czwartek, lutego 7

14.Wpadka                                                

Alexia


No i mamy kolejny piękny dzień! Trzeba wymyślić co będziemy robić. Nie można zmarnować takiej pięknej pogody.
Spojrzałam na budzik i uświadomiłam sobie, że jest jeszcze wcześnie. Postanowiłam, że nie będę budzić jeszcze Leii bo wczoraj nie za dobrze się czuła. Zrobię taki mały dzień dobroci dla zwierząt.
Gdy zwlekłam się z łóżka, poszłam wziąć prysznic. Potem wrzuciłam na siebie jakiś dres i zrobiłam sobie śniadanie. Chciałam chwilę pobiegać  więc wzięłam słuchawki, komórkę i wyszłam z mieszkania. Zamykając mieszkanie usłyszałam jakieś szmery i zauważyłam jak Chris wymyka się z pomieszczenia obok. Było to nie małe zdziwienie, zastanawiałam się po co tak się czai. Zdecydowałam się zagadać.
-Hej Chris co się tak skradasz?- chyba go wystraszyłam bo podskoczył.
-Boże Lex nie strasz tak- wydyszał.
-Sorki nie chciałam.
-Spoko, rozumiem, a skradam się ponieważ nie chce chłopaków obudzić.
-No to teraz wszystko jasne.
-A tak właściwie to co ty o tej godzinie na korytarzu robisz- zapytał, spoglądając na zegarek.
-Mogłabym ciebie zapytać o to samo, ale powiem, że idę pobiegać.
-No nie wierze, że komuś się tu chce, do tej pory musiałem biegać sam!
-To ty też biegasz?- o mało co z butów nie wypadłam, zwykle nikomu się nie chciało ze mną pobiegać.
-Nom, czyli mam rozumieć, że od tej pory biegamy razem?
-Jasne, w końcu jakieś towarzystwo!- naprawdę się ucieszyłam, zwykle za towarzystwo miałam muzykę.
-To chodźmy, nie traćmy takiej ładnej pogody.- powiedział i podszedł do windy.
Po wyjściu z budynku, truchtem skierowaliśmy się do parku. Po drodze rozmawialiśmy i dowiedziałam się o nim sporo ciekawych rzeczy. Był naprawdę ciekawą osobą i na pewno byłby nie zastąpionym przyjacielem. Dobrze się z nim spędzało czas. Pokazywał mi po drodze różne miejsca i opowiadał ciekawe historie. Było dużo śmiechu. Był jak starszy brat, którego mi brakowało.
W parku postanowiliśmy chwilę odpocząć. Usiedliśmy na ławce i planowaliśmy co możemy dziś zorganizować dla naszej paczki.
-A może piknik?- zasugerowałam, mając nadzieje, że się zgodzi.
-Wiesz to całkiem niezły pomysł...- tak! udało się!
-Czyli zbieramy ich bierzemy koce, jedzenie i idziemy...
-Znam jedno miejsce, będzie świetne, mówię ci!
-W takim razie ustalone, a teraz wracajmy, trzeba ich ściągnąć z łóżek.- zaśmiałam się na obraz wściekłej Leah, gdy ją obudzę.
-Czemu się tak uśmiechasz, to trochę przerażające...
-A tak sobie, zastanawiam się jak obudzić Leah...
-Zakładam, że nie będzie to zbyt miłe.
-Nie, zdecydowane nie.- zaśmiał się z mojej wypowiedzi.
-Dobra chodź już, będziesz myśleć po drodze.
No więc zebraliśmy się i także truchtem wróciliśmy do domu. Na korytarzu umówiliśmy się na konkretną godzinę i weszliśmy do mieszkań.
Pierwsze co zrobiłam to skierowałam się do pokoju Leii. Podeszłam do jej łóżka, złapałam za prześcieradło i pociągnęłam. A potem było słychać już tylko huk. Ulotniłam się szybko i poszłam do kuchni, ale nie było mi dane uniknąć gniewu Lee bo usłyszałam:
-Lexiiiiiiii !!!- wydarła się chyba najgłośniej jak umiała.
-Co?- spytałam z miną niewiniątka.
-Ty już dobrze wiesz co!- darła się.
-Ty też mnie wczoraj podobnie obudziłaś!- broniłam się.
-A masz dziś siniaki bo ja jutro będę miała!
-Ja po twoim budzeniu mam niedosłuch!
-Ehhh...nie chce mi się z tobą kłócić, weź mi tylko powiedz po co mnie budziłaś.- skapitulowała i zaczęła robić sobie śniadanie.
-Mamy piknik i pomyślałam, że chcesz iść.
-O serio? dawno nie miałyśmy piknika!
-No, udało mi się namówić Chrisa.
-Chrisa powiadasz? To chyba nie musiałaś się dużo nagadać co?- spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem.
-Oj daj już spokój.
-Ja nic nie mówię- uniosła ręce do góry.
-Jasne, jasne.
-A tak w ogóle to gdzie wyście się widzieli, jest wcześnie.
-Gdy wychodziłam z mieszkania żeby pobiegać zauważyłam jak wychodzi ze swojego . Zaczeliśmy rozmawiać, okazało się, że też idzie więc poszliśmy razem.
-Ty i to twoje bieganie...ale teraz przynajmniej masz z kim.
-Dobra zjadaj to śniadanie, wskakuj w ciuchy i wychodzimy.
Po tym jak Lee się wyszykowałam, dołączyłyśmy do reszty  korytarzu. Gdy wszyscy się zebrali, wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy za Chrisem. Szłam koło niego, za nami szli Leah i Jake, potem Olivia i Tony, a na końcu Alice i Lily. Atmosfera była cudowna, wszyscy byli zrelaksowani i weseli. Po niedługim czasie Chris wprowadził nas w jakiś las. Gdy zaczął się przerzedzać zobaczyliśmy polankę i niewielkie jeziorko. Wyglądało to wspaniale.
Po rozłożeniu rzeczy każdy zajął się sobą, Olivia, Lily i Tony poszli się kąpać, Lee, Jake i Alice usiedli i rozmawiali, a ja poszłam na spacer. Gdzie jest Chris, tego nie wiedziałam. Obeszłam już jezioro i poszłam na skraj lasu. W pewnym momencie zauważyłam Chrisa, siedzącego na kamieniu, skierowałam się do niego.
-Chris stało się coś?
-Nie tak tylko się zamyśliłem.- uśmiechnął się dla zapewnienia.
-Tak ja też ostatnio sporo myślę...
-Wiesz jeśli chcesz to możesz mi opowiedzieć...to pomaga
-Wiem tyle, że ja nie wiem czy chce do tego wracać...proszę tylko nie myśl że ci nie ufam
-Nie, spokojnie, powiesz kiedy będziesz gotowa- zapewnił.
-Dzięki...naprawdę dziękuje, że rozumiesz.
-Nie ma sprawy, chodź dostaniesz uścisk na pocieszenie- po tym wstał, podszedł do mnie i zgarnął w ramiona.

Zayn

Wstałem dziś rano i o dziwo byłem w wyśmienitym humorze. Postanowiłem, zgarnąć chłopaków i zabrać ich nad jeziorko. Przyda nam się po tych ostatnich nerwach.
Po prysznicu, ubraniach i przygotowanym śniadaniu, poszedłem budzić chłopaków. Zacząłem od Lou bo najtrudniej.
-Hej Lou, wstawaj, zrobiłem śniadanie- gadałem tak 10 min po czym mi się znudziło, wskoczyłem na jego łóżko i zacząłem po nim skakać.
-Jeny Zayn, złaź bo mi kości połamiesz!- jęczał.
-A wstaniesz?
-Tak, za 10 min będę na dole.
-Cudnie to idę po Nialla.
Po wyjściu od Lou wszedłem do Nialla, ale na szczęście nie musiałem skakać po łóżku bo już nie spał. Oznajmiłem mu tylko, że jest śniadanie, a jego już nie było. W takim razie kierunek: pokój Harr'ego. I tu już będzie trudniej.
-Hej Hazz czy mógłbyś łaskawie wstać?- żadnego odzewu. Czyli drastyczne środki tak? No cóż sam tego chciałeś. Poszedłem do łazienki nalałem zimnej wody do miski i...wylałem na niego. Stare, ale efektowne! Darł się potem przez 15 min, ale przynajmniej go obudziłem. Na szczęście z Liamem nie było problemu, obudził się po pierwszym wypowiedzianym przez mnie zdaniu.
Gdy obwieściłem im moje plany, odpowiedzieli bardzo entuzjastycznie. Szybko się spakowali i niedługo potem byliśmy już w samochodzie kierując się nad jezioro. Często tam jeździliśmy, nie mogliśmy się oprzeć temu miejscu.
Po przyjeździe i przejściu przez las, zauważyłem dwójkę ludzi. Skądś ich kojarzyłem, ale stali tyłem i nie widziałem twarzy. Chwilę potem w oczy rzuciła mi się grupka ludzi, bawiąca się nad jeziorem. Zauważyłem tam Leah. A to by oznaczało, że jedna z tej dwójki to moja siostra! W jednym momencie odwróciłem się, tyle że oni już nie stali kawałek od siebie, teraz przytulali się. Chłopcy stali za mną zdezorientowani i nie wiedzieli co robić. Za to ja pod wpływem impulsu, podszedłem do Lex i odepchnąłem tego chłopaka od niej. Nie mogłem patrzeć  jak on ją tak po prostu przytula! A co jak ją zrani? Nie mogę na to pozwolić!
-Co ty robisz?! Do reszty ci odbiło?!- wydzierała się na mnie.
-Nie, ani trochę! Jak możesz tak po prostu wpadać pierwszemu lepszemu w ramiona, co ty sobie myślisz?!- byłem tak zdenerwowany, że nie myślałem co robię, powstrzymać także się mnie nie dało.
-Mam prawo robić co mi się podoba! Za to ty nie możesz mi niczego zabronić!
-Oczywiście, że mogę, jestem twoim bratem!
-Czy ty siebie słyszysz?- zapytała głucho, patrząc w przestrzeń.- O co ci w ogóle chodzi? Miałeś mnie w dupie przez miesiące!
W tym momencie zaczęła się schodzić reszta jej znajomych. Przysłuchiwali się wszystkiemu, spoglądając ze zdziwieniem. Pewnie im jeszcze nie powiedziała jak ma na nazwisko.
-Nie po to staram się i łażę za tobą wszędzie, żebyś teraz na mnie się tak darła!
-Będę się darła ile będę...czekaj, chwila, co??? Ty mnie śledzisz?- teraz w jej oczach można było znaleźć tylko furię. Nie widziałem jej jeszcze w takim stanie, nawet kiedy się na mnie darła. Chyba jednak przekroczyłem granicę.
-Chwila czemu jesteś taka zdziwiona?- teraz to byłem w szoku, myślałem, że Leah się jej wygadała.
-Zayn ty kretynie, ja nic jej nie powiedziałam!- do rozmowy wtrąciła się Lee, była wściekła. Jej oczy Mogły ciskać pioruny.
-Ale jak to? Byłem pewny, że skoro nie odpisałaś to...
-To się pomyliłeś! Gratulacje dla ciebie!
Jestem skończonym kretynem, mogłem najpierw z nią porozmawiać. Chłopaki też nie mieli za ciekawych min. Za to Lexi...ona wyglądała jakby zaraz miała się rozsypać...Jej wzrok był pusty, patrzyła się przed siebie i nie odzywała. Chyba wszyscy już o zauważyli bo spoglądali na nią ze strachem.

Alexia

Nie wiedziałam co mam zrobić...w jednym momencie po prostu miałam pustkę w głowie. Zastanawiałam się dlaczego mi to robił...Ja nie miałam już na to siły. Coraz gorzej wychodziło mi udawanie, że wszystko okej. Leah umiałam zrozumieć, chciała mi tego zaoszczędzić...ale on? Po prostu chciał mnie wykończyć, ani trochę nie liczył się z moimi uczuciami i ze mną. I on chce to naprawić? Jakoś nie chce mi się wierzyć!
-Lex...- usłyszałam głos Lee, a po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Musiałam długo się nie ruszać skoro w jej głosie było słychać takie przejęcie...- Nic mi nie jest...- Strząsnęłam czyjąś rękę, po czym zwróciłam się do wszystkich, którzy nic z tego nie rozumieli:
-Panie i panowie- rozpoczęłam przedstawienie- chciałabym wam przestawić jedyną i niepowtarzalną gwiazdę...- powiedziałam z ironią, uśmiechając się krzywo do brata- a mianowicie: Zayn Malik proszę państwa! proszę o oklaski, drugiej takiej szansy nie będzie, jak ładnie poprosicie to może nawet da wam autograf- zakończyłam z grymasem na twarzy.
-Lexi proszę...- zaczął ze smutkiem wymalowanym na twarzy, ale ja się tak łatwo nie dam! Sam tego chciał, mógł mnie zostawić w spokoju! A skoro nie to teraz masz Malik!
-Spokojnie, Zaynee, chyba nie chcesz wyjść na niegrzecznego, prawda?- zapytałam słodko, po czym kontynuowałam- Pewnie się zastanawiacie co to za cyrk ma tu miejsce co? Już wam mówię. Otóż proszę państwa jak dobrze wiecie nazywam się Alexia, ale czegoś tu brakuje prawda? A mianowicie gdzie podziało się nazwisko? Odpowiem, że pojawia się właśnie w tym miejscu...Cóż za ironia losu, że większość dziewczyn zrobiłoby wszystko aby nazywać się jak ja, a ja szczerze mówiąc mogłabym to nazwisko oddać za darmo, żeby tylko nie kojarzyło mi się z nim- tu wskazałam na Zayna- no więc nie przedłużając: nazywam się Alexia...a na nazwisko mam Malik, za to, to stojące obok mnie to mój brat...- zakończyłam, patrząc na Zayna.
Miałam ochotę się roześmiać, gdy zauważyłam miny moich znajomych. Chłopaki patrzyli ze współczuciem na Zayna, a Lee zdziwiona na mnie, ale nie był to jeszcze koniec mojej wypowiedzi.
-A jeśli sie zastanawiacie co to za przedstawienie, to powiem tylko tyle, że się kłócimy. Ja swoje powiedziałam, a teraz żegnam- i zaczęłam się oddalać jak najszybciej, nie oglądając się za siebie.

Niall

Nie wiedziałem co robić, stałem jak słup soli i się nie ruszałem. Ale przecież trzeba za nią iść! No już Horan weź się w garść!
Gdy mogłem, od razu za nią ruszyłem, nie wiem czy inni już oprzytomnieli. Jednego byłem tylko pewien: że muszę za nią iść.
Po jakimś czasie udało mi się ją dogonić. Na szczęście! Kurcze, swoja drogą ma niezłe tempo, ciekawe czy coś trenuje?
-Hej Lexi! Zatrzymaj się!- krzyczałem, ale ona mnie nie słuchała, wręcz jeszcze bardziej przyśpieszyła. Musiałem zastosować inne środki. Wyprzedziłem ją szybko i stając przed nią, załapałem w ramiona. Na początku wyrywała się, ale trzymałem ją mocno. Potem zaczęła okładać mnie pięściami po klatce piersiowej, aż w końcu skapitulowała i rozpłakała się w moich ramionach. Ja tylko wtuliłem ją w siebie mocniej i głaskałem po głowie.
-Ja już nie mam siły Niall! Chce mieć po prostu trochę świętego spokoju, czemu nikt nie może tego zrozumieć?- szlochała, a ja nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć, byłem bezradny.
-On się stara, daj mu szansę...- nie dała mi skończyć, wyrwała się.
-W ogóle czemu ja z tobą rozmawiam, jesteś taki sam jak on...- i uciekła, po prostu znikła.

Zayn

To było okropne, czuje się beznadziejnie. Wszyscy stoją i się na mnie gapią. Chyba też nie wiedzą co zrobić. No i do tego jeszcze Niall zniknął, pobiegł za nią jako jedyny...
On na prawdę się stara. Mam nadzieje, że udało mu się z nią porozmawiać. Mam też wrażenie, że martwi się o nią trochę bardziej niż powinien...
W pewnym momencie zauważyłem go, szedł ze spuszczoną głową. Chyba się nie udało...
-Niall...
-Nie pytaj stary. Uciekła...
-Cholera, znów spaprałem!- krzycząc kopnąłem w drzewo, co nie było najlepszym pomysłem...
-Zayn! Ogarnij się! nie potrzebujemy jeszcze złamanej nogi!- wykrzyknął Niall i złapał mnie za ramiona.
-Będzie dobrze, tylko potrzeba trochę czasu...- mówił, a ja niestety nie umiałem mu uwierzyć...
-Nic nie będzie dobrze!- i zwiałem, po prostu uciekłem...wsiadłem do samochodu i odjechałem.

Niall

No i nas zostawił! I jak my teraz wrócimy do domu? On momentami przestaje myśleć!
-Hej chłopaki i jak my teraz wrócimy?
Ich miny były komiczne, chyba dopiero teraz sobie uświadomili, że Zayn zabrał samochód...
-Czy on chociaż trochę myśli ja się pytam?
-Nie on w ogóle nie myśli...
-Tuman jeden! przekrzykiwali się jeden przez drugiego. I oczywiście kto musiał ich uspokoić: Niall!
-Hej spokój tak? Coś się wymyśli!
Przez ten czas kiedy się kłócili, reszta zdążyła już dojść do siebie. Wyglądali jak po praniu mózgów. Ale ja nic nie mówię!
Trzeba nam skołować jakiś dojazd...hmmm...a może? w końcu nie zaszkodzi spróbować!
-Hej Leah tak?- zwróciłem się do dziewczyny koło mnie.
-Tak, a co chcesz?- oj chyba za nami nie przepada...
-Chciałem się spytać czy byłaby możliwość podrzucenia nas do miasta?
-Coś da się zrobić...ale tylko dla tego, że Zayn was zostawił...i macie się słowem nie odzywać, jasne?
-Oczywiście!- po tym zgarnąłem chłopaków , wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. I nici z odpoczynku...
-Hej Leah mogę o coś spytać?
-Chyba była umowa...
-Tylko jedno pytanie, proszę.
-Jeżeli musisz...
-Bo chodzi o to czy są jakiekolwiek szanse, żeby Lexi dało się przekonać...
-Nie musisz kończyć, wiem o co chodzi, a moja odpowiedz to: nie wiem.- chłopcy przysłuchiwali się zaciekawieni tak jak reszta.
-Ale jak to nie wiesz? przecież...
-Nie kończ, wiem że jestem jej najlepszą przyjaciółką, ale to nie zmienia faktu, że przy Zaynie robi się strasznie nie przewidywalna. Po prostu nie umiem wtedy nic powiedzieć o niej, nie umiem przewidzieć jak się zachowa, po prostu nie umiem- mówiła z takim przygnębieniem w głosie, że zrobiło mi się jej szkoda.
-Wiesz co? powiem ci tylko, że Zayn strasznie się przy niej zmienia, jest kompletnie inny niż na co dzień...- na tym skończyła się rozmowa i dojechaliśmy w ciszy do domu.

Alexia

Nie wiedziałam gdzie biegnę, dopóki nie zdałam sobie sprawy, że jestem w parku. Musiałam odpocząć, potem przeproszę Lee i resztę.
On doprowadza mnie do dziwnych stanów. Coś pomiędzy załamaniem psychicznym, a nerwowym...Ma talent chłopak, nie powiem. Siedziałam już tak jakiś czas, gdy w pewnym momencie znów naszły mnie wspomnienia...
Było to dobre parę lat temu, miałam może z 5 lub 6 lat i uczyłam się jeździć na rowerze, pomagał mi Zayn. Był strasznie zdenerwowany, że sobie coś zrobię, nie mógł ustać w miejscu. Cały czas asekurował mnie i nie dał tak na prawdę pojechać. Byłam na niego wtedy tak zła, że nawet nie pytajcie. Gdy udało mi się uwolnić, w końcu pojechałam! Żebyście widzieli jego minę, był ze mnie taki dumny! Może to  śmieszne, ale tak było. Zabrał mnie po tym w nagrodę na lody. Ten dzień był wspaniały...

Zayn

Musiałem odetchnąć...potrzebowałem tego. Jestem zbyt nerwowy, nie potrzebnie dziś tak zareagowałem, wtedy może nie było by tej kłótni...Jesteś zbyt pochopny Malik! Ale może to dla tego, że byłem po prostu zazdrosny o niego? O to, że ma z nią taki świetny kontakt , o którym ja mogę sobie na razie pomarzyć? Sam się w to wpakowałeś! Więc teraz musisz się z tego wyciągnąć!

Alexia

Siedzę tu i siedzę i jakoś nie mam ochoty się z tond ruszyć...
O chyba jednak będzie jakaś rozrywka, ktoś zdecydował się usiąść obok mnie...Trzeba jeszcze tylko podnieść głowę i zobaczyć kto to...
Okazało się, że to jakaś staruszka, musiała się zmęczyć. Pewnie posiedzi chwile i pójdzie dalej. Myślałam, że niczym mnie nie zaskoczy, a jednak jej się to udało, zaczęła rozmowę:
-Czemu taka młoda dziewczyna, jest taka smutna, jeszcze całe życie przed nią?
-Moje życie to jeden wielki labirynt, proszę pani.- uśmiechnęłam się do niej.
-Pewnie jakieś kłopoty z chłopakiem co? Nie martw się to przejdzie...
-Nie to nie o to chodzi, to ma związek z moim bratem, pokłóciliśmy się...właściwie to kłócimy się już dłuższy czas...- gdy skończyłam i spojrzałam jej w oczy, dostrzegłam w nich błysk, coś co oznaczało zrozumienie.
-Ahh...już rozumiem- spojrzałam na nią, wydawała się głęboko zamyślona.- Mogę ci pomóc w pewien sposób, jeśli tego chcesz...
-Ale jak?- byłam naprawdę zdziwiona.
-Zadam ci parę pytań, a ty sobie na nie odpowiesz, dobrze?
-Jeżeli to pomorze to okej.
-W takim razie przypomnij sobie wszystkie dobre chwilę spędzone z bratem...- przez mój umysł przepływało milion wspomnień, powodowały uśmiech na mojej twarzy, od dawna nie czułam się tak dobrze.- Teraz przypomnij sobie te gorsze...- teraz na twarzy pojawił mi się grymas, myślałam o wydarzeniach z ostatnich miesięcy, o tym jak źle się czułam.- Zobacz, których jest więcej...- tych dobrych, zdecydowanie-  Pomyśl o tym gdy jest przy tobie i o tym kiedy go nie ma...Na koniec zadaj sobie pytanie czy powód jest tego wart, tej całej kłótni, zastanów się nad tym, a zdobędziesz odpowiedzi do wszystkich nurtujących cię pytań...- i odeszła, zostawiając z masą pytań i jeszcze większym mętlikiem w głowie...


No to mamy następny rozdział? Co sądzicie? Zachęcam do klikania w reakcje ;) Miłego czytania!
                                                                                                                    CATh

1 komentarz:

  1. Każdy pomysł dobry :D i z pewnością każdy weźmiemy pod uwagę

    OdpowiedzUsuń