wtorek, lutego 12

16.Nie mam siły...                                                        

Tak jak było obiecane, po 3 komentarzach wrzucam rozdział ;) Pięknie dziękujemy za nie, jest nam bardzo miło :) Umowa taka jak wcześniej, co? 3kom.=nowy rozdział, będzie mi bardzo miło jeśli będzie ich więcej ;)
Rozdział dedykowany Mice gdyż nie mogła się go już doczekać ;D Oby ci się spodobał ;)
A wszystkim życzę miłego czytania!
                                                                                                                 CATh

Alexia



Kurde co tak świeci po oczach? No rzesz cholera jasna! Oczywiście musiałam spaść z łóżka! Niezdara... O Boże jest źle, jest bardzo źle... Zaraz mi łeb rozerwie! Zachciało mi się pić, to teraz mam...Nigdy więcej...chociaż...zawsze tak mówię. No to przynajmniej, stop na tydzień lub dwa. Ała, ale se dupe obiłam. No dobra czas zwlec się z tej podłogi. Na trzy. Raz, dwa trzy! O nie, o nie coś strzeliło, zaraz umrę, o jasny gwint, ale boli, ludzie ratujcie! Potrzebuje żeby to ktoś nastawił i to już! Dobra powoli do kuchni, nie za szybko bo będzie gorzej, kroczek za kroczkiem i...nareszcie! już przynajmniej widzę kuchnie. Teraz niech tylko Lee z łaski swojej to nastawi...Zaraz tam będę.

Szłam strasznie po woli, bolało jak cholera. Ale musiałam tam jakoś dojść. No więc byłam już przy kuchni, gdy zauważyłam, że mamy gościa. Taa...wyobraźcie sobie moją minę gdy skapłam się kto to...nom największego sztywniaka bym rozśmieszyła. I w tym momencie stało się pare rzeczy...Zayn coś powiedział, Leah poruszyła się nie spokojnie, ja przez szok się wyprostowałam, co poskutkowało nieprzyjemnym trzaśnięciem w moich plecach i upadkiem z powodu bólu...
Lądując na podłodze słyszałam krzyki Leah i Zayna, ale nic nie rozumiałam bo ból był zbyt silny. Wystękałam tylko coś o lekach przeciwbólowych, a Lee rzuciła się do szafki po apteczkę. Gdy po kilu minutach ból ustał, podniosłam się z podłogi, wzięłam coś z lodówki do jedzenia i poszłam na kanapę. Zayna i Leah wbiło w podłogę, chyba nie takiej reakcji na obecność tego pierwszego się spodziewali. Ale wiecie co? Ja już po prostu siły nie miałam na kolejna kłótnię, miałam już tego dość! Chciałam po prostu to przeczekać. Niech powie co ma powiedzieć i spada. 

Chyba zebrał się na odwagę bo zaczął mówić:
-Hej Lex, już lepiej? Szczerze mówiąc myślałem, że wyrzucisz mnie z mieszkania...- spojrzałam tylko na niego pustym wzrokiem, nadal miałam do niego żal i nie umiałam się go pozbyć, bałam się także mu zaufać...
-Chwilowo, a co do drugiego to...ja już nie mam siły na kolejną kłótnie, a już w szczególności z tobą, mimo tego, że wiesz jak się potem czuje ty nie odpuszczasz co?  Nie rozumiem cię? Wziąłeś sobie za cel wpakować mnie do psychiatryka? Próbujesz na mnie wymusić coś czego nie potrafię ci dać Zayn- mówiłam spokojnie, choć głos mi drżał od emocji i dało się wyczuć w nim żal, czułam, że za chwilę pójdą mi łzy- nie umiem ci zaufać.
Po tym podniosłam się z kanapy i poszłam się ubrać, choć nie to było najważniejszym celem...nie chciałam żeby widział moje łzy.

Zayn
Nie krzyczała...ale szczerze mówiąc wolałbym żeby nawrzeszczała na mnie, niż mówiła z takim spokojem i łzami czającymi się pod powiekami. To bolało, oglądanie jej w takim stanie. Szczególnie, że to ja do tego doprowadziłam.
-Zayn? Wszystko okej?- usłyszałem głos Leah.
-Co? ja...tak...
-Jasne, już to widzę.
-Słuchaj Lee, często jej się to zdarza?- zapytałem, ale chyba nie zrozumiała bo zapytała
-Ale co?
-Te bóle...
-Aaa o to chodzi...czasami...nie ma jakiś określonych odstępów  w czasie...
-Jasne, dzięki. Wiesz co? pójdę już, tak będzie lepiej.
-Skoro tak uważasz.
Po tym skierowałem się do drzwi, a za mną Leah. Zdziwiłem się gdy zauważyłem przy nich Lex, gdzie ona chciała iść w tym stanie? Nie musiałem jednak o to pytać bo uprzedziła mnie Leah.
-Gdzie ty się wybierasz w tym stanie? Zgłupiałaś? dobrze wiesz, że średnio idzie ci poruszanie się po tych bólach!
-Spokojnie Lee idę tylko do Chrisa, jeśli chcesz dołącz potem, jak...a zresztą- machnęła ręką- wiesz o co chodzi- przy tym spojrzała na mnie- i założę się, że Jake czeka- mrugnęła do Lee i wyszła.
-Kto to Chris i Jake?- nie mogłem się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.
Swoją drogą odczułem coś co nie było za przyjemnie...
-Nie twoja sprawa, będzie chciała żebyś wiedział to wyśle ci kartkę z wyjaśnieniami- powiedziała sarkastycznie.
-Serio? Nie stać cię na nic lepszego?
-Spadaj Malik bo stracę cierpliwość- zaśmiała się.
-Już idę...i dzięki za wszystko, jeszcze raz- uśmiechnąłem się do niej i wyszedłem z ich mieszkania.

Alexia
Wyszłam na korytarz i skręciłam na prawo. Po zapukaniu, usłyszałam szuranie i po chwili drzwi się otworzyły.
-Cześć!- zobaczyłam uśmiechniętą twarz Chrisa- wchodź!
-Hejka, sorki za najście, ale musiałam się wyrwać z mieszkania
-Nie ma sprawy, przychodź kiedy chcesz, mamy sporo miejsca
-Tak w ogóle to nie wiem czy Lee zaraz nie przyjdzie
-W takim razie Jake się ucieszy, może nawet ją gdzieś porwie...- zaśmiał się i poruszył śmiesznie brwiami.
-Tylko przy niej tak nie rób bo nie przeżyjesz, uwierz pare osób już próbowało i nie wyszło na tym najlepiej- zaśmiałam się.
Nasz śmiech musiał usłyszeć Jake bo jego głowa wychyliła się z kuchni.
-O hej Lex, nie spodziewałem się ciebie, gdzie zgubiłaś Lee?
-Już się stęskniłeś? Muszę jej o tym napomknąć...- żebyście widzieli jak się zaczerwienił, mógłby udawać buraka.
I właśnie w tym momencie weszła moja przyjaciółka, ta to ma wyczucie czasu.
-Boże Jake chory jesteś czy co? Może masz gorączkę? Jesteś strasznie czerwony na twarzy!- Leah zaczęła panikować , a mi tak chciało się śmiać, że musiałam wesprzeć się na Chrisie żeby nie upaść.
-Spokojnie Lee nic mu nie jest- wykrztusiłam- on tylko...
-Nic! Nie ważne! Chodź Lee przejdziemy się- pociągnął ją za rękę i wyszli, zamykając za sobą drzwi. Ja zostałam z Chrisem.
-Oni mnie rozwalają
-Tak wiem o czym mówisz- potwierdził i spojrzał na mnie. Przez jakiś czas przyglądał mi się uważnie. Po czym stwierdził:
-Wyglądasz okropnie. Stało się coś, poza imprezą?- w jego głosie było słychać zmartwienie. Gdy spojrzałam mu w oczy zyskałam pewność, że się martwił.
-To długa historia...
-Mamy sporo czasu, oni tak szybko nie wrócą, dobrze o tym wiesz. Chodź zrobię nam herbaty i porozmawiamy na spokojnie.
Zgodziłam się i poszłam za nim do kuchni, patrzyłam jak przygotowuje napój i coś słodkiego. Po tym usiedliśmy na kanapie, ale on chyba nie wiedział jak ma zacząć rozmowę, postanowiłam go wyręczyć.
-Nie patrz tak jak bym miała się za chwilę rozpaść na kawałki- posłałam mu przy tym uśmiech, ale jemu nie było wesoło.
-Jak mam się tak nie patrzeć skoro tak wyglądasz? Mimo krótkiej znajomości martwię się, czy to coś złego?
-Nie, tylko po prostu przyzwyczaiłam się do tego, że tylko Lee i rodzice się o mnie martwią, muszę sobie przypomnieć jak to jest...
-Oj Lex...- westchnął i przysunął się do mnie, po czym przytulił. Dawno nie czułam takiego ciepła, było mi tak dobrze, że wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, a głowę schowałam w zagłębieniu jego szyi.- Dobra to teraz mów co się dzieje- odchylił mnie trochę i usadził w innej pozycji, teraz siedziałam oparta plecami o jego tors, a on obejmował mnie w pasie, byliśmy wygodnie rozłożeni na kanapie.
-Jak dziś wstałam to złapał mnie mocny ból pleców, nie mogłam sobie poradzić, dopiero leki pomogły...- ucięłam w tym momencie i nie byłam pewna czy mówić dalej.
-Coś mi się wydaje, że to nie wszystko- powiedział cicho i ścisnął mi dłoń.
-Tak...bo wiesz jak weszłam dziś do kuchni to siedział tam Zayn...
-Och...wiesz nie znam waszej historii, ale chyba nie specjalnie dobrze się dogadujecie...
-Nie zawsze tak było, kiedyś byliśmy bardzo zgranym rodzeństwem, nie umieliśmy wytrzymać gdy byliśmy daleko od siebie, a potem...potem wszystko poszło nie tak jak powinno...- nie chciałam mówić o tym, nie umiałam, a po za tym za krótko się znaliśmy, mimo to, że coraz częściej myślałam o nim jak o przyjacielu.
-Zranił cię prawda? Nie musisz nic mówić, to widać...- powiedział szybko, czułam w jego głosie zrozumienie- Chciałabyś mu wybaczyć, ale nie potrafisz i się boisz, dlatego się tak męczysz?
Trafił w samo sedno, to było najgorsze i wykańczało mnie kawałek po kawałku. Ale niestety to nie on był tą osobą, która miała mi pomóc, musiałam jeszcze poczekać.
-Byłbyś dobrym psychologiem...lub wróżką- na koniec zaśmiałam się lekko, a on mi zawtórował.
-Wiem, że to tandetne, ale prędzej czy później wszystko wróci do normy i dostaniesz odpowiedzi na wszystkie pytania, musisz być tylko cierpliwa...- po chwili zastanowienia dokończył z uśmiechem- i mówi ci to wróżka- mrugnął do mnie.
-Dziękuje, umiesz poprawić człowiekowi humor- posłałam mu przy tym  uśmiech.
-Wiem- odpowiedział skromnie, po czym już poważnie powiedział- zawsze do usług.
-Dziękuje- naprawdę byłam mu wdzięczna, dużo dla mnie robił.
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, tematy się nie kończyły, było dużo śmiechu. W pewnym momencie przeszedł mnie dreszcz, nie uszło to uwadze mojego towarzysza.
-Zimno ci- po stwierdzeniu tego, podniósł się lekko, sięgnął po koc i nakrył nas.- Jesteś zmęczona, ile ty w ogóle spałaś co?- spytał podejrzliwie.
-Szczerze to nie mam pojęcia, spałabym dłużej, gdyby mnie słońce nie obudziło.
-Lepiej zdrzemnij się trochę, lepiej się poczujesz.
-Ale tobie będzie nie wygodnie- zaczęłam protestować, gdyż nadal siedzieliśmy w tej samej pozycji.
-Nic mi nie będzie, poradzę sobie, w razie czego przeniosę cię na łóżko...- miałam się wtrącić, ale nie dał mi dojść do głosu- i nie chce słyszeć żadnego ale!
-No już dobrze, dobrze- skapitulowałam i zsunęłam się trochę niżej na jego brzuch, żeby było mi wygodniej, on zaczął głaskać mnie uspokajająco po głowie i nucić jakąś piosenkę.
Chwilę potem już spałam. Nawet nie wiedziałam, że byłam aż tak zmęczona.

Chris
Zasnęła. Należała jej się chwila odpoczynku, nie wyglądała najlepiej. Szkoda, że nie umiałem jej pomóc. Męczyła się i nikt nie mógł nic poradzić.

Zastanawiałem się nad różnymi rzeczami, ale widocznie też byłem zmęczony bo po chwili zmorzył mnie sen. Obudziłem się dopiero gdy usłyszałem, dźwięk otwieranego zamka w drzwiach i śmiechy przybyłych.
Dopiero się rozbudzałem gdy oni weszli do salonu, w momencie w którym nas zauważyli ucichli. Dałem im znak żeby się nie odzywali, a sam przeniosłem Lexi na łóżko, żeby było jej wygodnie. Po tym machnąłem ręką żeby poszli za mną do kuchni i zacząłem robić herbatę.
-I jak było na spacerze?- zacząłem rozmowę i odwróciłem się do nich żeby sprawdzić ich reakcję. Gdy na nich spojrzałem wiedziałem ze nie odpuszczą dopóki nie dowiedzą się co tu się działo.
-Normalnie jak to na spacerze, dużo świeżego powietrza, dzikie zwierzęta i takie tam- szczególnie, że był to Londyn.
-Ha-ha bardzo śmieszne Jake, powalasz poczuciem humoru- odgryzłem się mu, ale zbytnio się tym nie przejął bo za chwilę zapytał:
-A jak tak u was? przewiduje, że ciekawiej...
-Daj spokój, Lexi nie jest dziś w najlepszym stanie, musiała odpocząć
-Tak nie była w najlepszej formie od rana, najpierw plecy, potem Zayn...- dopowiedziała Leah. Spojrzała na mnie i zapytała:
-Jak się trzyma? Uspokoiła się trochę?
-Najpierw było kiepsko, ale po wyrzuceniu z siebie tego trochę jej ulżyło...
-Opowiedziała ci wszystko?- zapytała Leah ze szczerym zdziwieniem i oczami jak pięciozłotówki.
-Nie...rozmawialiśmy dość ogólnie...powiedzmy, że nie musiała mi nic mówić abym zrozumiał jak wygląda sytuacja...
-Rozumiem...
-Wiesz, że to pomaga tylko na chwilę, prawda? Na dłuższą metę same rozmowy nie wystarczą...
-Dobrze o tym wiem, ale ja nie umiem jej pomóc...nie mogę tego od niej zabrać...
-Ja niestety też...
I w tym momencie do kuchni weszła Lex, przecierając oczy i budząc się powoli. Zalałem jej herbatę i podałem gdy usiadła do stołu
-Hej Lee, Jake jak spacer?- zapytała cicho z uśmiechem na ustach.
 -Fajnie, był niezły ubaw.- zwróciła się do niej Leah, mimo że na twarzy miała uśmiech w oczach czaiło się zmartwienie- może pójdziemy już do nas, musisz być zmęczona...
-Może trochę...ale tak lepiej chodźmy- poszliśmy z Jakeiem je odprowadzić, Lex przy drzwiach odwróciła się do mnie, wspięła na palce i powiedziała na ucho: Dziękuje...za wszystko.
Po tym wyszły i za chwilę usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi tuż obok nas.

Alexia
Po wejściu do mieszkania, udałam się do kuchni. Chciałam wziąć jakieś słodycze, coś ciepłego do picia i zakopać się w kołdrze z laptopem.

-Chciałam jutro pójść rozejrzeć się za pracą, nie panowałaś nic?- zapytałam się Lee. 

Stałam oparta o blat, a ona parzyła herbatę. Słysząc pytanie odwróciła się i pokręciła głową przecząco.
-Nie, spokojnie. Tylko w weekend przydałoby się zrobić jakąś imprezę, wiesz ochrzczenie mieszkania i takie tam...
-Jasne, spoko, będę pamiętać, może przy okazji zrobię wstępne zakupy na tą okazję...
-O! byłoby super, przynajmniej nie musiałybyśmy kupować potem wszystkiego na raz i jeszcze jak byś mogła kupić coś na kolację- spodobał jej się ten pomysł, ale rzeczywiście, potem z tymi siatami byśmy sobie nie poradziły.
-No dobra to ustalone, a teraz pójdę do siebie, chciałam trochę odpocząć.- mimo mojej drzemki nadal byłam zmęczona, te bóle pleców mnie wykończą.
-Tak, ja też już pójdę, zmęczyło mnie to chodzenie...- a no właśnie! muszę jeszcze się tylko jednej rzeczy dowiedzieć...
-A właśnie Lee, jak się dogadujesz z Jakeiem?- nie drwiłam, po prostu byłam ciekawa.
-Wiesz, całkiem nieźle, jest zabawny i strasznie opiekuńczy, dobrze się z nim rozmawia.- znaleźli wspólny język. To dobrze, potrzebny jej był ktoś taki. Będzie się mogła oderwać choć trochę, jakoś inaczej spędzić czas.
-To dobrze, cieszę się. Oby wszystko poszło po twojej myśli.- uśmiechnęłam się do niej i znikłam za drzwiami od mojego pokoju.

Posiedziałam trochę na internecie, znalazłam parę nowych piosenek, sprawdziłam pocztę i postanowiłam się położyć.

Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie bo o 8.00, ale byłam wyspana. Po prysznicu i ubraniu się poszłam zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie płatki i kakao. Ostatnio nie jadłam za wiele, to pewnie przez ten stres i przeprowadzkę. Po śniadaniu zebrałam swoje rzeczy, wsadziłam je do torebki, zarzuciłam coś na siebie i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Na dworze było całkiem przyjemnie, słońce lekko grzało i wiał delikatny wietrzyk. W czasie drogi cały czas przyglądałam się różnym plakatom i ulotkom, poszukując czegoś dla siebie. Chodziłam już dłuższy czas, gdy moją uwagę przykuła informacja o wolnym etacie barmana/barmanki. Postanowiłam spróbować bo jak na razie była to najlepsza oferta. Po wejściu do klubu, zobaczyłam nowoczesne i przyjazne wnętrze, czyli mamy już jeden plus. Skierowałam się do baru, gdyż zauważyłam tam kelnerkę, może ona mi powie coś więcej.
-Cześć, jestem Alexia i chciałam się zapytać o etat barmanki, możesz mi pomóc?- dziewczyna wyglądała bardzo przyjaźnie.
-Jasne, tak w ogóle to jestem Eva, a najlepiej wytłumaczy ci wszystko kierownik, zaprowadzę cię.
-Dzięki
-Nie ma sprawy, chodź za mną.
Eva poprowadziła mnie korytarzem na zaplecze i zatrzymała się przed brązowymi drzwiami. Zapukała i gdy usłyszała pozwolenie na wejście nacisnęła na klamkę.
-Hej szefie, przyprowadziła pewną dziewczynę, chce się dowiedzieć czegoś o wolnym etacie.             
-W takim razie zapraszam.
Weszłam do gabinetu, a Eva wróciła do swojej pracy. 

Rozmawiałam z kierownikiem dobrą godzinę. Gdy wyraziłam chęć pracy, popytał o parę rzeczy i powiedział, że mogę zacząć od poniedziałku. Zadowolona opuściłam jego gabinet i poszłam się pożegnać z Evą.
-Zdaje mi się, że teraz będziemy pracować razem- powiedziałam na początku- dziękuje za pomoc.
-Nie masz za co i gratuluję przyjęcia! W końcu będę miała jakąś koleżankę w pracy, a nie sami faceci.- wzniosła oczy ku niebu i pokręciła głową.
-Pracują tu sami faceci?- zdziwiłam się, nie spodziewałam się tego.
-Tak, ale nie martw się jest ich tylko dwóch, Jason- Dj i Eric- kelner który pomaga mi w weekendy, wtedy jest tu sporo ludzi, a no i twój zmiennik Matt, poznasz ich niedługo, od kiedy zaczynasz?
-Od poniedziałku, mam nadzieje, że powiesz mi co i jak?
-Jasne, zobaczysz będzie fajnie, a teraz wracam do pracy bo szef mnie zabije, pa!
-Jeszcze raz dzięki, do zobaczenia!
Byłam pewna, że się dogadamy i będzie nam się razem dobrze pracowało.

Po wyjściu z klubu, chciałam zajrzeć jeszcze do sklepu muzycznego, obejrzeć gitary. Będąc już pod sklepem wpadłam na kogoś wychodzącego z niego. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to jakaś dziewczyna. Przy zderzeniu upuściła jakieś dokumenty. Pomogła jej je pozbierać, przy tym zauważyłam nazwę uczelni.
-Przepraszam cię bardzo, nie widziałam cię- zaczęłam ja przepraszać gdy się podniosłyśmy.
-Nie, spokojnie nic się nie stało.
-Chodzisz na Akademie Sztuk Pięknych?- przy tym spojrzałam na jej dokumenty.
-Nie, dopiero się wybieram, od tego roku, a co?
-Nie nic bo ja tez tam idę- zaśmiałam się równo z nią.
-No to przynajmniej każda z nas zna już kogoś z roku, jestem Mika, a ty?
-Alexia- odpowiedziałam po czym zadałam pytanie- mieszkasz tu czy się sprowadziłaś?
-Sprowadziłam, a ty?
-Też, rodzice załatwili mi i mojej przyjaciółce mieszkanie, niedawno się przeniosłyśmy, a mówiąc o niej to muszę iść, miałam zrobić jeszcze zakupy do domu.
-Jasne, pewnie i tak niedługo się spotkamy, do początku roku już niedaleko.
-Co prawda to prawda, ale jeśli chcesz to wpadnij do nas w sobotę, będzie impreza, to nasz adres.- podałam jej zapisaną kartkę.
-Dzięki, a mogę kogoś przyprowadzić?
-Jasne, do zobaczenia.
-Hej i dzięki jeszcze raz.

Po tym skierowałam się do Tesco, zrobić wstępne zakupy na imprezę i te na kolację. Uwinęłam się dość szybko, oczywiście nie mogłam się oprzeć zrobieniu zapasów w postaci żelek, no ale cóż...Po tym poszłam średnim tempem do domu. Ale wiecie jak to jest, gdy za długo jest spokojnie to znaczy, że coś jest nie tak, dlatego po usłyszeniu swojego imienia i sprawdzeniu, że to Niall, tylko wypuściłam powoli powietrze z płuc aby się uspokoić. Gdy mnie dogonił, zaczął rozmowę:
-Hej jak tam? I daj te siaty wyglądają na ciężkie.- po czym zabrał ode mnie większość siatek, nie chciało mi się już z nim kłócić więc odpuściłam, tym razem.
-I znów ty, śledzisz mnie czy co?
-Nie, po prostu zrządzenie losu, całkiem miłe...
-Zależy jak dla kogo...
-Oj nie bądź taka noo...
-Jaka nooo?
-Nie możesz być milsza?
-Nie.- chyba skapitulował bo do końca drogi się nie odzywał. Dopiero pod naszym mieszkaniem się odezwał.
-No to jesteśmy, swoją drogą co ty tam masz, strasznie ciężkie...
-Yyyy...jedzenie, może?
-Ha-ha-ha aleś ty śmieszna- mimo tego zaśmiał się, ale już nie komentowałam.
-Dobra dzięki za pomoc, ale teraz możesz spadać.
-Jak zwykle jedyna w swoim rodzaju i czarująca Alexia Malik- powiedział śmiejąc się, ale jak na jeden dzień to miałam jego towarzystwa powyżej uszu wiec zrobiłam głupią minę, pożegnałam się i zniknęłam za drzwiami.

Leah musiała usłyszeć hałasy bo pojawiła się w progu. Na widok ilości zakupów zrobiła dziwną minę i zaczęła mówić:
-Było po mnie zadzwonić, pomogłabym ci, jak ty to uniosłaś?
-Spokojnie ktoś mi pomógł.
-Ale jak to? Kto?
-Niall...
-I ty go nie zagryzłaś?
-Nie chciało mi się już kłócić, jestem zmęczona tym wszystkim, rozumiesz mnie?
-Oj Lex, zobaczysz wszystko się ułoży, tylko daj temu czas- powiedziała ze zmartwieniem wyczuwalnym w głosie. Ja za to podniosłam część zakupów i zaniosłam je o kuchni, za chwile przyszła Lee.
-Wiesz? Poznałam jedną dziewczynę z naszej uczelni i zaprosiłam ja do nas na imprezę, w końcu poznamy kogoś z naszego roku, ma ze sobą kogoś wziąć.
-O! to super, będziemy kogoś znały, mam nadzieje, że się dogadamy.
-Ja też.
-A tak w ogóle to jak poszukiwania? Udane mam nadzieję
-A...chodziłam tu i tam, zajrzałam w pare miejsc i...mam pracę!
-Serio? to wspaniale! nie masz pojęcia jak się cieszę!- uścisnęła mnie i zapytała- a tak właściwie to kim ty będziesz?
-Barmankę w klubie!- żebyście wdzieli jej minę, o mało nie padłam tam.
-No to w takim razie na imprezy chodzimy do ciebie- również zaczęła się śmiać, po czym wróciłyśmy do zakupów.
Przez cały czas rozpakowywania zakupów myślałam o jej wcześniejszych słowach i o tym, żeby miała rację...

Z rozmyślań wybudził mnie dźwięk smsa. Zaciekawiona poszłam sprawdzić kto to. 

"Hej ;) jak się dziś czujesz? lepiej? Chris x" po przeczytaniu na twarz wstąpił mi uśmiech, był na prawdę dobrym przyjacielem. Odpisałam mu chwile później:

"Już OK :) dzięki, że pytasz. Tak w ogóle znalazłam pracę! x"

"Poważnie? jaką? x"

"Będę barmanką! x"

"To super, będziemy przychodzić  do ciebie ;) x"

"Chciałbyś XD, dobra muszę kończyć :( padam, pa x"

"Jasne rozumiem, dobranoc xx"
Po tym poszłam się wykąpać i spać, to był długi dzień.

 Niall
 Wow! nie wrzeszczała, to było coś. Ale nie wyglądała za dobrze, męczyła ją ta sytuacja...Może powinniśmy dać im odpocząć przez jakiś czas? Tyle, że Zaynowi tak bardzo zależy...
Po wejściu do domu, udałem się do kuchni, zauważyłem w niej wyżej wspomnianego, robił herbatę.
Gdy mnie zauważył, zapytał:
-Hejka, chcesz herbaty?
-Tak chętnie.
-Tak w ogóle gdzieś ty tyle był? Miałeś wyjść tylko do sklepu?
-Spotkałem twoją siostrę...
-Nie kończ, znów się darła?
-Właśnie nie! Pomogłem jej zanieść zakupy do domu.
-Nieźle, ciekawe co się stało...
-Wiesz ona wygląda na zmęczoną...bardzo zmęczoną...wydaje mi się, że nawet na ciebie by teraz nie nakrzyczała...- zdziwił się, nawet bardzo, ale po chwili jakby sobie coś przypomniał.
-Wczoraj jak u nich byłem, bardzo rozbolały ją plecy, musiała wziąć leki przeciwbólowe, po tym przez jakiś czas nie wyglądała najlepiej...
-Może to to, nie wiem...- potem rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas o tym co mogło się stać...martwiłem się, choć nie powinno mnie to obchodzić...

5 komentarzy:

  1. Dzięki, miło się czyta takie komentarze ;) a ja zaglądam i sprawdzam co u ciebie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuhu wreszcie Mika <3 Dziękuję za dedykację ;* Już nie mogę doczekać się imprezy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Są dwa i moja odpowiedź ;) Miały być 3 i dopiero po trzech będzie( nie robimy tego złośliwie, naprawdę :) )Mogę tylko przeprosić, ale cóż umowa to umowa...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ten rozdział! A na początku scena z Chrisem i Alexią była niesamowita. Myślałam, że się pocałują! Ale jak zwykle, pozytywnie mnie zaskoczyliście. :D Proszę, dodajcie nowy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra :) to co wstawiamy jutro, wytrzymacie? ;)

    OdpowiedzUsuń