16.Nie mam siły...
Tak jak było obiecane, po 3 komentarzach wrzucam rozdział ;) Pięknie dziękujemy za nie, jest nam bardzo miło :) Umowa taka jak wcześniej, co? 3kom.=nowy rozdział, będzie mi bardzo miło jeśli będzie ich więcej ;)Rozdział dedykowany Mice gdyż nie mogła się go już doczekać ;D Oby ci się spodobał ;)
A wszystkim życzę miłego czytania!
CATh
Alexia
Kurde co tak świeci po oczach? No rzesz cholera jasna!
Oczywiście musiałam spaść z łóżka! Niezdara... O Boże jest źle, jest bardzo
źle... Zaraz mi łeb rozerwie! Zachciało mi się pić, to teraz mam...Nigdy
więcej...chociaż...zawsze tak mówię. No to przynajmniej, stop na tydzień lub
dwa. Ała, ale se dupe obiłam. No dobra czas zwlec się z tej podłogi. Na trzy.
Raz, dwa trzy! O nie, o nie coś strzeliło, zaraz umrę, o jasny gwint, ale boli,
ludzie ratujcie! Potrzebuje żeby to ktoś nastawił i to już! Dobra powoli do
kuchni, nie za szybko bo będzie gorzej, kroczek za kroczkiem i...nareszcie! już
przynajmniej widzę kuchnie. Teraz niech tylko Lee z łaski swojej to
nastawi...Zaraz tam będę.
Szłam strasznie po woli, bolało jak cholera. Ale musiałam
tam jakoś dojść. No więc byłam już przy kuchni, gdy zauważyłam, że mamy gościa.
Taa...wyobraźcie sobie moją minę gdy skapłam się kto to...nom największego
sztywniaka bym rozśmieszyła. I w tym momencie stało się pare rzeczy...Zayn coś
powiedział, Leah poruszyła się nie spokojnie, ja przez szok się wyprostowałam,
co poskutkowało nieprzyjemnym trzaśnięciem w moich plecach i upadkiem z powodu
bólu...
Lądując na podłodze słyszałam krzyki Leah i Zayna, ale nic
nie rozumiałam bo ból był zbyt silny. Wystękałam tylko coś o lekach przeciwbólowych,
a Lee rzuciła się do szafki po apteczkę. Gdy po kilu minutach ból ustał,
podniosłam się z podłogi, wzięłam coś z lodówki do jedzenia i poszłam na
kanapę. Zayna i Leah wbiło w podłogę, chyba nie takiej reakcji na obecność tego
pierwszego się spodziewali. Ale wiecie co? Ja już po prostu siły nie miałam na
kolejna kłótnię, miałam już tego dość! Chciałam po prostu to przeczekać. Niech
powie co ma powiedzieć i spada.
Chyba zebrał się na odwagę bo zaczął mówić:
-Hej Lex, już lepiej? Szczerze mówiąc myślałem, że wyrzucisz
mnie z mieszkania...- spojrzałam tylko na niego pustym wzrokiem, nadal miałam
do niego żal i nie umiałam się go pozbyć, bałam się także mu zaufać...
-Chwilowo, a co do drugiego to...ja już nie mam siły na
kolejną kłótnie, a już w szczególności z tobą, mimo tego, że wiesz jak się
potem czuje ty nie odpuszczasz co? Nie
rozumiem cię? Wziąłeś sobie za cel wpakować mnie do psychiatryka? Próbujesz na
mnie wymusić coś czego nie potrafię ci dać Zayn- mówiłam spokojnie, choć głos
mi drżał od emocji i dało się wyczuć w nim żal, czułam, że za chwilę pójdą mi
łzy- nie umiem ci zaufać.
Po tym podniosłam się z kanapy i
poszłam się ubrać, choć nie to było najważniejszym celem...nie chciałam żeby
widział moje łzy.
Zayn
Nie krzyczała...ale szczerze mówiąc wolałbym żeby nawrzeszczała
na mnie, niż mówiła z takim spokojem i łzami czającymi się pod powiekami. To
bolało, oglądanie jej w takim stanie. Szczególnie, że to ja do tego
doprowadziłam.
-Zayn? Wszystko okej?- usłyszałem głos Leah.
-Co? ja...tak...
-Jasne, już to widzę.
-Słuchaj Lee, często jej się to zdarza?- zapytałem, ale
chyba nie zrozumiała bo zapytała
-Ale co?
-Te bóle...
-Aaa o to chodzi...czasami...nie ma jakiś określonych
odstępów w czasie...
-Jasne, dzięki. Wiesz co? pójdę już, tak będzie lepiej.
-Skoro tak uważasz.
Po tym skierowałem się do drzwi, a za mną Leah. Zdziwiłem
się gdy zauważyłem przy nich Lex, gdzie ona chciała iść w tym stanie? Nie
musiałem jednak o to pytać bo uprzedziła mnie Leah.
-Gdzie ty się wybierasz w tym stanie? Zgłupiałaś? dobrze
wiesz, że średnio idzie ci poruszanie się po tych bólach!
-Spokojnie Lee idę tylko do Chrisa, jeśli chcesz dołącz
potem, jak...a zresztą- machnęła ręką- wiesz o co chodzi- przy tym spojrzała na
mnie- i założę się, że Jake czeka- mrugnęła do Lee i wyszła.
-Kto to Chris i Jake?- nie mogłem się powstrzymać przed
zadaniem tego pytania.
Swoją drogą odczułem coś co nie było za przyjemnie...
-Nie twoja sprawa, będzie chciała żebyś wiedział to wyśle
ci kartkę z wyjaśnieniami- powiedziała sarkastycznie.
-Serio? Nie stać cię na nic lepszego?
-Spadaj Malik bo stracę cierpliwość- zaśmiała się.
-Już idę...i dzięki za wszystko,
jeszcze raz- uśmiechnąłem się do niej i wyszedłem z ich mieszkania.
Alexia
Wyszłam na korytarz i skręciłam na prawo. Po zapukaniu,
usłyszałam szuranie i po chwili drzwi się otworzyły.
-Cześć!- zobaczyłam uśmiechniętą twarz Chrisa- wchodź!
-Hejka, sorki za najście, ale musiałam się wyrwać z
mieszkania
-Nie ma sprawy, przychodź kiedy chcesz, mamy sporo miejsca
-Tak w ogóle to nie wiem czy Lee zaraz nie przyjdzie
-W takim razie Jake się ucieszy, może nawet ją gdzieś
porwie...- zaśmiał się i poruszył śmiesznie brwiami.
-Tylko przy niej tak nie rób bo nie przeżyjesz, uwierz pare
osób już próbowało i nie wyszło na tym najlepiej- zaśmiałam się.
Nasz śmiech musiał usłyszeć Jake bo jego głowa wychyliła się
z kuchni.
-O hej Lex, nie spodziewałem się ciebie, gdzie zgubiłaś Lee?
-Już się stęskniłeś? Muszę jej o tym napomknąć...- żebyście
widzieli jak się zaczerwienił, mógłby udawać buraka.
I właśnie w tym momencie weszła moja przyjaciółka, ta to ma
wyczucie czasu.
-Boże Jake chory jesteś czy co? Może masz gorączkę? Jesteś
strasznie czerwony na twarzy!- Leah zaczęła panikować , a mi tak chciało się
śmiać, że musiałam wesprzeć się na Chrisie żeby nie upaść.
-Spokojnie Lee nic mu nie jest- wykrztusiłam- on tylko...
-Nic! Nie ważne! Chodź Lee przejdziemy się- pociągnął ją za
rękę i wyszli, zamykając za sobą drzwi. Ja zostałam z Chrisem.
-Oni mnie rozwalają
-Tak wiem o czym mówisz- potwierdził i spojrzał na mnie.
Przez jakiś czas przyglądał mi się uważnie. Po czym stwierdził:
-Wyglądasz okropnie. Stało się coś, poza imprezą?- w jego
głosie było słychać zmartwienie. Gdy spojrzałam mu w oczy zyskałam pewność, że
się martwił.
-To długa historia...
-Mamy sporo czasu, oni tak szybko nie wrócą, dobrze o tym
wiesz. Chodź zrobię nam herbaty i porozmawiamy na spokojnie.
Zgodziłam się i poszłam za nim do kuchni, patrzyłam jak
przygotowuje napój i coś słodkiego. Po tym usiedliśmy na kanapie, ale on chyba
nie wiedział jak ma zacząć rozmowę, postanowiłam go wyręczyć.
-Nie patrz tak jak bym miała się za chwilę rozpaść na
kawałki- posłałam mu przy tym uśmiech, ale jemu nie było wesoło.
-Jak mam się tak nie patrzeć skoro tak wyglądasz? Mimo
krótkiej znajomości martwię się, czy to coś złego?
-Nie, tylko po prostu przyzwyczaiłam się do tego, że tylko
Lee i rodzice się o mnie martwią, muszę sobie przypomnieć jak to jest...
-Oj Lex...- westchnął i przysunął się do mnie, po czym
przytulił. Dawno nie czułam takiego ciepła, było mi tak dobrze, że wtuliłam się
w niego jeszcze bardziej, a głowę schowałam w zagłębieniu jego szyi.- Dobra to
teraz mów co się dzieje- odchylił mnie trochę i usadził w innej pozycji, teraz
siedziałam oparta plecami o jego tors, a on obejmował mnie w pasie, byliśmy
wygodnie rozłożeni na kanapie.
-Jak dziś wstałam to złapał mnie mocny ból pleców, nie
mogłam sobie poradzić, dopiero leki pomogły...- ucięłam w tym momencie i nie
byłam pewna czy mówić dalej.
-Coś mi się wydaje, że to nie wszystko- powiedział cicho i
ścisnął mi dłoń.
-Tak...bo wiesz jak weszłam dziś do kuchni to siedział tam
Zayn...
-Och...wiesz nie znam waszej historii, ale chyba nie
specjalnie dobrze się dogadujecie...
-Nie zawsze tak było, kiedyś byliśmy bardzo zgranym
rodzeństwem, nie umieliśmy wytrzymać gdy byliśmy daleko od siebie, a
potem...potem wszystko poszło nie tak jak powinno...- nie chciałam mówić o tym,
nie umiałam, a po za tym za krótko się znaliśmy, mimo to, że coraz częściej
myślałam o nim jak o przyjacielu.
-Zranił cię prawda? Nie musisz nic mówić, to widać...-
powiedział szybko, czułam w jego głosie zrozumienie- Chciałabyś mu wybaczyć,
ale nie potrafisz i się boisz, dlatego się tak męczysz?
Trafił w samo sedno, to było najgorsze i wykańczało mnie
kawałek po kawałku. Ale niestety to nie on był tą osobą, która miała mi pomóc,
musiałam jeszcze poczekać.
-Byłbyś dobrym psychologiem...lub wróżką- na koniec
zaśmiałam się lekko, a on mi zawtórował.
-Wiem, że to tandetne, ale prędzej czy później wszystko
wróci do normy i dostaniesz odpowiedzi na wszystkie pytania, musisz być tylko
cierpliwa...- po chwili zastanowienia dokończył z uśmiechem- i mówi ci to
wróżka- mrugnął do mnie.
-Dziękuje, umiesz poprawić człowiekowi humor- posłałam mu
przy tym uśmiech.
-Wiem- odpowiedział skromnie, po czym już poważnie
powiedział- zawsze do usług.
-Dziękuje- naprawdę byłam mu wdzięczna, dużo dla mnie robił.
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, tematy się nie kończyły,
było dużo śmiechu. W pewnym momencie przeszedł mnie dreszcz, nie uszło to
uwadze mojego towarzysza.
-Zimno ci- po stwierdzeniu tego, podniósł się lekko, sięgnął
po koc i nakrył nas.- Jesteś zmęczona, ile ty w ogóle spałaś co?- spytał
podejrzliwie.
-Szczerze to nie mam pojęcia, spałabym dłużej, gdyby mnie
słońce nie obudziło.
-Lepiej zdrzemnij się trochę, lepiej się poczujesz.
-Ale tobie będzie nie wygodnie- zaczęłam protestować, gdyż
nadal siedzieliśmy w tej samej pozycji.
-Nic mi nie będzie, poradzę sobie, w razie czego przeniosę
cię na łóżko...- miałam się wtrącić, ale nie dał mi dojść do głosu- i nie chce
słyszeć żadnego ale!
-No już dobrze, dobrze- skapitulowałam i zsunęłam się trochę
niżej na jego brzuch, żeby było mi wygodniej, on zaczął głaskać mnie
uspokajająco po głowie i nucić jakąś piosenkę.
Chwilę potem już spałam. Nawet
nie wiedziałam, że byłam aż tak zmęczona.
Chris
Zasnęła.
Należała jej się chwila odpoczynku, nie wyglądała najlepiej. Szkoda, że nie
umiałem jej pomóc. Męczyła się i nikt nie mógł nic poradzić.
Zastanawiałem się nad różnymi rzeczami, ale widocznie też
byłem zmęczony bo po chwili zmorzył mnie sen. Obudziłem się dopiero gdy
usłyszałem, dźwięk otwieranego zamka w drzwiach i śmiechy przybyłych.
Dopiero się rozbudzałem gdy oni weszli do salonu, w momencie
w którym nas zauważyli ucichli. Dałem im znak żeby się nie odzywali, a sam
przeniosłem Lexi na łóżko, żeby było jej wygodnie. Po tym machnąłem ręką żeby
poszli za mną do kuchni i zacząłem robić herbatę.
-I jak było na spacerze?- zacząłem rozmowę i odwróciłem się
do nich żeby sprawdzić ich reakcję. Gdy na nich spojrzałem wiedziałem ze nie
odpuszczą dopóki nie dowiedzą się co tu się działo.
-Normalnie jak to na spacerze, dużo świeżego powietrza,
dzikie zwierzęta i takie tam- szczególnie, że był to Londyn.
-Ha-ha bardzo śmieszne Jake, powalasz poczuciem humoru-
odgryzłem się mu, ale zbytnio się tym nie przejął bo za chwilę zapytał:
-A jak tak u was? przewiduje, że ciekawiej...
-Daj spokój, Lexi nie jest dziś w najlepszym stanie, musiała
odpocząć
-Tak nie była w najlepszej formie od rana, najpierw plecy,
potem Zayn...- dopowiedziała Leah. Spojrzała na mnie i zapytała:
-Jak się trzyma? Uspokoiła się trochę?
-Najpierw było kiepsko, ale po wyrzuceniu z siebie tego
trochę jej ulżyło...
-Opowiedziała ci wszystko?- zapytała Leah ze szczerym
zdziwieniem i oczami jak pięciozłotówki.
-Nie...rozmawialiśmy dość ogólnie...powiedzmy, że nie
musiała mi nic mówić abym zrozumiał jak wygląda sytuacja...
-Rozumiem...
-Wiesz, że to pomaga tylko na chwilę, prawda? Na dłuższą
metę same rozmowy nie wystarczą...
-Dobrze o tym wiem, ale ja nie umiem jej pomóc...nie mogę
tego od niej zabrać...
-Ja niestety też...
I w tym momencie do kuchni weszła Lex, przecierając oczy i
budząc się powoli. Zalałem jej herbatę i podałem gdy usiadła do stołu
-Hej Lee, Jake jak spacer?- zapytała cicho z uśmiechem na
ustach.
-Fajnie, był niezły
ubaw.- zwróciła się do niej Leah, mimo że na twarzy miała uśmiech w oczach
czaiło się zmartwienie- może pójdziemy już do nas, musisz być zmęczona...
-Może trochę...ale tak lepiej chodźmy- poszliśmy z Jakeiem
je odprowadzić, Lex przy drzwiach odwróciła się do mnie, wspięła na palce i
powiedziała na ucho: Dziękuje...za wszystko.
Po tym wyszły i za chwilę
usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi tuż obok nas.
Alexia
Po wejściu do mieszkania, udałam się do kuchni. Chciałam
wziąć jakieś słodycze, coś ciepłego do picia i zakopać się w kołdrze z
laptopem.
-Chciałam jutro pójść rozejrzeć się za pracą, nie panowałaś
nic?- zapytałam się Lee.
Stałam oparta o blat, a ona parzyła herbatę. Słysząc
pytanie odwróciła się i pokręciła głową przecząco.
-Nie, spokojnie. Tylko w weekend przydałoby się zrobić jakąś
imprezę, wiesz ochrzczenie mieszkania i takie tam...
-Jasne, spoko, będę pamiętać, może przy okazji zrobię
wstępne zakupy na tą okazję...
-O! byłoby super, przynajmniej nie musiałybyśmy kupować
potem wszystkiego na raz i jeszcze jak byś mogła kupić coś na kolację- spodobał
jej się ten pomysł, ale rzeczywiście, potem z tymi siatami byśmy sobie nie
poradziły.
-No dobra to ustalone, a teraz pójdę do siebie, chciałam
trochę odpocząć.- mimo mojej drzemki nadal byłam zmęczona, te bóle pleców mnie
wykończą.
-Tak, ja też już pójdę, zmęczyło mnie to chodzenie...- a no
właśnie! muszę jeszcze się tylko jednej rzeczy dowiedzieć...
-A właśnie Lee, jak się dogadujesz z Jakeiem?- nie drwiłam,
po prostu byłam ciekawa.
-Wiesz, całkiem nieźle, jest zabawny i strasznie opiekuńczy,
dobrze się z nim rozmawia.- znaleźli wspólny język. To dobrze, potrzebny jej
był ktoś taki. Będzie się mogła oderwać choć trochę, jakoś inaczej spędzić
czas.
-To dobrze, cieszę się. Oby wszystko poszło po twojej
myśli.- uśmiechnęłam się do niej i znikłam za drzwiami od mojego pokoju.
Posiedziałam trochę na internecie, znalazłam parę nowych
piosenek, sprawdziłam pocztę i postanowiłam się położyć.
Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie bo o 8.00, ale
byłam wyspana. Po prysznicu i ubraniu się poszłam zjeść śniadanie. Zrobiłam
sobie płatki i kakao. Ostatnio nie jadłam za wiele, to pewnie przez ten stres i
przeprowadzkę. Po śniadaniu zebrałam swoje rzeczy, wsadziłam je do torebki,
zarzuciłam coś na siebie i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Na dworze było
całkiem przyjemnie, słońce lekko grzało i wiał delikatny wietrzyk. W czasie
drogi cały czas przyglądałam się różnym plakatom i ulotkom, poszukując czegoś
dla siebie. Chodziłam już dłuższy czas, gdy moją uwagę przykuła informacja o
wolnym etacie barmana/barmanki. Postanowiłam spróbować bo jak na razie była to
najlepsza oferta. Po wejściu do klubu, zobaczyłam nowoczesne i przyjazne
wnętrze, czyli mamy już jeden plus. Skierowałam się do baru, gdyż zauważyłam
tam kelnerkę, może ona mi powie coś więcej.
-Cześć, jestem Alexia i chciałam się zapytać o etat
barmanki, możesz mi pomóc?- dziewczyna wyglądała bardzo przyjaźnie.
-Jasne, tak w ogóle to jestem Eva, a najlepiej wytłumaczy ci
wszystko kierownik, zaprowadzę cię.
-Dzięki
-Nie ma sprawy, chodź za mną.
Eva poprowadziła mnie korytarzem na zaplecze i zatrzymała
się przed brązowymi drzwiami. Zapukała i gdy usłyszała pozwolenie na wejście
nacisnęła na klamkę.
-Hej szefie, przyprowadziła
pewną dziewczynę, chce się dowiedzieć czegoś o wolnym etacie.
-W takim razie zapraszam.
Weszłam do gabinetu, a Eva
wróciła do swojej pracy.
Rozmawiałam z kierownikiem dobrą godzinę. Gdy
wyraziłam chęć pracy, popytał o parę rzeczy i powiedział, że mogę zacząć od
poniedziałku. Zadowolona opuściłam jego gabinet i poszłam się pożegnać z Evą.
-Zdaje mi się, że teraz
będziemy pracować razem- powiedziałam na początku- dziękuje za pomoc.
-Nie masz za co i gratuluję
przyjęcia! W końcu będę miała jakąś koleżankę w pracy, a nie sami faceci.-
wzniosła oczy ku niebu i pokręciła głową.
-Pracują tu sami faceci?-
zdziwiłam się, nie spodziewałam się tego.
-Tak, ale nie martw się jest
ich tylko dwóch, Jason- Dj i Eric- kelner który pomaga mi w weekendy, wtedy
jest tu sporo ludzi, a no i twój zmiennik Matt, poznasz ich niedługo, od kiedy
zaczynasz?
-Od poniedziałku, mam
nadzieje, że powiesz mi co i jak?
-Jasne, zobaczysz będzie
fajnie, a teraz wracam do pracy bo szef mnie zabije, pa!
-Jeszcze raz dzięki, do
zobaczenia!
Byłam pewna, że się dogadamy
i będzie nam się razem dobrze pracowało.
Po wyjściu z klubu, chciałam
zajrzeć jeszcze do sklepu muzycznego, obejrzeć gitary. Będąc już pod sklepem
wpadłam na kogoś wychodzącego z niego. Dopiero po chwili zorientowałam się, że
to jakaś dziewczyna. Przy zderzeniu upuściła jakieś dokumenty. Pomogła jej je
pozbierać, przy tym zauważyłam nazwę uczelni.
-Przepraszam cię bardzo, nie
widziałam cię- zaczęłam ja przepraszać gdy się podniosłyśmy.
-Nie, spokojnie nic się nie
stało.
-Chodzisz na Akademie Sztuk
Pięknych?- przy tym spojrzałam na jej dokumenty.
-Nie, dopiero się wybieram,
od tego roku, a co?
-Nie nic bo ja tez tam idę-
zaśmiałam się równo z nią.
-No to przynajmniej każda z
nas zna już kogoś z roku, jestem Mika, a ty?
-Alexia- odpowiedziałam po
czym zadałam pytanie- mieszkasz tu czy się sprowadziłaś?
-Sprowadziłam, a ty?
-Też, rodzice załatwili mi i
mojej przyjaciółce mieszkanie, niedawno się przeniosłyśmy, a mówiąc o niej to
muszę iść, miałam zrobić jeszcze zakupy do domu.
-Jasne, pewnie i tak niedługo
się spotkamy, do początku roku już niedaleko.
-Co prawda to prawda, ale
jeśli chcesz to wpadnij do nas w sobotę, będzie impreza, to nasz adres.- podałam jej zapisaną kartkę.
-Dzięki, a mogę kogoś
przyprowadzić?
-Jasne, do zobaczenia.
-Hej i dzięki jeszcze raz.
Po tym skierowałam się do
Tesco, zrobić wstępne zakupy na imprezę i te na kolację. Uwinęłam się dość
szybko, oczywiście nie mogłam się oprzeć zrobieniu zapasów w postaci żelek, no
ale cóż...Po tym poszłam średnim tempem do domu. Ale wiecie jak to jest, gdy za
długo jest spokojnie to znaczy, że coś jest nie tak, dlatego po usłyszeniu
swojego imienia i sprawdzeniu, że to Niall, tylko wypuściłam powoli powietrze z
płuc aby się uspokoić. Gdy mnie dogonił, zaczął rozmowę:
-Hej jak tam? I daj te siaty
wyglądają na ciężkie.- po czym zabrał ode mnie większość siatek, nie chciało mi
się już z nim kłócić więc odpuściłam, tym razem.
-I znów ty, śledzisz mnie czy
co?
-Nie, po prostu zrządzenie
losu, całkiem miłe...
-Zależy jak dla kogo...
-Oj nie bądź taka noo...
-Jaka nooo?
-Nie możesz być milsza?
-Nie.- chyba skapitulował bo
do końca drogi się nie odzywał. Dopiero pod naszym mieszkaniem się odezwał.
-No to jesteśmy, swoją drogą
co ty tam masz, strasznie ciężkie...
-Yyyy...jedzenie, może?
-Ha-ha-ha aleś ty śmieszna-
mimo tego zaśmiał się, ale już nie komentowałam.
-Dobra dzięki za pomoc, ale
teraz możesz spadać.
-Jak zwykle jedyna w swoim
rodzaju i czarująca Alexia Malik- powiedział śmiejąc się, ale jak na jeden
dzień to miałam jego towarzystwa powyżej uszu wiec zrobiłam głupią minę,
pożegnałam się i zniknęłam za drzwiami.
Leah musiała usłyszeć hałasy
bo pojawiła się w progu. Na widok ilości zakupów zrobiła dziwną minę i zaczęła
mówić:
-Było po mnie zadzwonić,
pomogłabym ci, jak ty to uniosłaś?
-Spokojnie ktoś mi pomógł.
-Ale jak to? Kto?
-Niall...
-I ty go nie zagryzłaś?
-Nie chciało mi się już
kłócić, jestem zmęczona tym wszystkim, rozumiesz mnie?
-Oj Lex, zobaczysz wszystko
się ułoży, tylko daj temu czas- powiedziała ze zmartwieniem wyczuwalnym w
głosie. Ja za to podniosłam część zakupów i zaniosłam je o kuchni, za chwile
przyszła Lee.
-Wiesz? Poznałam jedną
dziewczynę z naszej uczelni i zaprosiłam ja do nas na imprezę, w końcu poznamy
kogoś z naszego roku, ma ze sobą kogoś wziąć.
-O! to super, będziemy kogoś
znały, mam nadzieje, że się dogadamy.
-Ja też.
-A tak w ogóle to jak
poszukiwania? Udane mam nadzieję
-A...chodziłam tu i tam,
zajrzałam w pare miejsc i...mam pracę!
-Serio? to wspaniale! nie
masz pojęcia jak się cieszę!- uścisnęła mnie i zapytała- a tak właściwie to kim
ty będziesz?
-Barmankę w klubie!- żebyście
wdzieli jej minę, o mało nie padłam tam.
-No to w takim razie na
imprezy chodzimy do ciebie- również zaczęła się śmiać, po czym wróciłyśmy do
zakupów.
Przez cały czas
rozpakowywania zakupów myślałam o jej wcześniejszych słowach i o tym, żeby
miała rację...
Z rozmyślań wybudził mnie
dźwięk smsa. Zaciekawiona poszłam sprawdzić kto to.
"Hej ;) jak się dziś
czujesz? lepiej? Chris x" po przeczytaniu na twarz wstąpił mi uśmiech, był
na prawdę dobrym przyjacielem. Odpisałam mu chwile później:
"Już
OK :) dzięki, że pytasz. Tak w ogóle znalazłam pracę! x"
"Poważnie?
jaką? x"
"Będę
barmanką! x"
"To
super, będziemy przychodzić do ciebie ;)
x"
"Chciałbyś
XD, dobra muszę kończyć :( padam, pa x"
"Jasne
rozumiem, dobranoc xx"
Po tym
poszłam się wykąpać i spać, to był długi dzień.
Niall
Wow! nie wrzeszczała, to było
coś. Ale nie wyglądała za dobrze, męczyła ją ta sytuacja...Może powinniśmy dać
im odpocząć przez jakiś czas? Tyle, że Zaynowi tak bardzo zależy...
Po wejściu do domu, udałem
się do kuchni, zauważyłem w niej wyżej wspomnianego, robił herbatę.
Gdy mnie zauważył, zapytał:
-Hejka, chcesz herbaty?
-Tak chętnie.
-Tak w ogóle gdzieś ty tyle
był? Miałeś wyjść tylko do sklepu?
-Spotkałem twoją siostrę...
-Nie kończ, znów się darła?
-Właśnie nie! Pomogłem jej
zanieść zakupy do domu.
-Nieźle, ciekawe co się
stało...
-Wiesz ona wygląda na
zmęczoną...bardzo zmęczoną...wydaje mi się, że nawet na ciebie by teraz nie
nakrzyczała...- zdziwił się, nawet bardzo, ale po chwili jakby sobie coś
przypomniał.
-Wczoraj jak u nich byłem,
bardzo rozbolały ją plecy, musiała wziąć leki przeciwbólowe, po tym przez jakiś
czas nie wyglądała najlepiej...
-Może to to, nie wiem...-
potem rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas o tym co mogło się stać...martwiłem się,
choć nie powinno mnie to obchodzić...
Dzięki, miło się czyta takie komentarze ;) a ja zaglądam i sprawdzam co u ciebie ;D
OdpowiedzUsuńUhuhu wreszcie Mika <3 Dziękuję za dedykację ;* Już nie mogę doczekać się imprezy :D
OdpowiedzUsuńSą dwa i moja odpowiedź ;) Miały być 3 i dopiero po trzech będzie( nie robimy tego złośliwie, naprawdę :) )Mogę tylko przeprosić, ale cóż umowa to umowa...
OdpowiedzUsuńŚwietny ten rozdział! A na początku scena z Chrisem i Alexią była niesamowita. Myślałam, że się pocałują! Ale jak zwykle, pozytywnie mnie zaskoczyliście. :D Proszę, dodajcie nowy!
OdpowiedzUsuńDobra :) to co wstawiamy jutro, wytrzymacie? ;)
OdpowiedzUsuń