niedziela, stycznia 27

12.Idą goście                                            

Hej! dziś napiszę u góry to może więcej osób przeczyta ;) Mam taką małą prośbę, aby każdy kto czyta zostawił komentarz, jak dla mnie może to być kropka, przecinek czy co wolicie :) Po prostu zastanawiam się ile osób czyta, więc jeśli możecie to napiszcie ;) A teraz zapraszam na rozdział, miłego czytania!
                                                                                                                          CATh 



Alexia
No więc usłyszałyśmy pukanie. Trzeba było się podnieść, ale żadna się do tego jakoś nie paliła.
-Weź idź otwórz, nooo!- powiedziałam do Leah, zagrzebując się pod kocem.
-Nie ma mowy, a co jak to kosmici?- odpowiedziała, chowając się za kanapą.
-Ty chyba nie mówisz poważnie, co? Powiedz, że nie...
-Jak najpoważniej, nie mam zamiaru im otwierać, zjedzą nam mózgi!
-Jeny w co ja się wpakowałam, w psychiczną współlokatorkę...- mówiłam idąc do drzwi.
-Teraz psychiczna, ale zobaczymy co będzie jak zjedzą ci mózg...- jeszcze coś mówiła, ale przestałam jej słuchać.
Chciałam po prostu otworzyć te drzwi, zobaczyć kto nam przeszkodził i wrócić na kanapę. Ja z nią kiedyś nie wytrzymam, jeżeli będzie mi kazać otwierać drzwi za każdym razem to się wyprowadzę! Co powie następnym razem, że za drzwiami może być wiewiórka i obrzuci ją orzechami? Albo, że to Zombi i będzie kazał jej zjeść szpinak? Ona mnie wykończy, to pewne.
No dobra to chwila prawdy: kosmici czy ludzie? kto to będzie? no nie mam pojęcia...(mam nadzieje, że czujecie ten sarkazm...). No więc chwytam za klamkę, naciskam, otwieram i...co się okazuje? że to jednak ludzie! Co za niespodzianka...Czuje się zawiedziona. Wypada powiadomić Leah żeby przestała się chować. 

No więc stojąc przy otwartych drzwiach z grupką ludzi wgapiającą się we mnie, odwróciłam się przez ramię i wrzasnęłam na całe mieszkanie:
-Leah możesz wyjść już spod tej kanapy to nie kosmici!- po czym ze stoickim spokojem odwróciłam się do nich i powiedziałam- Przepraszam za koleżankę ona zwykle się tak nie zachowuje, to chyba przez zmianę miejsca. Musi odreagować...
-Nie ma mowy nie wyjdę-przerwał nam przytłumiony głos Leah.
-Rób jak chcesz!- odkrzyknęłam, po czym wznowiłam rozmowę- Więc w czym mogę pomóc? - zakończyłam pytaniem.
Oni stali jak słupy soli, chyba nie wiedząc jak zareagować. Cóż muszą się przyzwyczaić, my nie jesteśmy normalne...O chwila! Chyba jeden się opamiętał! Był blondynem, dość wysokim, tyle rzuciło mi się w oczy. Po chwili przybrał śliczny uśmiech i zaczął mówić.
-To my chcieliśmy pomóc...- zaczął lecz mu przerwałam.
-Nie specjalnie rozumiem o co chodzi...
-Może najpierw się przedstawię, jestem Chris, a ty?
-Lexi, a tamta walnięta to Lee.
-Super, a my to wasi nowi sąsiedzi. Od prawej, po kolei: Jake, Tony, Alice, Lily i Olivia.- pokazał po kolei, a każda z osób uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Wow sporo was, trochę jak wesoły autobus- powiedziałam ze śmiechem i podałam każdemu dłoń.- Miło was poznać, miałyśmy nadzieję, że mieszka tu ktoś w naszym wieku.
-Nam też miło poznać, chcieliśmy spytać czy nic nie potrzebujecie?
-Nie raczej wszystko mamy, wiecie rodzice przed wyjazdem nieźle nas wyposażyli- mrugnęłam do nich, na co się zaśmiali.- A tak w ogóle to skąd wiedzieliście, że się wprowadziłyśmy?- to mnie ciekawiło.
-Słyszeliśmy was dziś, trochę hałasu narobiłyście. Głosiki macie niezłe, nie powiem.- powiedział wesoło.
-A dziękujemy- zwróciłam się równie przyjaźnie.-Dajcie mi chwilkę, a najlepiej to zatkajcie uszy.-powiedziałam i nie czekając na ich reakcję krzyknęłam- Lee! Masz tu przyjść w tej chwili! Ale to już, drugi raz nie powtórzę!- gdy usłyszałam satysfakcjonujące szuranie wróciłam do rozmowy- Więc mieszkacie na tym samym piętrze co my tak?
-Tak. Dziewczyny na przeciwko was, a my po waszej prawej. Mamy blisko do siebie.- w czasie jego wypowiedzi Leah zaszczyciła nas swoją obecnością.
-No na reszcie przyszłaś! To są nasi sąsiedzi: Chris, Jake, Tony, Alice,Lily i Olivia.- powiedziałam jej.
-O hej, przepraszam, że dopiero teraz.- powiedziała.
-Nie nie ma sprawy, Lexi mówiła, że musisz odreagować czy coś?
-Alexia coś ty znowu nagadała!- wrzasnęła.
-A jak miałam opisać twoje zachowanie co?- droczyłam się.
-Nie wytrzymam z tobą, ratunku!
-Jak coś to nasze mieszkanie jest obok możesz śmiało wpadać- powiedział Jake z błyskiem w oku. Czy mi się wydaje czy Lee wpadła mu w oko? Był ładnym brunetem, dość wysokim i ciekawymi oczami.
-Dzięki, ale uważaj co mówisz bo przy niej to mogę za często korzystać z tej propozycji- pokazała na mnie i się za śmiała.
-Spokojnie, miejsca u nas dużo- też się zaśmiał.
Podczas gdy oni romansowali ja gadałam z resztą. W pewnym momencie Jake powiedział coś Chrisowi i pokiwali głowami. Gdy już coś ustalili zwrócili się do nas.
-Co byście powiedziały na wspólny wypad jutro? Poznalibyśmy się lepiej. Co wy na to?
-Jesteśmy za!- powiedziałyśmy w jednym momencie.
-To super zajrzymy po was jutro i oprowadzimy po mieście.- zaproponowali.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę i pożegnaliśmy się. My wróciłyśmy na kanapę i zaczęłyśmy rozmawiać.
-Czy mi się zdaje czy Jake na ciebie leci?- zapytałam się Lee.
-Daj ty mi święty spokój!- zaczerwieniła się, widziałam to.
-Oj już dobra, nic nie mówię.- powiedziałam, Zrobiłam pauzę i po chwili wznowiłam- Mili są, co nie?
-Tak. Dobrze, że jest tu ktoś w naszym wieku.
-Zgadzam się, będzie przy najmniej co robić.
Rozmowę przerwał nam dzwonek. Może to znów oni. Przypomnieli sobie coś czy co? Wstała i skierowałam się do drzwi, mówiąc:
-Może czegoś zapomnieli, pójdę i sprawdzę...
-Zaraz do ciebie dojdę, tylko wyłączę telewizor- powiedziała.
No i znów stałam z rękom na klamce i otwierałam drzwi. Tyle, że tym razem Leah nie chowała się pod kanapą. Gdy otworzyła miałam ochotę się zaśmiać...tyle, że histerycznie. Moja mina wyrażała wszystko i nie musiałam się odwracać żeby być pewną, że Lee ma taką samą. A przez chwile było tak fajnie, poznałyśmy owych znajomych i jutro miałyśmy iść zwiedzać...Nie może być za długo dobrze.
Czemu byłam zirytowana? Bo za drzwiami stało One Direction, w pełnym składzie.
Zauważyłam, że Liam wpatrywał się w Leah oczami wielkimi jak pięciozłotówki. To chyba przez ich wcześniejsze spotkanie.
-To ty?- wykrzyknął Liam.
No to się teraz zacznie. Lee nie lubi takiego tonu. Będzie ciekawie.
-Ja! a co przeszkadza ci to?- zaatakowała.
-Nie ja tylko...- próbował wytłumaczyć, ale moja przyjaciółka mu przerwała.
-Co tylko? W ogóle o co ci chodzi ty mnie nawet nie znasz!
-To ty na mnie naskoczyłaś w sklepie!- zaczął się denerwować.
-To moja wina, że źle mi się kojarzysz?- zapytała z drwiną.
Cała nasza piątka przyglądała się temu i każdy miał coraz to ciekawszy wyraz twarzy. Zayn wyglądał na zdziwionego, że Liam umie się kłócić, Niall był zamyślony i nie zwracał uwagi na to co  się teraz dzieje, Lou i Harry nie byli pewni czy mają zareagować czy jednak dać spokój, za to ja miałam mały uśmiech na twarzy i patrzyłam z zaciekawieniem. Tylko trzeba było niestety im przerwać, więc wtrąciłam:
-Czego tu chcecie?- warknęłam.
-Lexi powiedz, że ich tu nie ma, że to zły sen czy co tam wolisz, proszę...- błagała Leah.
-Chciałabym...- nie dane mi było skończyć, przerwał mi Zayn.
-Co za miłe przywitanie, nie ma co...- tym razem ja mu przerwałam.
-Och zamknij się Zayn, zachowujesz się jakbyś oczekiwał czegoś miłego.
-Miałem nadzieje na coś miłego.
-No to żeś się przeliczył.
Chłopaki słuchali naszej wymiany zdań, chyba jeszcze nie słyszeli nas w akcji bo byli zdziwieni. Za to Lee tylko patrzyła z politowaniem na Zayna. 
Ciekawe ile tym razem będziemy się kłócić, chyba włącze stoper...
-Tak w ogóle skąd wiedzieliście gdzie mieszkamy?- zapytałam.
-To nie było trudne do ustalenia, wiedzieliśmy, że nie daleko. Wystarczyło popytać.- był tak zadowolony z siebie, że miałam ochotę mu przywalić.
-Nie ciesz się tak, nie ma z czego.
-Ależ jest, wiem gdzie mam przychodzić.
-Nie nie ma bo cie nie będę wpuszczać.
-To będę tak długo hałasował dopóki mnie nie wpuścisz- był taki pewny swego.
-Sorki nie zadziała, drzwi dzwiękoszczelne- starłam mu tym ten jego uśmieszek- A teraz żegnam.
-Lexi daj mi szansę- powiedział już skruszony- Wiem! Wybierzmy się jutro gdzieś! Całą siódemką!- wykrzyknął.
-Nie mam mowy już nas ktoś zaprosił, a nawet gdyby nie to i tak nigdzie bym nie poszła.
-A niby z kim idziesz- już próbował się czegoś dowiedzieć i wyglądało na to, że nie podoba mu się to.
-Niech cie to nie obchodzi!
-Jesteś moją siostrą! Chce wiedzieć! Mam prawo!- krzyczał.
-Już dawno to prawo straciłeś- powiedziałam cicho i trzasnęłam im drzwiami przed nosem.
Poszłam do salonu, a Lee za mną. Usiadłyśmy i przez chwilę panowała cisza.
-Nie przejmuj się nim, proszę- odezwała się Leah.
-Nie mam zamiaru, chce jutro spędzić miły dzień.
-I to ja rozumiem. To może jakaś komedia na poprawę humoru co?
-Świetny pomysł, włączaj!
Resztę wieczoru spędziłyśmy na śmianiu się do tego stopnia, że obie brzuch tak bolał, że nie mogłyśmy się ruszyć. Nie wiem czy potem przypadkiem nie zasnęłyśmy na kanapie.

Zayn
-Chyba nie rozegrałeś tego najlepiej stary- powiedział Lou.
-Nie musisz mi tego mówić- warknąłem.
-Hej wyluzuj, ja chce dobrze.
-Tak wiem tylko...- westchnąłem- Ja przy niej tracę nad sobą kontrolę...
-Będzie dobrze, już my się o to postaramy. Nie zostawimy cię z tym- zapewnił.
-Dzięki, nie mógłbym wymarzyć sobie lepszych przyjaciół.
-No ba!- zaśmiał się.
Po czym wszyscy się na mnie rzucili, by uścisnąć. Oni są niezastąpieni. Nie poradziłbym sobie bez nich. Dobrze, że ich spotkałem.
Po powrocie do domu każdy zaszył się w swoim pokoju. Ja usiadłem na oknie w swoim pokoju i patrzyłem w gwiazdy. To mnie zawsze relaksowało. Kojarzyło mi się to z Lex. Pamiętam jak tata zabrał nas na biwak. Mieliśmy wszyscy osobne namioty. Lexi miała wtedy może z pięć lat. Było wspaniale całe dnie na świeżym powietrzu, wieczory przy ognisku i ten widok gdy spojrzałeś w niebo...niesamowite. Nie pamiętam którego dnia, ale to było chyba niedługo po przyjeździe, rozpętała się burza. Wiedziałem, że Lexi nie cierpi burz, więc nie zdziwiło mnie gdy w środku nocy ktoś rozsunął mój namiot i się do niego wpakował, pytając czy może ze mną spać. Oczywiście była to Lex. Przyczołgała się do mnie i przytuliła. Gdy ją uspokoiłem, zasnęła. Chciałbym żeby te czasy wróciły...

Niall
Dziś nie poszło nam najlepiej, ale nie oznacza to, że tak łatwo odpuszczę. Co to, to nie. Zastanawia mnie tylko jedno: Czemu czułem się tak dziwnie gdy na mnie patrzyła? Nie umiem opisać tego uczucia...E tam pewnie wyolbrzymiam, muszę z tym skończyć.
Naszła mnie ogromna ochota na napisanie piosenki...i grę na gitarze. Muszę to wszystko jakoś z siebie wyrzucić, a to jest najlepszy sposób.
Gdy grałem przypomniałem sobie o tym jak Lexi mówiła, że są z kimś na jutro umówione...o kurcze i znów to dziwne uczucie, tylko to jest mniej przyjemne. Co to ma być? Ja mam chyba paranoję. Ale swoją drogą ciekawe z kim idą...

Liam
Ciężki dzień, nie powiem. Jeszcze ten mój wybuch. Nie powinienem krzyczeć, ale ona bez powodu na mnie nawrzeszczała! To nie jest fair
 Nie chce mi się o tym myśleć. Lepiej pójdę wyciągnąć chłopaków z pokoi. Powinniśmy to odreagować na kanapie przed telewizorem, oglądając coś głupiego.
No to misje czas zacząć! Najpierw Niall.
Wszedłem do niego do pokoju. Siedział na łóżku z gitarą i brzdąkał. Gdy mnie zauważył odłożył ją i spojrzał z wyczekiwaniem.
-Pomyślałem, że moglibyśmy sobie zrobić noc filmową, co ty na to?- zapytałem.
-Wiesz to całkiem dobry pomysł, tylko błagam obejrzyjmy komedię!- popatrzył na mnie oczami szczeniaka, a ja się zaśmiałem.
-Jasne, też myślałem o komedii- gdy to powiedziałem w podskokach ruszył do drzwi, ale musiałem go zatrzymać.
-Hej nie tak prędko! Masz iść zawołać Zayna! Ja idę po Lou i Harr'ego- dokończyłem.
-Dobra , pójdę.- i wyszedł.
Z  Lou i Harrym poszło lekko, od razu się zgodzili. Mam nadzieję, że trochę odpoczniemy.

Niall
Ten pomysł z nocą filmową jest świetny, szczególnie po dzisiejszym dniu. Muszę tylko zahaczyć o pokój Zayna i go zabrać.
Wchodząc do niego, nigdzie go nie zauważyłem, więc zawołałem:
-Hej stary jesteś gdzieś tutaj?- ale odpowiedziała mi tylko cisza. W takim razie może być tylko jeszcze w jednym miejscu, a mianowicie na dachu. Właził tam przez okno, zawsze gdy musiał pomyśleć. Trzeba się tam wdrapać, w takim razie.
Gdy już tam byłem, w końcu zauważyłem Zayna.
-Hej, co tam?- usiadłem obok niego.
-A nic tak sobie myślę- odpowiedział, wpatrując się gdzieś w przestrzeń.
-To, to ja wiem, ale o kim myślisz?
-Czemu od razu uważasz, że o kimś?
-Intuicja i nawet mi powiedziała o kim. A powiem ci tyle, że my nie odpuścimy, pomożemy ci i zobaczysz, że się uda. Pamiętaj, że zawsze masz nas- zakończyłem. On spojrzał tylko na mnie z wdzięcznością i powiedział:
-Dzięki Niall jesteście nie zastąpieni, bez was nie dałbym rady.
-Zawsze będziemy obok. A tak w ogóle to ja przyszłem tu żeby cię zaciągnąć na noc filmową.- powiedziałem z uśmiechem.
-Ale będą komedie?- zapytał podejrzliwie.
-Hahaha o to samo zapytałem i tak będą.
-To idziemy!- i zerwał się ze swojego miejsca. Ja ruszyłem tuż za nim.

Alexia
Jasna cholera! przewracam się już od godziny i nie mogę spać! Mam dość, idę się przejść.
Wyszłam na korytarz i przechadzałam się po nim. 
Tu podobno jest gdzieś jakieś wejście na dach...O! to chyba to! Trzeba tylko podnieść i...jest! Mam nadzieje, że nikogo nie obudziłam...
Gdy znalazłam się na dachu, zaniemówiłam. Ten widok był przepiękny. Pozwoliłam sobie usiąść i popatrzeć chwilkę. To chyba będzie od tej pory moje ulubione miejsce...
Moje rozmyślania przerwał czyjś głos.
-Pięknie tu prawda?- usłyszałam i podskoczyła ze strachu.- Spokojnie to tylko ja...
Dopiero po chwili zdołałam ujrzeć twarz przybysza. A był to Chris.
-Przestraszyłeś mnie- powiedziałam a po chwili przerwy dodałam- tak, przepięknie...
-Przepraszam nie chciałem.- po tym usiadł koło mnie i zawiesił wzrok na czymś w oddali.- Stało się coś, że siedzisz tu sama, o tej porze?
-Ja...nie mogłam spać- wykrztusiłam.- a potem nie miałam co robić i znalazłam to miejsce.
-Dobre do rozmyślań...lubię tu przychodzić.
-A dziś? Co cię tu sprowadziło?
-Też bezsenność...i martwiłem się...
-O co?- byłam ciekawa.
-Raczej o kogo...o ciebie.- i tym mnie zaskoczył...
-Nie rozumiem...
-Słyszałem krzyki z waszego mieszkania i to nie były wygłupy twoje i Leii...
-Ja...nie chcę o tym rozmawiać.
-Dobrze, jak wolisz. Ale pamiętaj, że ja w razie czego jestem obok...- zapewnił. Pomyślałam, że moglibyśmy zostać dobrymi przyjaciółmi.
-Na pewno będę...
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy, a potem postanowiłam się zbierać.
-Wiesz co jeżeli jutro mam kontaktować to chyba pójdę i spróbuję się położyć- powiedziałam.
-Wiesz ja chyba też spróbuję, jeśli mam być przewodnikiem muszę być wyspany.
-W takim razie do jutra, dobranoc.- pożegnałam się.
-Dobranoc.
Zeszłam z dachu i skierowałam się do mieszkania. Lee cały czas spała. No normalnie jak kamień. Ona jest nie możliwa. Poszłam do swojego pokoju i zagrzebałam się pod kołdrą.
Fajnie jest wiedzieć, że kogoś jednak obchodzisz. Już z nieco lepszym humorem, odpłynęłam w krainę snów.





2 komentarze:

  1. Właściwie to jest trochę bardziej skomplikowane XD i zdradzę, że paringi inne, ale próbuj dalej ;D i dzięki za komentowanie to na prawdę pomaga ;)

    OdpowiedzUsuń