrobić sobie chwilkę przerwy bo tłum się trochę przerzedził więc korzystając z okazji wzięłam sobie szklankę coli i usiadłam przy najbliższym pustym stoliku. Przypomniało mi się, że za jakąś godzinę miała przyjść Leah. Nikogo się wcześniej nie spodziewałam więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy ktoś zakrył mi oczy dłońmi i zapytał standardowo: zgadnij kto to? Ja oczywiście tak się przestraszyłam, że prawie spadłam z krzesła, ale na szczęście ten ktoś mnie złapał. Chociaż na tyle się przydał...Ale wracając do tajemniczego przybysza albo raczej przybyszy bo było ich kilku, to nie zgadniecie kto to był...(mam nadzieje, że czujecie ten sarkazm) Tak dobrze zgadliście to Zayn i spółka...Jupiii...A osobą która mnie przestraszyła był Niall tak dla uściślenia...No, ale nie przedłużając już dłużej tej ciszy pomiędzy nami, spytałam:
-Co wy tu robicie? Nękacie mnie czy co?
-Nie no coś ty! Jesteśmy równie zaskoczeni co ty! Nie spodziewaliśmy się tu ciebie...- zaczął tłumaczyć się Niall.
-Dobra, dobra, spokojnie, rozumiem- uśmiechnęłam się widząc Irlandczyka. Gdy zobaczył, ze jestem raczej przyjaźnie nastawiona, zaczął dalszą rozmowę.
-A co ty tu robisz? Imprezujesz, czy coś?
-Raczej "czy coś"- po tym podniosłam się z krzesła, spojrzałam na zegarek i ruszyłam w stronę baru.
-Hej Lex! gdzie ty idziesz?- byli tuż za mną i próbowali zwrócić na siebie moja uwagę, ale właśnie skończyła mi się przerwa i musiałam szybko wracać za bar, a przepchnąć się przez tych ludzi nie było łatwo, uwierzcie. Nie mogłam na razie wdawać się z nimi w rozmowę ze względu na rosnącą liczbę czekających osób wokół baru, dlatego postanowiłam że wznowie z nimi rozmowę gdy będę już na swoim miejscu pracy. Byłam już o krok od mojego celu, ale oczywiście coś musiało mi przeszkodzić. A były to głosy chłopaków i lekkie pociągnięcie za ramię.
-Co ty robisz, tam mogą wchodzić tylko pracownicy!- usłyszałam zdezorientowanie w ich głosach, a ręka należała do Zayna.
-Chłopaki, nie to żeby coś, ale ja tu pracuje- ich miny były bezcenne, chciałam wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymałam, a nawet gdyby to byłyby tego warte....
-Ale jak to? Tu? Przecież to nasz ulubiony klub, a nigdy cię tu nie widzieliśmy!
-Bo pracuje tu od niedawna...
-No to teraz będziemy się tu widywać, dość często- Niall poruszył brwiami w ten specyficzny sposób, co doprowadziło mnie do wybuchnięcia śmiechem. Chłopcy patrzyli to na mnie to na niego, dziwiąc się, że tak dobrze się dogadujemy...pewnie myśleli, że to na spacerze to tylko jednorazowa sytuacja...ale ja naprawdę zaczynam go lubić, na razie nie zrobił niczego przez co żałowałabym dania mu szansy...

Zayn
To jest jakieś podejrzane, zastanawiam się co się tu dzieje...

Z przemyśleń wybudził mnie głos Lexi:
-To co chcecie coś do picia?- zareagowaliśmy na tą propozycję dość entuzjastycznie.
-Jasne, chętnie zobaczymy co potrafisz
-Sporo, ale musicie mi dać chwilkę...
-Jasne będziemy grzeczni- chwilę później, przed nami pojawiły się nasze drinki. Muszę przyznać, że były wyśmienite, nie wiedziałem, że moja siostra jest w tym taka dobra...

Po jakimś czasie rozeszliśmy się po klubie, ja i Niall zostaliśmy z Lex, Lou i Harry wbili na parkiet, a Liam spotkał kogoś znajomego i poszedł z nim porozmawiać. Nie mieliśmy wiele okazji do rozmowy z moją siostrą, gdyż była nieźle zabiegana. Dziś klub odwiedziło więcej osób niż zwykle. Jednak odpowiadało nam siedzenie przy barze i te chwilowe momenty, gdy wymieniała z nami kilka słów i podawała coraz leprze napoje, nie tylko alkoholowe. Niestety muszę przyznać, że w stosunku do mnie nadal była bardzo zdystansowana i lekko oziębła, z Niallem było trochę inaczej, traktowała go po prostu jak klienta baru, czasami się do niego uśmiechnęła, ale nie było to nie wiadomo co...

Alexia
Gdzie jest ta Lee, ja z nią nie wyrobię nooo! Miała tu być już godzinę temu! Przecież ja za jakieś 20 min. kończę zmianę.
Poszłam doprowadzić bar do stanu używalności. Za raz po tym miałam się zbierać i iść szukać Lee. Ale chyba jednak nie będę musiała bo Leah właśnie wbiegała zziajana do klubu wymachując na wszystkie strony rękami.
-Lex bardzo przepraszam, ale tak się zagadałam z Jakeiem, że nie zauważyłam która godzina, przepraszam cię
-Spokojnie, oddychaj nic się nie stało...tylko po prostu się martwiłam, że coś się stało...
-Ojjj Lex...tak bardzo przepraszam- zrobiłam minę szczeniaczka i mnie przytuliła.
-No już dobra, dobra, wybaczam, ale przez ciebie musiałam tu siedzieć z nimi sama!
-Z nimi czyli z kim?- była dość zdezorientowana, nie dziwię się jej, też bym była...
-No bo okazało się, że to ulubiony klub naszych pajaców...
-Ojjj...niedobrze, powiedz mi tylko czy żyją?
-Jasne, że tak! nawet nie było tak źle...
-No to chociaż tyle!
-Tak, tak, a teraz chodźmy mam już dość na dziś, jestem zmęczona
-No już, idziemy...

Zayn
Gdzieś mi znikła Lexi...a nie jednak ją widzę, ale nie jest sama...chwila czy to Lee? One chyba wychodzą! O nie! nie będą szły po nocy same, nie ma mowy!
-Hej chłopaki, idę odprowadzić dziewczyny idzie ktoś?
-Ja się chętnie przejdę- zawołał Niall i zaczął się zbierać do wyjścia.
-Ja też mamusiu! też chcę dostać nowy samochodzik! czemu tylko on? nie kochasz mnie! Hazzuś mamusia mnie nie kocha!- tak...to był Lou schlany w...no wiecie o co mi chodzi...
-Haz weź go do domu na dziś już mu starczy- zwróciłem się do przyjaciela, po jego minie stwierdziłem, że myślał o tym samym...
-Jasne Zayn, spotkamy się w domu, tak?
-Tak, odprowadzimy tylko dziewczyny i wracamy
-Dobra to zabieram Lou i idę zamówić taksówkę, pa!
-Hej! No to my też się zbieramy Niall

Alexia
Wyszłyśmy już z klubu i skierowałyśmy się w stronę naszego mieszkania. Po drodze rozmawiałyśmy o dzisiejszym dniu. Ale coś było nie tak, miałam wrażenie, że ktoś za nami idzie. Powiedziałam o swoich przypuszczeniach Leah i stwierdziłyśmy, że trochę przyspieszymy, żeby jak najszybciej znaleźć się w miejscu z większą ilością ludzi. Niestety chyba jednak miałam rację bo usłyszałam szelesty i szybsze kroki, gonili nas...zaczęłyśmy biec, już prawie byłyśmy na następnej ulicy, już słyszałyśmy szum rozmów...gdy okazało się, że jednak oni mają lepszą kondycję...dopadli nas i trzymali w mocnym uścisku, próbowałyśmy się wyrywać, ale to nic nie dawało, byli znacznie silniejsi...
-Pomocy! puszczajcie nas! dajcie nam spokój! - krzyczałyśmy najgłośniej jak umiałyśmy, jednak nikt nas nie słyszał...
-Siedźcie cicho! Przestańcie się drzeć! To tylko my!
-Dopiero teraz usłyszałam ten znajomy głos...przecież to był Niall! to on mnie trzymał! a przy Lee był Zayn!
-Jasna cholera to wy? wiecie jak nas przestraszyliście!- zaczęłam okładać pięściami klatkę piersiową Nialla, z tego co zauważyłam Leah postępowała podobnie.
-Hej już dobrze spokojnie, nic się nie stało- przytrzymał mnie za nadgarstki i próbował uspokoić. Gdy przestałam się już rzucać chciał mnie przytulić, ale mu nie pozwoliłam. Jak później zauważyłam Lee też już sobie poradziła z Zaynem.
-Lee mam dość na dziś, chodźmy już do tego domu!
-Jestem za!
-A my to co? chcieliśmy was odprowadzić
-Jeśli już musicie to chodźcie- po tym czwórką ruszyliśmy do domu. Nawet udało nam się zamienić parę słów, nie wrzeszcząc na siebie na wzajem.

Zayn
Odprowadziliśmy je pod same drzwi. Ale nie chciałem tak łatwo dać się spławić.
-Hej dziewczyny nie dostanie w nagrodę czegoś do picia?- spytałem, uśmiechając się.
-Nie raczej nie, a co?
-Oj Lex nie bądź taka...
-Ale tylko pić, a potem spadacie
-Jasne!
-W takim razie, właźcie...- otworzyła drzwi i wskazała ręką abyśmy weszli do środka. Skierowaliśmy się do kuchni, a dziewczyny wstawiły wodę na herbatę. Po zaparzeniu jej usiedliśmy przy stole i próbowaliśmy rozmawiać na jakiś neutralny temat, jednak napięcie dało się wyczuć na kilometr, miałem tego dość.
-Lex czy my nie możemy się pogodzić?
-Zayn nie zaczynaj...
-Ile to tak będzie wyglądać?- podniósł na mnie głos...nie podoba mi się to
-To ty zdecydowałeś o tym jak to będzie wyglądać- wrzasnęłam po czym dopowiedziałam cicho- już dawno temu...- i wyszłam z kuchni, nie chciałam ciągnąć tej rozmowy...

Zayn
-Ty to umiesz wszystko spaprać!- syknęła Leah i spojrzała w taki sposób, że aż mnie ciarki przeszły...
-Ale ja nie...
-Daj spokój...mam dość tych tłumaczeń...po prostu już idźcie- westchnęła i dodała- ona na prawdę ma już dość...
Pozostało nam tylko podnieść się i wyjść, co też zrobiliśmy...

2 komentarze:

  1. Superancki rozdział <3
    Lex wreszcie zbliżyła się do Nialla <3 Ojojoj

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, że wybaczymy :) i naprawdę rozumiemy to, że macie swoje obowiązki, dlatego tym bardziej dziękujemy za komentowanie ;)

    OdpowiedzUsuń