14.Wpadka
Alexia
No i mamy kolejny piękny dzień! Trzeba wymyślić co będziemy
robić. Nie można zmarnować takiej pięknej pogody.
Spojrzałam na budzik i uświadomiłam sobie, że jest jeszcze
wcześnie. Postanowiłam, że nie będę budzić jeszcze Leii bo wczoraj nie za
dobrze się czuła. Zrobię taki mały dzień dobroci dla zwierząt.
Gdy zwlekłam się z łóżka, poszłam wziąć prysznic. Potem
wrzuciłam na siebie jakiś dres i zrobiłam sobie śniadanie. Chciałam chwilę
pobiegać więc wzięłam słuchawki, komórkę
i wyszłam z mieszkania. Zamykając mieszkanie usłyszałam jakieś szmery i
zauważyłam jak Chris wymyka się z pomieszczenia obok. Było to nie małe
zdziwienie, zastanawiałam się po co tak się czai. Zdecydowałam się zagadać.
-Hej Chris co się tak skradasz?- chyba go wystraszyłam bo
podskoczył.
-Boże Lex nie strasz tak- wydyszał.
-Sorki nie chciałam.
-Spoko, rozumiem, a skradam się ponieważ nie chce chłopaków
obudzić.
-No to teraz wszystko jasne.
-A tak właściwie to co ty o tej
godzinie na korytarzu robisz- zapytał, spoglądając na zegarek.
-Mogłabym ciebie zapytać o to samo,
ale powiem, że idę pobiegać.
-No nie wierze, że komuś się tu
chce, do tej pory musiałem biegać sam!
-To ty też biegasz?- o mało co z
butów nie wypadłam, zwykle nikomu się nie chciało ze mną pobiegać.
-Nom, czyli mam rozumieć, że od tej
pory biegamy razem?
-Jasne, w końcu jakieś
towarzystwo!- naprawdę się ucieszyłam, zwykle za towarzystwo miałam muzykę.
-To chodźmy, nie traćmy takiej
ładnej pogody.- powiedział i podszedł do windy.
Po wyjściu z budynku, truchtem
skierowaliśmy się do parku. Po drodze rozmawialiśmy i dowiedziałam się o nim
sporo ciekawych rzeczy. Był naprawdę ciekawą osobą i na pewno byłby nie
zastąpionym przyjacielem. Dobrze się z nim spędzało czas. Pokazywał mi po
drodze różne miejsca i opowiadał ciekawe historie. Było dużo śmiechu. Był jak
starszy brat, którego mi brakowało.
W parku postanowiliśmy chwilę
odpocząć. Usiedliśmy na ławce i planowaliśmy co możemy dziś zorganizować dla
naszej paczki.
-A może piknik?- zasugerowałam,
mając nadzieje, że się zgodzi.
-Wiesz to całkiem niezły pomysł...-
tak! udało się!
-Czyli zbieramy ich bierzemy koce,
jedzenie i idziemy...
-Znam jedno miejsce, będzie
świetne, mówię ci!
-W takim razie ustalone, a teraz
wracajmy, trzeba ich ściągnąć z łóżek.- zaśmiałam się na obraz wściekłej Leah,
gdy ją obudzę.
-Czemu się tak uśmiechasz, to
trochę przerażające...
-A tak sobie, zastanawiam się jak
obudzić Leah...
-Zakładam, że nie będzie to zbyt
miłe.
-Nie, zdecydowane nie.- zaśmiał się
z mojej wypowiedzi.
-Dobra chodź już, będziesz myśleć
po drodze.
No więc zebraliśmy się i także
truchtem wróciliśmy do domu. Na korytarzu umówiliśmy się na konkretną godzinę i
weszliśmy do mieszkań.
Pierwsze co zrobiłam to skierowałam
się do pokoju Leii. Podeszłam do jej łóżka, złapałam za prześcieradło i
pociągnęłam. A potem było słychać już tylko huk. Ulotniłam się szybko i poszłam
do kuchni, ale nie było mi dane uniknąć gniewu Lee bo usłyszałam:
-Lexiiiiiiii !!!- wydarła się
chyba najgłośniej jak umiała.
-Co?- spytałam z miną niewiniątka.
-Ty już dobrze wiesz co!-
darła się.
-Ty też mnie wczoraj podobnie
obudziłaś!- broniłam się.
-A masz dziś siniaki bo ja
jutro będę miała!
-Ja po twoim budzeniu mam
niedosłuch!
-Ehhh...nie chce mi się z
tobą kłócić, weź mi tylko powiedz po co mnie budziłaś.- skapitulowała i zaczęła
robić sobie śniadanie.
-Mamy piknik i pomyślałam, że
chcesz iść.
-O serio? dawno nie miałyśmy
piknika!
-No, udało mi się namówić
Chrisa.
-Chrisa powiadasz? To chyba
nie musiałaś się dużo nagadać co?- spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem.
-Oj daj już spokój.
-Ja nic nie mówię- uniosła
ręce do góry.
-Jasne, jasne.
-A tak w ogóle to gdzie
wyście się widzieli, jest wcześnie.
-Gdy wychodziłam z mieszkania
żeby pobiegać zauważyłam jak wychodzi ze swojego . Zaczeliśmy rozmawiać,
okazało się, że też idzie więc poszliśmy razem.
-Ty i to twoje bieganie...ale
teraz przynajmniej masz z kim.
-Dobra zjadaj to śniadanie,
wskakuj w ciuchy i wychodzimy.
Po tym jak Lee się
wyszykowałam, dołączyłyśmy do reszty
korytarzu. Gdy wszyscy się zebrali, wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy za
Chrisem. Szłam koło niego, za nami szli Leah i Jake, potem Olivia i Tony, a na
końcu Alice i Lily. Atmosfera była cudowna, wszyscy byli zrelaksowani i weseli.
Po niedługim czasie Chris wprowadził nas w jakiś las. Gdy zaczął się
przerzedzać zobaczyliśmy polankę i niewielkie jeziorko. Wyglądało to wspaniale.
Po rozłożeniu
rzeczy każdy zajął się sobą, Olivia, Lily i Tony poszli się kąpać, Lee, Jake i
Alice usiedli i rozmawiali, a ja poszłam na spacer. Gdzie jest Chris, tego nie
wiedziałam. Obeszłam już jezioro i poszłam na skraj lasu. W pewnym momencie
zauważyłam Chrisa, siedzącego na kamieniu, skierowałam się do niego.
-Chris stało
się coś?
-Nie tak tylko
się zamyśliłem.- uśmiechnął się dla zapewnienia.
-Tak ja też ostatnio
sporo myślę...
-Wiesz jeśli
chcesz to możesz mi opowiedzieć...to pomaga
-Wiem tyle, że
ja nie wiem czy chce do tego wracać...proszę tylko nie myśl że ci nie ufam
-Nie,
spokojnie, powiesz kiedy będziesz gotowa- zapewnił.
-Dzięki...naprawdę
dziękuje, że rozumiesz.
-Nie
ma sprawy, chodź dostaniesz uścisk na pocieszenie- po tym wstał, podszedł do
mnie i zgarnął w ramiona.
Zayn
Wstałem dziś
rano i o dziwo byłem w wyśmienitym humorze. Postanowiłem, zgarnąć chłopaków i
zabrać ich nad jeziorko. Przyda nam się po tych ostatnich nerwach.
Po prysznicu,
ubraniach i przygotowanym śniadaniu, poszedłem budzić chłopaków. Zacząłem od
Lou bo najtrudniej.
-Hej Lou,
wstawaj, zrobiłem śniadanie- gadałem tak 10 min po czym mi się znudziło,
wskoczyłem na jego łóżko i zacząłem po nim skakać.
-Jeny Zayn,
złaź bo mi kości połamiesz!- jęczał.
-A wstaniesz?
-Tak, za 10 min
będę na dole.
-Cudnie to idę
po Nialla.
Po wyjściu od
Lou wszedłem do Nialla, ale na szczęście nie musiałem skakać po łóżku bo już
nie spał. Oznajmiłem mu tylko, że jest śniadanie, a jego już nie było. W takim
razie kierunek: pokój Harr'ego. I tu już będzie trudniej.
-Hej Hazz czy
mógłbyś łaskawie wstać?- żadnego odzewu. Czyli drastyczne środki tak? No cóż
sam tego chciałeś. Poszedłem do łazienki nalałem zimnej wody do miski
i...wylałem na niego. Stare, ale efektowne! Darł się potem przez 15 min, ale
przynajmniej go obudziłem. Na szczęście z Liamem nie było problemu, obudził się
po pierwszym wypowiedzianym przez mnie zdaniu.
Gdy obwieściłem
im moje plany, odpowiedzieli bardzo entuzjastycznie. Szybko się spakowali i
niedługo potem byliśmy już w samochodzie kierując się nad jezioro. Często tam
jeździliśmy, nie mogliśmy się oprzeć temu miejscu.
Po przyjeździe
i przejściu przez las, zauważyłem dwójkę ludzi. Skądś ich kojarzyłem, ale stali
tyłem i nie widziałem twarzy. Chwilę potem w oczy rzuciła mi się grupka ludzi,
bawiąca się nad jeziorem. Zauważyłem tam Leah. A to by oznaczało, że jedna z
tej dwójki to moja siostra! W jednym momencie odwróciłem się, tyle że oni już
nie stali kawałek od siebie, teraz przytulali się. Chłopcy stali za mną
zdezorientowani i nie wiedzieli co robić. Za to ja pod wpływem impulsu,
podszedłem do Lex i odepchnąłem tego chłopaka od niej. Nie mogłem patrzeć jak on ją tak po prostu przytula! A co jak ją
zrani? Nie mogę na to pozwolić!
-Co ty robisz?!
Do reszty ci odbiło?!- wydzierała się na mnie.
-Nie, ani
trochę! Jak możesz tak po prostu wpadać pierwszemu lepszemu w ramiona, co ty
sobie myślisz?!- byłem tak zdenerwowany, że nie myślałem co robię, powstrzymać
także się mnie nie dało.
-Mam prawo
robić co mi się podoba! Za to ty nie możesz mi niczego zabronić!
-Oczywiście, że
mogę, jestem twoim bratem!
-Czy ty siebie
słyszysz?- zapytała głucho, patrząc w przestrzeń.- O co ci w ogóle chodzi?
Miałeś mnie w dupie przez miesiące!
W tym momencie
zaczęła się schodzić reszta jej znajomych. Przysłuchiwali się wszystkiemu,
spoglądając ze zdziwieniem. Pewnie im jeszcze nie powiedziała jak ma na
nazwisko.
-Nie po to
staram się i łażę za tobą wszędzie, żebyś teraz na mnie się tak darła!
-Będę się darła
ile będę...czekaj, chwila, co??? Ty mnie śledzisz?- teraz w jej oczach można
było znaleźć tylko furię. Nie widziałem jej jeszcze w takim stanie, nawet kiedy
się na mnie darła. Chyba jednak przekroczyłem granicę.
-Chwila czemu
jesteś taka zdziwiona?- teraz to byłem w szoku, myślałem, że Leah się jej
wygadała.
-Zayn ty
kretynie, ja nic jej nie powiedziałam!- do rozmowy wtrąciła się Lee, była
wściekła. Jej oczy Mogły ciskać pioruny.
-Ale jak to?
Byłem pewny, że skoro nie odpisałaś to...
-To się
pomyliłeś! Gratulacje dla ciebie!
Jestem
skończonym kretynem, mogłem najpierw z nią porozmawiać. Chłopaki też nie mieli
za ciekawych min. Za to Lexi...ona wyglądała jakby zaraz miała się
rozsypać...Jej wzrok był pusty, patrzyła się przed siebie i nie odzywała. Chyba
wszyscy już o zauważyli bo spoglądali na nią ze strachem.
Alexia
Nie wiedziałam
co mam zrobić...w jednym momencie po prostu miałam pustkę w głowie.
Zastanawiałam się dlaczego mi to robił...Ja nie miałam już na to siły. Coraz
gorzej wychodziło mi udawanie, że wszystko okej. Leah umiałam zrozumieć,
chciała mi tego zaoszczędzić...ale on? Po prostu chciał mnie wykończyć, ani
trochę nie liczył się z moimi uczuciami i ze mną. I on chce to naprawić? Jakoś
nie chce mi się wierzyć!
-Lex...-
usłyszałam głos Lee, a po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Musiałam
długo się nie ruszać skoro w jej głosie było słychać takie przejęcie...- Nic mi
nie jest...- Strząsnęłam czyjąś rękę, po czym zwróciłam się do wszystkich,
którzy nic z tego nie rozumieli:
-Panie i
panowie- rozpoczęłam przedstawienie- chciałabym wam przestawić jedyną i
niepowtarzalną gwiazdę...- powiedziałam z ironią, uśmiechając się krzywo do
brata- a mianowicie: Zayn Malik proszę państwa! proszę o oklaski, drugiej
takiej szansy nie będzie, jak ładnie poprosicie to może nawet da wam autograf-
zakończyłam z grymasem na twarzy.
-Lexi
proszę...- zaczął ze smutkiem wymalowanym na twarzy, ale ja się tak łatwo nie
dam! Sam tego chciał, mógł mnie zostawić w spokoju! A skoro nie to teraz masz
Malik!
-Spokojnie,
Zaynee, chyba nie chcesz wyjść na niegrzecznego, prawda?- zapytałam słodko, po
czym kontynuowałam- Pewnie się zastanawiacie co to za cyrk ma tu miejsce co?
Już wam mówię. Otóż proszę państwa jak dobrze wiecie nazywam się Alexia, ale
czegoś tu brakuje prawda? A mianowicie gdzie podziało się nazwisko? Odpowiem,
że pojawia się właśnie w tym miejscu...Cóż za ironia losu, że większość
dziewczyn zrobiłoby wszystko aby nazywać się jak ja, a ja szczerze mówiąc mogłabym
to nazwisko oddać za darmo, żeby tylko nie kojarzyło mi się z nim- tu wskazałam
na Zayna- no więc nie przedłużając: nazywam się Alexia...a na nazwisko mam
Malik, za to, to stojące obok mnie to mój brat...- zakończyłam, patrząc na
Zayna.
Miałam ochotę
się roześmiać, gdy zauważyłam miny moich znajomych. Chłopaki patrzyli ze
współczuciem na Zayna, a Lee zdziwiona na mnie, ale nie był to jeszcze koniec
mojej wypowiedzi.
-A
jeśli sie zastanawiacie co to za przedstawienie, to powiem tylko tyle, że się
kłócimy. Ja swoje powiedziałam, a teraz żegnam- i zaczęłam się oddalać jak
najszybciej, nie oglądając się za siebie.
Niall
Nie wiedziałem
co robić, stałem jak słup soli i się nie ruszałem. Ale przecież trzeba za nią
iść! No już Horan weź się w garść!
Gdy mogłem, od
razu za nią ruszyłem, nie wiem czy inni już oprzytomnieli. Jednego byłem tylko
pewien: że muszę za nią iść.
Po jakimś
czasie udało mi się ją dogonić. Na szczęście! Kurcze, swoja drogą ma niezłe
tempo, ciekawe czy coś trenuje?
-Hej Lexi!
Zatrzymaj się!- krzyczałem, ale ona mnie nie słuchała, wręcz jeszcze bardziej
przyśpieszyła. Musiałem zastosować inne środki. Wyprzedziłem ją szybko i stając
przed nią, załapałem w ramiona. Na początku wyrywała się, ale trzymałem ją
mocno. Potem zaczęła okładać mnie pięściami po klatce piersiowej, aż w końcu
skapitulowała i rozpłakała się w moich ramionach. Ja tylko wtuliłem ją w siebie
mocniej i głaskałem po głowie.
-Ja już nie mam
siły Niall! Chce mieć po prostu trochę świętego spokoju, czemu nikt nie może
tego zrozumieć?- szlochała, a ja nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć, byłem
bezradny.
-On się stara,
daj mu szansę...- nie dała mi skończyć, wyrwała się.
-W
ogóle czemu ja z tobą rozmawiam, jesteś taki sam jak on...- i uciekła, po
prostu znikła.
Zayn
To było
okropne, czuje się beznadziejnie. Wszyscy stoją i się na mnie gapią. Chyba też
nie wiedzą co zrobić. No i do tego jeszcze Niall zniknął, pobiegł za nią jako
jedyny...
On na prawdę
się stara. Mam nadzieje, że udało mu się z nią porozmawiać. Mam też wrażenie,
że martwi się o nią trochę bardziej niż powinien...
W pewnym
momencie zauważyłem go, szedł ze spuszczoną głową. Chyba się nie udało...
-Niall...
-Nie pytaj
stary. Uciekła...
-Cholera, znów
spaprałem!- krzycząc kopnąłem w drzewo, co nie było najlepszym pomysłem...
-Zayn! Ogarnij
się! nie potrzebujemy jeszcze złamanej nogi!- wykrzyknął Niall i złapał mnie za
ramiona.
-Będzie dobrze,
tylko potrzeba trochę czasu...- mówił, a ja niestety nie umiałem mu uwierzyć...
-Nic
nie będzie dobrze!- i zwiałem, po prostu uciekłem...wsiadłem do samochodu i
odjechałem.
Niall
No i nas
zostawił! I jak my teraz wrócimy do domu? On momentami przestaje myśleć!
-Hej chłopaki i
jak my teraz wrócimy?
Ich miny były
komiczne, chyba dopiero teraz sobie uświadomili, że Zayn zabrał samochód...
-Czy on chociaż
trochę myśli ja się pytam?
-Nie on w ogóle
nie myśli...
-Tuman jeden!
przekrzykiwali się jeden przez drugiego. I oczywiście kto musiał ich uspokoić:
Niall!
-Hej spokój
tak? Coś się wymyśli!
Przez ten czas
kiedy się kłócili, reszta zdążyła już dojść do siebie. Wyglądali jak po praniu
mózgów. Ale ja nic nie mówię!
Trzeba nam
skołować jakiś dojazd...hmmm...a może? w końcu nie zaszkodzi spróbować!
-Hej Leah tak?-
zwróciłem się do dziewczyny koło mnie.
-Tak, a co
chcesz?- oj chyba za nami nie przepada...
-Chciałem się
spytać czy byłaby możliwość podrzucenia nas do miasta?
-Coś da się
zrobić...ale tylko dla tego, że Zayn was zostawił...i macie się słowem nie
odzywać, jasne?
-Oczywiście!-
po tym zgarnąłem chłopaków , wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. I nici z
odpoczynku...
-Hej
Leah mogę o coś spytać?
-Chyba
była umowa...
-Tylko
jedno pytanie, proszę.
-Jeżeli
musisz...
-Bo
chodzi o to czy są jakiekolwiek szanse, żeby Lexi dało się przekonać...
-Nie
musisz kończyć, wiem o co chodzi, a moja odpowiedz to: nie wiem.- chłopcy
przysłuchiwali się zaciekawieni tak jak reszta.
-Ale
jak to nie wiesz? przecież...
-Nie
kończ, wiem że jestem jej najlepszą przyjaciółką, ale to nie zmienia faktu, że
przy Zaynie robi się strasznie nie przewidywalna. Po prostu nie umiem wtedy nic
powiedzieć o niej, nie umiem przewidzieć jak się zachowa, po prostu nie umiem-
mówiła z takim przygnębieniem w głosie, że zrobiło mi się jej szkoda.
-Wiesz
co? powiem ci tylko, że Zayn strasznie się przy niej zmienia, jest kompletnie
inny niż na co dzień...- na tym skończyła się rozmowa i dojechaliśmy w ciszy do
domu.
Alexia
Nie wiedziałam
gdzie biegnę, dopóki nie zdałam sobie sprawy, że jestem w parku. Musiałam odpocząć,
potem przeproszę Lee i resztę.
On doprowadza
mnie do dziwnych stanów. Coś pomiędzy załamaniem psychicznym, a nerwowym...Ma
talent chłopak, nie powiem. Siedziałam już tak jakiś czas, gdy w pewnym
momencie znów naszły mnie wspomnienia...
Było
to dobre parę lat temu, miałam może z 5 lub 6 lat i uczyłam się jeździć na
rowerze, pomagał mi Zayn. Był strasznie zdenerwowany, że sobie coś zrobię, nie
mógł ustać w miejscu. Cały czas asekurował mnie i nie dał tak na prawdę
pojechać. Byłam na niego wtedy tak zła, że nawet nie pytajcie. Gdy udało mi się
uwolnić, w końcu pojechałam! Żebyście widzieli jego minę, był ze mnie taki
dumny! Może to śmieszne, ale tak było.
Zabrał mnie po tym w nagrodę na lody. Ten dzień był wspaniały...
Zayn
Musiałem
odetchnąć...potrzebowałem tego. Jestem zbyt nerwowy, nie potrzebnie dziś tak
zareagowałem, wtedy może nie było by tej kłótni...Jesteś zbyt pochopny Malik!
Ale może to dla tego, że byłem po prostu zazdrosny o niego? O to, że ma z nią
taki świetny kontakt , o którym ja mogę sobie na razie pomarzyć? Sam się w to
wpakowałeś! Więc teraz musisz się z tego wyciągnąć!
Alexia
Siedzę tu i
siedzę i jakoś nie mam ochoty się z tond ruszyć...
O chyba jednak
będzie jakaś rozrywka, ktoś zdecydował się usiąść obok mnie...Trzeba jeszcze
tylko podnieść głowę i zobaczyć kto to...
Okazało się, że
to jakaś staruszka, musiała się zmęczyć. Pewnie posiedzi chwile i pójdzie
dalej. Myślałam, że niczym mnie nie zaskoczy, a jednak jej się to udało,
zaczęła rozmowę:
-Czemu taka
młoda dziewczyna, jest taka smutna, jeszcze całe życie przed nią?
-Moje życie to
jeden wielki labirynt, proszę pani.- uśmiechnęłam się do niej.
-Pewnie jakieś
kłopoty z chłopakiem co? Nie martw się to przejdzie...
-Nie to nie o
to chodzi, to ma związek z moim bratem, pokłóciliśmy się...właściwie to kłócimy
się już dłuższy czas...- gdy skończyłam i spojrzałam jej w oczy, dostrzegłam w
nich błysk, coś co oznaczało zrozumienie.
-Ahh...już
rozumiem- spojrzałam na nią, wydawała się głęboko zamyślona.- Mogę ci pomóc w
pewien sposób, jeśli tego chcesz...
-Ale jak?-
byłam naprawdę zdziwiona.
-Zadam ci parę
pytań, a ty sobie na nie odpowiesz, dobrze?
-Jeżeli to
pomorze to okej.
-W takim razie
przypomnij sobie wszystkie dobre chwilę spędzone z bratem...- przez mój umysł
przepływało milion wspomnień, powodowały uśmiech na mojej twarzy, od dawna nie
czułam się tak dobrze.- Teraz przypomnij sobie te gorsze...- teraz na twarzy
pojawił mi się grymas, myślałam o wydarzeniach z ostatnich miesięcy, o tym jak
źle się czułam.- Zobacz, których jest więcej...- tych dobrych,
zdecydowanie- Pomyśl o tym gdy jest przy
tobie i o tym kiedy go nie ma...Na koniec zadaj sobie pytanie czy powód jest tego
wart, tej całej kłótni, zastanów się nad tym, a zdobędziesz odpowiedzi do
wszystkich nurtujących cię pytań...- i odeszła, zostawiając z masą pytań i
jeszcze większym mętlikiem w głowie...
CATh
Każdy pomysł dobry :D i z pewnością każdy weźmiemy pod uwagę
OdpowiedzUsuń